Rowerzyści nie mogą pojąć, jak działa fizyka. Przybywam, by ich oświecić
Kwantyliard miliardów lumenów, tysiąc trybów świecenia, atrakcyjna cena i do kompletu niezbyt rozgarnięty użytkownik. Niestety to nie wystarczy, żeby poprawnie oświetlić drogę przed rowerem.

Po pierwsze - lampka rowerowa to przeważnie...
... latarka albo coś bardzo zbliżonego do niej. Mamy tutaj więc do czynienia między innymi z absolutnym brakiem "odcięcia" i mocnym skupieniem światła w centralnym punkcie, a więc czymś zdecydowanie innym niż w przypadku np. samochodowych reflektorów.
Można sobie raczej dość łatwo wyobrazić, co się stanie, jeśli w środku nocy zaczniemy - np. podczas przeciągającego się majówkowego grilla - świecić ludziom latarką po oczach. Albo od razu dostaniemy w niemiłe życzenia, albo co najmniej usłyszymy, co możemy sobie zrobić z tą latarką.
To sam grozi nam, jeśli nieprawidłowo ustawimy w szczególności przednie światło w rowerze albo hulajnodze.
Po drugie - lampkę w hulajnodze wyłącz albo wygnij
Miało być o rowerach, ale wrzućmy to do jednego wora i napiszmy wprost: większość producentów hulajnóg nie ma pojęcia albo nie chce mieć pojęcia, jak zamontować lampkę w hulajnodze tak, żeby nie przeszkadzała innym. A i większość użytkowników hulajnóg ma to gdzieś.
Prosty przykład - miałem ostatnio hulajnogę, której przednie oświetlenie w trybie domyślnym oświetlało... czubek drzewa - i to stojąc kilka metrów od tego drzewa. Wyjechanie takim pojazdem na drogę to proszenie się co najmniej o to, żeby kogoś poważnie zdenerwować.
Rozwiązanie: jeśli nie da się zmieniać kąta świecenia lampki - wyłączyć albo zakleić. Jeśli żeby zmienić kąt, trzeba wygiąć mocowanie lampki - wyginać. Robiłem to w każdej hulajnodze, którą miałem i w żadnej nic nie pękło.
Po trzecie - zasada jest prosta: świeć na koło.
Jest pewnie 200 patentów na to, jak prawidłowo ustawić przednie oświetlenie w rowerze, ale nie ma sensu tak komplikować tego zagadnienia. Zacząć można od dwóch prostych zasad:
Raz - jeśli twoja lampka ustawiona jest tak, że świeci idealnie "poziomo" przed rower, to trzeba zejść z roweru, podnieść go nad głowę, a potem go puścić. Nawet niezbyt mocne źródła światła - szczególnie w trybie migania - potrafią oślepiać albo po prostu denerwować. Jednocześnie takie ustawianie światła kompletnie nic nam nie daje, więc po prostu tak lampki nie ustawiajmy nigdy - niezależnie od jej mocy.
Dwa - dobrą zasadą na start jest przeważnie pochylenie lampki w dół tak, żeby przynajmniej częściowo oświetlała przednie koło. Nie jest to wprawdzie rozwiązanie idealne, ostateczne i precyzyjne, ale po niewielkich korektach da nam prawdopodobnie optymalny rezultat. A tym rezultatem jest - oprócz tego, że nikogo nie oślepiamy - to, że oświetlamy w ten sposób i przestrzeń bezpośrednio przed kołem naszego roweru, i spory kawałek drogi przed nami.
Czyli zasadniczo to, o co nam chodziło.
Po czwarte - możesz sobie migać. Ale w dzień.
W przypadku osób jeżdżących z migającym przednim światłem przez całą dobę - można powtórzyć poradę z podnoszeniem roweru nad głowę. Nie, po prostu nie.
O ile migające przednie światło jest niezłym rozwiązaniem w ciągu dnia, o tyle w nocy jest denerwujące, rozpraszające, oślepiające i utrudnia określenie odległości od rowerzysty. Często też osoby od migających świateł w nocy mają je też ustawione w wersji "idealnie przed siebie", co jeszcze potęguje ten efekt. Nie należy tak robić i to nawet z tanimi lampkami za 5 zł - tak, one też potrafią oślepić po zmroku.
Co do tylnego oświetlenia - zasada jest właściwie taka sama, z tym zastrzeżeniem, że tylne lampki są przeważnie słabsze, więc będą irytować innych mniej. Czy są faktycznie bardziej widoczne w nocy - dzięki temu, że migają - z radością mógłbym na ten temat podebatować. Czy też przeszkadzają i utrudniają ustalenia odległości, lokalizacji i wprowadzają niepotrzebne zamieszanie? Oczywiście, a o co chodzi?
Po piąte - możesz sobie trochę ułatwić życie
I przy okazji uprzyjemnić je innym (efekt uboczny). W sprzedaży jest całkiem sporo lampek oznaczonych jako zgodne z StVZO, czyli niemieckimi przepisami. Niemieckie przepisy mają to do siebie, że między innymi wymagają a) odcięcia i b) żeby nie migało, i to drugie dotyczy też tylnych lampek. Są też lampki przednie oferujące dwa tryby oświetlenia, odpowiadające mniej więcej światłom mijania i drogowym w samochodach.
Przeważnie jednak oznacza to spory wydatek, więc jeśli ktoś nie chce go ponosić i woli zamiast tego lampkę "miliard lumenów, marka nieznana" z Aliexpress - to też można, w końcu u nas StVZO nie obowiązuje. Ale niezależnie od tego, ile lumenów mamy do dyspozycji - pamiętajmy o tym, żeby używać ich rozsądnie. I co najmniej przechylić tę nieszczęsną lampkę trochę do przodu.