Podrobili nową Teslę zanim zdążyła trafić do sprzedaży w Europie. Oto Windrose EV
Po ośmiu latach od prezentacji prototypów ciągnik siodłowy Tesla Semi dalej nie jest dostępny w Europie, ale doczekał się kopii w postaci elektrycznej ciężarówki Windrose EV.

Gdybym miał wskazać palcem najbardziej nieudany projekt w historii współczesnej motoryzacji, tj. po roku 2000 – nie wahałbym się ani chwili i wybrał Teslę Semi. Koncept zaprezentowano w roku 2017 w postaci ciągnika siodłowego z aerodynamiczną kabiną, w którym kierowca siedzi pośrodku. Oczywiście zgodnie z ideą marki Tesla pojazd był całkowicie elektryczny, bez żadnych spalinowych wydłużaczy zasięgu. Od tej pory minęło 8 lat z teoretycznym rozpoczęciem produkcji w roku 2022.
Ogromnym nakładem sił i środków udało się zbudować niecałe 100 egzemplarzy, z tego 36 kupił amerykański oddział firmy PepsiCo, więc bez tego kluczowego klienta całe przedsięwzięcie byłoby jeszcze śmieszniejsze. Co więcej, w intensywnie stawiającej na elektryczny transport Europie wprowadzenie Tesli Semi do sprzedaży w ogóle nie doszło do skutku. Siedem lat temu firma Girteka, czyli największy przewoźnik europejski, złożyła zamówienie na Tesle Semi, które nigdy nie zostało zrealizowane, ponieważ model standardowy okazał się zbyt długi jak na europejskie warunki (no przecież Amerykanie nie mogli tego wiedzieć), a zbudowanie krótszego dla Europejczyków nie wygląda opłacalnie.
Oto Windrose EV, elektryczna ciężarówka (nie zgadniecie skąd)
Gotowa dla Europy, a co więcej, już po niej jeździ. I to na polskich tablicach rejestracyjnych, tak zwanych profesjonalnych, czyli do testowania nowych pojazdów. Prawdopodobnie to ostatnie testy przed wprowadzeniem ciężarówki Windrose do sprzedaży, czyli dalekowschodni rywal wyprzedzi Teslę zanim ta w ogóle zdążyła zadebiutować ze swoim produktem na naszym kontynencie. Inna rzecz, że Windrose EV powiela ten sam dziwaczny schemat z wąską „aerokabiną” i miejscem kierowcy pośrodku, który nie wydaje mi się jakoś szczególnie korzystny dla dalekiego transportu (możliwe że się nie znam i to genialne rozwiązanie, ale już go próbowano).

Windrose EV ma mieć 670 km zasięgu przy pełnym załadunku naczepy
Akumulator trakcyjny o pojemności 729 kWh brzmi trochę nierealnie, bo to tyle co dziesięć dużych osobowych samochodów elektrycznych. Gdyby chcieć to naładować z gniazdka, zajęłoby to rok. Zużycie energii Windrose'a ma oscylować wokół 1 kWh na 1 km, a chwilowa moc maksymalna, np. przy stromym podjeździe pod górę – przekraczać 1000 kW czyli 1360 KM. Producent chwali się, że już w ramach europejskich testów wykonano jazdy po ok. 600 km z załadowaną naczepą i pojazd bez problemu dał radę. Podobno masa ciągnika gotowego do jazdy wynosi tylko 11 ton, co jest „wiodącym wynikiem w klasie”, szkoda tylko że ciągniki spalinowe są o ok. 5 ton lżejsze. Nie podano jednak ile wynosi maksymalna moc i czas napełniania akumulatorów. Spokojnie, cen też nie podali. Ale na pewno będą przed Teslą, i pewnie będą tańsi.

Czy elektryczne ciężarówki tego rodzaju mają sens?
Nie, ale zapewne jesteśmy na nie skazani. Nadal ogromnym problemem jest masa akumulatorów, które muszą ze sobą targać, wpływająca na ogólną ładowność. Trudno też przeoczyć konieczność budowy infrastruktury zdolnej do przenoszenia ogromnych mocy przy ładowaniu oraz to, że taka ciężarówka elektryczna jest gigantycznym magazynem energii i w razie pożaru nie mamy do zgaszenia akumulatora o pojemności 40 kWh, tylko 729 kWh. A całość pewnie i tak rozbije się o to, że europejskie ciężarówki elektryczne mają po prostu wygodniejsze kabiny. Spójrzcie sami, to jest Mercedes eActros:

A to Windrose EV:

Gdyby skazano mnie na mieszkanie w czymś takim, to wziąłbym Mercedesa. Być może podrabianie Tesli Semi wcale nie jest takim dobrym pomysłem.