REKLAMA

Volkswagen ID.7 na żywo. Ma mały ekranik i fotel, który monitoruje, czy się nie spociłem

Volkswagen ID.7 to elektryczny następca Passata, choć bliżej mu do Arteona. Obejrzałem na żywo nowe marzenie flotowców z firm, które przejmują się emisją CO2.

volkswagen id.7 na żywo
REKLAMA
REKLAMA

Niemal pięć metrów długości i tylna klapa otwierająca się razem z szybą. Oto cechy nowego Volkswagena ID.7, które niespecjalnie pasują mi do hasła, które podczas prezentacji padło kilkukrotnie. Pisano i mówiono, że to „Passat na nowe czasy” i niemal wprost określano ID.7 jako następcę spalinowego Passata w wersji sedan. Nowa odsłona VW klasy średniej z silnikiem spalinowym będzie bowiem dostępna tylko jako kombi.

volkswagen id.7 na żywo

Ale ID.7 to bardziej następca Arteona

Kształt nadwozia i wymiary są zbliżone raczej do liftbacka, którego Volkswagen określa często jako czterodrzwiowe coupe. Volkswagen ID.7 ma być od niego przestronniejszy, no i elektryczny. Obejrzałem dwa egzemplarze podczas pokazu na żywo.

volkswagen id.7 na żywo
Głosujecie na białego czy na niebieskiego?

To naprawdę duże auto

4956 mm długości to wynik sprawiający, że Volkswagen ID.7 jest dłuższy i od Skody Superb i od wspominanego Arteona. To długość na poziomie Audi A6, ale ID.7 wydaje się jeszcze dłuższe. Ma aerodynamiczne kształty w stylu wyższego ID.4. Czy to ładne auto? Trochę brakuje mi w nim charakteru. Taki już los samochodów, które mają być przede wszystkim opływowe. Volkswagen zastosował jednak LED-ową listwę z tyłu – po obejrzeniu jednego ze „szpiegowskich” zdjęć trochę się dziwiłem, że ma jej nie być. Jest – i całe szczęście, bo poprawia wygląd ID.7 i sprawia, że wóz wydaje się szerszy. Swoją drogą, rzadko widuje się samochody pokazowe z hakiem, zwłaszcza na premierze. Widocznie VW chce podkreślić, że to „normalny” wóz, który może być używany też do celów, przy których dotychczas rzadko wyobrażaliśmy sobie samochody elektryczne.

Długość to nie wszystko – ID.7 ma niemal trzymetrowy rozstaw osi, więc ma być przestronne z tyłu jak wasz duży pokój, gdybyście wyrzucili z niego meble. Oglądanie nowego Volkswagena w środku zacząłem właśnie od tylnej kanapy. Nie to, żebym był jej aż tak ciekawy, wolałem najpierw usiąść za kierownicą, ale była straszna kolejka.

VW ID.7 ma rzeczywiście mnóstwo miejsca w drugim rzędzie

Poprosiłem siedzącego z przodu kolegę mojego wzrostu, by ustawił fotel pod siebie. Musiałem dopytać, czy rzeczywiście już nie potrzebuje przesuwać się do tyłu, bo wydawało mi się, że miejsca mam aż za dużo. Siedziało się doskonale, zarówno jeśli chodzi o miejsce na stopy, na kolana, jak i na głowę (to już mnie trochę zdziwiło, bo linia dachu jednak opada). Mogłem prawie założyć sobie nogę na nogę.

volkswagen id.7 na żywo

Ciekawostką w środku, którą na pewno docenią siedzący w drugim rzędzie, jest okno dachowe. Jest gigantyczne i się nie otwiera, ale za to nie ma żadnej rolety. Można za pomocą przycisku regulować stopień jego przyciemnienia – tak, by czubki głowy nikomu się nie usmażyły.

Volkswagen ID.7 na żywo. Potem wreszcie dostałem się za kierownicę

„Jaki śmieszny, mały ekranik!” – tak brzmiała moja pierwsza myśl, która pojawiła się na widok małego, wąskiego wyświetlacza za kierownicą. Przyzwyczaiłem się do tego, że przed oczami ma się ogromne ekrany wyświetlające nie tylko prędkość, ale i mapę, animacje, wskazówki komputera pokładowego, systemów asystujących i masę innych elementów. Tutaj jest tylko małe „okienko” wkomponowane między nawiewy. Nic nie wystaje.

Czy Volkswagen postanowił dać kierowcy trochę odpocząć od bodźców? Nie do końca, bo rolę ekranu przejął po prostu wyświetlacz head-up. Jego wskazania są ogromne i zaawansowane, bo w grę wchodzi też rozszerzona rzeczywistość. To, co pokazuje się na head-upie, po raz pierwszy można ustawiać za pomocą przycisków na kierownicy, nie trzeba dłubać w wyświetlaczu dotykowym na środku. Ci, którzy lubią head-upy, powinni być zachwyceni. Zawsze to trochę mniej odwracania uwagi od drogi. Są jednak i tacy, którym head-up przeszkadza. Niech lepiej nie wsiadają do ID.7.

Volkswagen ID.7 na żywo. Kokpit wygląda prawie jak w innych Volkswagenach na prąd

Kierownica ma jeszcze dotykowe panele, a nie fizyczne przyciski, a klimatyzację obsługuje się z ekranu i przesuwając palce po panelu pod wyświetlaczem. Jeszcze – bo to wszystko ma się podobno wkrótce zmienić. Volkswagen wsłuchał się w narzekanie klientów i planuje małą rewolucję w dziedzinie ergonomii i obsługi. Jak widać, jeszcze nie teraz.

volkswagen id.7 na żywo

Nie jestem zachwycony wnętrzem ID.7, bo jest dla mnie zbyt minimalistyczne, za proste w rysunku i pomyśle. Schowki na środku z pewnością są praktyczne, ale wyglądają słabo, ekran robi wrażenie doklejonego, a wszystko podlano zdecydowanie zbyt wielką porcją kurzących się plastików piano black. Mam wrażenie, że kokpit ID.7 zaprojektowano trochę przy okazji i na siłę. „Hej, auto jest już prawie gotowe, ale zapomnieliśmy o środku!” – ktoś powiedział, na co inny odparł „spoko, ma być kierownica, ekran i w sumie to tyle”. Gotowe.

Najciekawszy element wyposażenia to… inteligentny fotel

Siedzenie ID.7 mierzy temperaturę i poziom wilgotności pleców i… siedzenia kierowcy. Gdy uzna, że miarka się przebrała, interweniuje, czyli włącza wentylację lub podgrzewanie. Ma też zaawansowaną funkcję masażu z sześcioma trybami. Masowane są nie tylko plecy kierowcy, ale i to, co pod nimi.

Co jeszcze ciekawego zauważyłem, gdy oglądałem, jak wypada Volkswagen ID.7 na żywo? Dotychczasowy, znany np. z Passata system audio Dynaudio (to ten, który wymagał dopłaty) ustąpił miejsca takiemu sygnowanemu przez firmę Harman Kardon. Pierwszy odsłuch wypadł pozytywnie. Ciekawe, czy w rzeczywistości ID.7 naprawdę przejedzie 700 kilometrów na jednym ładowaniu. No i szkoda, że wygląda gorzej od Arteona. Obawiam się, że styliści VW zaliczyli mały regres. Czy to wina dążenia do jak najlepszej aerodynamiki? Możliwe, ale chyba wolałbym ładować trochę częściej, ale ładniejszy wóz.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA