REKLAMA

Chcesz pochwalić się samochodem przed kumplami? Najpierw załatw zezwolenie od gminy. Rząd ma projekt ustawy w tej sprawie

Projekt ustawy zakazującej spotkań motoryzacyjnych bez powiadomienia władz to nie żart, tylko realne zagrożenie. Napisali go ludzie, którzy sądzą, że żyjemy w fabule filmu z serii „Szybcy i wściekli”.

Chcesz pochwalić się samochodem przed kumplami? Najpierw załatw zezwolenie od gminy. Rząd ma projekt ustawy w tej sprawie
REKLAMA

Wyobraź sobie, że jesteś na lokalnym spocie samochodów zabytkowych. Ładna pogoda, ciepło, stoi kilka ciekawych klasyków. Powiedzmy dziesięć. Nagle podjeżdża kolejny uczestnik, to znany ci Sebastian. Witacie się i potem Sebastian pokazuje, że w swoim Fiacie 126p założył sportowy gaźnik Dellorto.

REKLAMA

W tym momencie wpada policja i wszystkich was aresztuje. Dlaczego?

Złamaliście przepis (nieobowiązującej jeszcze) ustawy o zmianie ustaw i niektórych innych ustaw, a dokładnie punkt 65ja:

Art. 65ja. Zgromadzenie użytkowników pojazdów na otwartej ogólnodostępnej przestrzeni, w liczbie większej niż 10, którego celem jest w szczególności prezentacja pojazdów, w tym wprowadzonych w nich modyfikacji, wymaga wcześniejszego zawiadomienia organu gminy, na zasadach określonych w ustawie z dnia 24 lipca 2015 r. - Prawo o zgromadzeniach (Dz. U. z 2022 r. poz. 1389).

A jeśli żaden z was nie zawiadomił wcześniej gminy – jesteście nagle wszyscy przestępcami. I to ktoś naprawdę wpisał w projekt ustawy. Ja naprawdę już nie wiem jak to skomentować. Bo moim zdaniem zgromadzenie 10 osób przy ich samochodach to niespecjalnie spełnia definicję zgromadzenia publicznego, która jest w prawie jasno opisana i nie ma tam nic o prezentacji pojazdów i wprowadzonych w nich modyfikacji. Ten projekt to kpiny z prawa. Państwo chce nam zabronić się spotykać bez poinformowania władz. Jeśli to nie jest totalitaryzm i dystopia, to na serio nie wiem jak to nazwać. A może trzeba się spotykać w celu na przykład wspólnego patrzenia w jednym kierunku i wtedy można obyć się bez państwowego błogosławieństwa?

Wprowadzono też definicję wyścigu ulicznego

Uważajcie.

„§ 26. Nielegalnym wyścigiem samochodowym jest:

1) rywalizacja kierujących co najmniej dwoma pojazdami mechanicznymi w ruchu lądowym, z zamiarem pokonania określonego odcinka drogi w jak najkrótszym czasie i z naruszeniem zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, lub

2) celowe wprowadzenie pojazdu w poślizg lub doprowadzenie do utraty styczności z nawierzchnią chociażby jednego z kół pojazdu, wykonane w trakcie zgromadzenia zorganizowanego na otwartej ogólnodostępnej przestrzeni
– odbywające się bez wymaganego zezwolenia.

Czyli żadne z działań, które nie spełnia powyższych kryteriów, nie jest już nielegalnym wyścigiem. Jeśli na przykład występuje rywalizacja między dwoma kierującymi pojazdami, ale z założeniem, że wygrywa ten, który pierwszy osiągnie 200 km/h z GPS-a, to już nie jest wyścig, bo nie ścigali się na określonym odcinku drogi. Natomiast nielegalnym wyścigiem jest już celowe wprowadzenie pojazdu w poślizg, ale tylko w trakcie zgromadzenia zorganizowanego na otwartej przestrzeni. Ktoś tu naprawdę powinien przestać oglądać „Fast and Furious”.

Ponadto karani mają być wszyscy uczestnicy nielegalnych wyścigów, nawet jeśli byli pasażerami pojazdu

Jeśli więc kolega obiecał podwieźć cię do domu, a po drodze wdał się w nielegalny wyścig uliczny, podlegasz karze grzywny. Jeśli będziesz iść do domu i po drodze zatrzymasz się, bo zobaczysz zlot samochodów, podlegasz karze grzywny jako jego uczestnik – to są proponowane zmiany artykułu 52 kodeksu wykroczeń. Są to nadzwyczaj niebezpieczne zmiany w prawie, pozwalające karać każdego za cokolwiek i postawić zarzut z przywoływanego artykułu osobom zupełnie postronnym, które nawet nie mają prawa jazdy ani samochodu.

Jest to projekt prawa nastawiony na straszenie ludzi

Karać należy sprawców. Tych, którzy realnie wciskają gaz i jeżdżą niebezpiecznie, przekraczają dopuszczalną prędkość i wykonują inne karygodne manewry. Nie mam nic przeciwko „nagradzaniu” ich wysokimi mandatami, przepadkiem pojazdu czy nawet więzieniem. Trudno mi się jednak pogodzić z pomysłem, aby karać kogoś, kto przyszedł sobie popatrzeć lub jest pasażerem pojazdu. Czy mam wyskoczyć z jadącego samochodu, żeby uniknąć kary za nielegalne wyścigi? Czy mam z każdym razem sprawdzać liczebność danego spotkania motoryzacyjnego, żeby wiedzieć czy nie biorę w nim udziału nielegalnie lub żądać od jego organizatora poświadczenia zgłoszenia do gminy?

REKLAMA

Nierealne, nadmiernie restrykcyjne prawo rzadko bywa respektowane

Jeśli ten projekt zostanie uchwalony, nie będzie na co dzień egzekwowany, a jedynie przy pokazowych akcjach, mających udowodnić, że rząd i policja coś robią. Nie zniechęcą one w żaden sposób ludzi, którzy chcą się ścigać i palić gumę, ponieważ – UWAGA, WAŻNA INFORMACJA – te osoby wiedzą, że łamią prawo i się z tym godzą. Po prostu nie chcą dać się złapać. Możemy więc obudzić się w rzeczywistości, gdzie policja przymyka oko na kierowców biorących udział w nielegalnych wyścigach, bo to ich koledzy, ale wyłapują uczestników zlotu garbusowego albo przechodniów, którzy zatrzymali się, żeby popatrzeć na palenie gumy na parkingu. Idziemy w kierunku, gdzie zasadniczo zakazane jest wszystko, ale nikt tego nie egzekwuje.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA