Volkswagen ID.7 Tourer na żywo. Segment kombi ożył i robi się w nim tłoczno
Volkswagen ID.7 Tourer to kombi klasy średniej - prawie jak za starych, dobrych czasów. Jedyna malutka różnica jest taka, że jest to samochód elektryczny. Widziałem go na żywo.
Widziałem na żywo nowe kombi klasy średniej. To w tych czasach rzadkie wydarzenie - trochę tak, jakby ktoś zaprezentował nowy model faksu albo wyjątkowo atrakcyjnie zaprojektowaną budkę telefoniczną. W świecie pełnym SUV-ów, crossoverów, crossoverów coupé i innych wymyślnych… kombinacji, zwykłe kombi - takie, jakie kiedyś dostaliście z pracy i jakim jeździ wasz sąsiad - odchodzą do lamusa. A jednak - Volkswagen takie pokazał.
Wcale nie mówię o nowym Passacie
Gdy czytacie te słowa, właśnie jeżdżę nowym Volkswagenem Passatem podczas prasowej prezentacji tego modelu. Tym razem opiszę jednak inne kombi. Ma ten sam znaczek na masce, podobną wielkość, celuje też częściowo w podobną grupę klientów, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi szukających sobie auta służbowego.
Oto Volkswagen ID.7 Tourer
OK - to nie do końca „zwykłe” kombi. W odróżnieniu od wspomnianego Passata mówimy bowiem o aucie, które występuje tylko jako auto elektryczne. „Klasyczne” ID.7, czyli wersję liftback, poznaliśmy już jakiś czas temu. Teraz gama modelowa się powiększa. Kombi w obecnym słowniku VW nie nazywa się już Variant, a Tourer.
Jak wygląda Volkswagen ID.7 Tourer?
Moim zdaniem lepiej od liftbacka. Jadąc na pokaz nowego modelu utknąłem w korku za kolegami jadącymi właśnie ID.7 liftback. Miałem sporo czasu, by mu się przyjrzeć i doszedłem do wniosku, że tył nie jest w nim najpiękniejszy. ID.7 z tej strony wygląda na zbyt wąskie i zbyt wysokie. Kombi wypada lepiej. Co nie zmienia faktu, że nie zapisuję się do fanklubu obecnego designu Volkswagena. Porównajcie, jak dobrze wyglądał Arteon, a potem spójrzcie na ID.7. Można wpaść w nostalgię.
Wiem oczywiście, skąd wynikają takie, a nie inne kształty ID.7. Chodzi o aerodynamikę. Volkswagen podkreśla, że współczynnik oporu powietrza wynosi w tym modelu ok. 0.24. „Schowane”, kasetowe klamki, charakterystyczna linia maski, brak grilla z przodu - to tylko niektóre z zabiegów, które służą tu temu, by ID.7 mniej walczyło z wiatrem. Jeśli chodzi o detale stylistyczne, podoba mi się tylna listwa LED-owa z czerwonym znaczkiem VW. Ucieszyły mnie też akcesoryjne… kapselki do felg, znowu ze znaczkiem. Zawsze zostają w tej samej pozycji. Prawie jak w Rolls-Royce’ach (ha, ha!).
Volkswagen ID.7 Tourer - wnętrze
Zwiedzanie wnętrza zacząłem od miejsca kierowcy, ale akurat ten rejon nie zmienił się tu w stosunku do liftbacka. Wielki ekran, trochę przyjemnych wykończeń z materiału przypominającego skórę (np. pod ekranem), nieco zabawny mały ekranik za kierownicą, pokazujący prędkość i kilka innych podstawowych danych. Tak można w skrócie opisać ID.7 widziane z perspektywy przedniego, lewego fotela.
