Niedawno miałem okazję spędzić kilka godzin na fotelu pasażera najnowszego Jeepa Grand Cherokee. Słuchając świetnego nagłośnienia w wentylowanym fotelu z masażem pleców naszła mnie taka myśl. Alfa Romeo powinna zrobić swoją wersję tego SUV-a, a nie prezentować kolejny ultraniszowy supercar.
Alfa Romeo to wspaniała włoska marka. Jest tak mocna, że nawet owiane złą sławą wieloletnie problemy z jakością nie były w stanie przekreślić jej spuścizny. Alfa jest na tyle silna, że kiedy powstał koncern Stellantis i trzeba było zbudować nowy porządek wśród marek należących do konsorcjum, to włoski producent z miejsca trafił do segmentu premium. Stellantis stawia w Europie na trzy marki premium: Francuskiego eklektycznego DS-a, elegancką Lancię oraz sportową Alfę Romeo. Mam wrażenie, że przez ten nacisk na „sportowość” losy firmy zostały pod nowymi rządami skierowane w kuriozalnym kierunku. Dlaczego?
Alfa Romeo powinna odstąpić od usilnego udowadniania nawiązań do pojęcia sport
Włosi uparli się, że muszą dbać o ten ogień ducha Alfy i co jakiś czas prezentować światu nieosiągalny dla nikogo supersamochód oraz „bawić się” w Formułę 1. Napisałem w poprzednim akapicie - marka Alfa Romeo jest tak jednoznaczna i potężna w swoim postrzeganiu, że nawet lata rządów Fiata nie umiały przekreślić jej wspaniałości. Póki co nie trzeba już nic więcej udowadniać. A już na pewno nie przez motorsport i ekskluzywne ultradrogie modele, ponieważ one nie spełniają już swojej dawnej roli. Kiedyś producenci ścigali się w zgodzie z maksymą „win on sunday, sell on monday”, czyli wygrywaj w niedzielę i sprzedawaj w poniedziałek. Motorsport był nośnikiem reklamowym, który realnie wpływał na wyniki sprzedażowe.
Dziś tak nie jest. To, że Alfa Romeo jest graczem w F1 nijak nie przekłada się na to, że ktoś decyduje się na zakup Giulii czy Tonale. Nawet najmocniejsze 500-konne wersje nie przywodzą na myśl drogowych bolidów Formuły 1. Jeśli już to kojarzą się z ulicznymi modelami Ferrari ze względu na podobną jednostkę napędową.
Tak samo jest z nowym superautem
Powstaną 33 egzemplarze „nowego” 33 Stradale. Auto jest przepiękne, co do tego nie ma dyskusji, ale czy taki pojazd jest w stanie zrobić cokolwiek dobrego dla sprzedaży Alfy w Europie i na Świecie? Nawet branżowy magazyn AutomotiveNewsEurope stworzył artykuł, w którym zastanawia się nad tym jak Alfa chce przekuć premierę modelu 33 na sprzedaż w USA. Prawda jest taka, że lekko nie będzie. Sprzedaż Tonale, czy Stelvio ma się do premiery 33 Stradale jak pięść do nosa.
Poczytaj co jeszcze piszemy o samochodach Alfa Romeo:
A więc jak przekonać do siebie nowych klientów skorych wydać kwotę premium? Mądrze zaprojektowanymi SUV-ami. Nowe Tonale jest ciekawe, ale moim zdaniem Alfie potrzeba czegoś większego - SUV-a segmentu E. Ma go w ofercie każda marka premium, powinna mieć i Alfa.
I w tym momencie na białym koniu wjeżdża on - nowy Jeep Grand Cherokee
To produkt Stellantis i pierwsze wrażenie robi genialne. Carlos Tavares powinien to wykorzystać. W marcu 2023 r. pojawiły się plotki o tym, że Alfa planuje budowę dużego elektrycznego SUV-a do 2026 r. Wszystko fajnie, ale dlaczego by nie zrobić włoskiej wersji Grand Cherokee, która ma jeszcze konwencjonalny napęd? Nie mówię tutaj o jakimś ordynarnym badge engineering-u w stylu Chrysler 300C - Lancia Thema, ale gdyby narysować Jeepowi bardziej włoski garnitur... i dać mu ciekawą nową nazwę np. Grivola (jeden z najwyższych szczytów Włoch). Brzmi świetnie i kojarzy się odrobinę z silnym i groźnym niedźwiedziem grizzly, ale wykończona jest końcówką sugerującą delikatną i piękną płeć żeńską. Siła i delikatność w jednym - dokładnie to, czego potrzebuje wyszukany, lecz wciąż pragmatyczny klient.
Grivola byłaby dużym, wygodnym rodzinnym, kompetentnym na bezdrożach oraz reprezentacyjnym pojazdem. Nie musiałaby być wcale taka na siłę sportowa - patrz BMW X7, które przeskoczyło rozmiarem dotychczasową gamę i prowadzi się łagodniej od swoich mniejszych braci, a klienci uznali to za zaletę. Dałbym jej wszystko to, co ma nowy Grand Cherokee. Te masaże, ekrany, nagłośnienie marki McIntosh - bo chciałbym poczuć się w niej podobnie komfortowo jak w Jeepie - jazda nim to było coś bardzo premium. A skąd wziąć na to wszystko pieniążki? Proste - odstawić Formułę 1, a kolejny ultralimitowany supercar zbudować sobie dopiero w prezencie na uczczenie sukcesu sprzedażowego...