Przedstawiciele VW chwalili się „trybem relaksującym”. Włącza się go z poziomu ekranu i wybiera jeden z kilku scenariuszy. Tryb obejmuje masaż wykonywany przez fotel, z głośników jest wtedy emitowana uspokajająca muzyka, a nawiewy dbają o odświeżenie atmosfery. Nie mogłem odmówić sobie sprawdzenia tego gadżetu. Miło, ale wątpię, by klienci realnie z tego korzystali. Choć niektórzy powinni. Może wtedy na drogach byłoby spokojniej.
Z tyłu miejsca jest mnóstwo
ID.7 z perspektywy pasażera tylnej kanapy przypomina Skodę Superb - i to jest komplement. Miejsca na nogi jest dużo nawet dla wysokich pasażerów. To nie powinno być nic dziwnego, zważywszy na to, o jak długim aucie mówimy. Znam jednak przypadki koncertowo zmarnowanych centymetrów. Tutaj tak nie jest, a dodatkowym, miłym zaskoczeniem jest spora ilość miejsca nad głową. Mimo „aerodynamicznej”, opadającej linii dachu.
Nieco gorzej wygląda bagażnik
W danych technicznych Volkswagen ID.7 Tourer wypada imponująco. Jego kufer ma 605 litrów (i ponad 1700 po złożeniu tylnej kanapy). To nieco mniej (dokładnie: o 20 litrów) niż w nowej Skodzie Superb, ale więcej niż w nowym BMW 5 Touring (570 litrów, również w wersji elektrycznej, która bezpośrednio rywalizuje z ID.7). Na żywo bagażnik wydaje się jednak dość wąski. Opadająca linia dachu w połączeniu z dość mocno ściętą klapą także nie dodają tu praktyczności. Ale to kombi na nowe czasy, a nie kanciasta cegła Volvo sprzed trzech dekad, dziś litry pojemności (i skokowej i w bagażniku…) nie są najważniejsze.
Volkswagen ID.7 - silniki
Napisałem „silniki”? Przepraszam, ta liczba mnoga jest zbędna. Jak na razie mówimy o jednej jednostce. Ma 286 KM. Nie ma - póki co - wyboru mocy, ale za to można wybrać sobie pojemność akumulatora. Mniejszy ma 77 kWh netto, a większy 86. Spodziewany zasięg to nawet 687 km, ale dokładnych danych nie podano.
Co ciekawe, ID.7 to samochód tylnonapędowy, a w ofercie jak na razie nie ma opcji 4x4. Wśród kierowców widoczna jest tendencja do „bania się” napędu na tył, rzekomo niebezpiecznego zimą (zarzut, zwłaszcza przy obecnych systemach wspomagających, dość absurdalny). Czy to stanie na drodze ID.7 do sukcesu? Zobaczymy. Nie znamy też jeszcze cen wersji Touring. Liftback kosztuje od 284 290 zł. Do kombi pewnie trzeba będzie dodać dyszkę.
Volkswagen ID.7 Tourer nie będzie miał łatwego życia. Teoretycznie nie powinien mieć kłopotów z przekonaniem do siebie klientów, bo elektrycznych kombi prawie nie ma. To, które jest, czyli wspomniane BMW i5, może być jednak groźne. Owszem, kosztuje więcej, ale nabywcy w obliczu… prestiżu mogą dorzucić parę stówek do miesięcznej raty. Poza tym, pytanie, na ile klienci faktycznie pragną kombi, a na ile Tourer będzie walczył z SUV-ami i z Teslą, która jest konkurentem prawie każdego modelu EV na rynku. No i ze spalinowym Passatem.
ID „Siódemka” z długim dachem, jak przystało na Volkswagena, nie porywa od pierwszego wejrzenia, ale wydaje się solidną propozycją. Klasycznie dla tej marki - w niczym nie jest genialnie i w niczym nie jest źle. Jak Tourer jeździ? Tego jeszcze nie wiem. Póki co lecę jeździć Passatem. Tak czy inaczej, miło, że kombi nadal żyją. W najbliższych latach ma być ich jeszcze więcej.
Więcej o Volkswagenach: