Chciałem kupić żonie używanego Yarisa Hybrid. Już mi się odechciało [przegląd ofert]
Toyota Yaris Hybrid to samochód ostateczny. O ile przebijesz się przez straszne ogłoszenia i znajdziesz tę jedną, jedyną perłę, która przy okazji nie kosztuje wagonu pieniędzy.
Mojej żonie podoba się Subaru Forester, ale prędzej krowy zaczną latać niż kupię ten samochód – chociaż to japońskie kombi (no powiedzmy, że crossover), to jego wnętrze jakoś mnie odstręcza. Poza tym Forester dużo pali. Postanowiłem więc, że wreszcie, jak prawdziwy Polak, zadłużę się na samochód używany, podniosę swój status społeczny i kupię nowoczesną, oszczędną hybrydę z wypasem. Już kiedyś zresztą mieliśmy hybrydę, ale to przeszłość.
Toyota Yaris Hybrid – wbijam na OLX
Nie mam ustalonego budżetu, to zależy od tego jak wspaniały jest dany egzemplarz. I tak interesuje mnie ponowny leasing na firmę, więc jeśli auto będzie cudownie zachwycające, to weźmie się je na dłuższy okres przy tej samej racie i już. Teraz wystarczy tylko znaleźć idealnego Yarisa. To powinno być proste, bo podobno trudno kupić złego Yarisa.
Na początek ważna informacja: jeśli nie masz minimum 30 tys. zł, odpuść. Nic nie kupisz poniżej trzech dych. Chyba że taką układankę bez wielu kawałków. Najtańszy nieuszkodzony Yaris Hybrid kosztuje 30 500 zł i w sumie nie jest zły, poza dużym przebiegiem. Przy cenie do 35 000 zł mówimy raczej o samochodach z początku produkcji, przy czym moim zdaniem nie ma to aż takiego znaczenia. Yarisa III modernizowano dwa razy, za pierwszym razem nie zmieniło się nic, za drugim dorzucili nowe tylne lampy i ładniejsze zegary, ale to wszystko. Większość tych Yarisów jest w smutnych kolorach, ale trafiają się czerwone, a nawet takie morskie – ten ostatni kolor jest naprawdę śliczny. Wspaniałe jest też to zdjęcie:
Z jednej strony można liczyć na bogate wyposażenie jak na tak mały samochodzik – często jest kamera cofania, klima 2-strefowa, nawigacja (w sumie zbyteczna) i tempomat. Z drugiej, realistyczny przebieg dla tego rocznika to 160-200 tys. km, co wywołuje w klientach – niezbyt uzasadnione – obawy o stan akumulatorów. Miło też ze strony handlarzy, że coraz częściej oferują do sprzedaży pojazdy już zarejestrowane. Zwracam uwagę, że niektóre Yarisy mają podwójną podłogę bagażnika, ale nie ma reguły. Częściej widywałem ją w egzemplarzach sprowadzonych. Na pewno częściej niż auta, w których ktoś zmienił tylne lampy na takie od zwykłego, niehybrydowego Yarisa. Nie no żarcik, po lampach nie idzie poznać. Po prostu występowały dwa rodzaje lamp w tym wozie: zwykłe i takie a'la Lexus, które często łączyły się z hybrydowym napędem.
Oczywiście twierdzenie że wszystkie Yarisy Hybrid są bogato wyposażone, nie jest prawdziwe, ponieważ za cały ten wypas z kamerami i tego typu, to się dopłacało. Bazowa wersja wyglądała tak. Dla odmiany niesamowity wypas mamy w tym aucie – to jest duży ekran centralny (był jeszcze średni, też mógł mieć kamerę), do tego szklany dach. Ale uchwyt dźwigni „automatu” to powinien być niebieski, a jest szary, jak przy Multidrive-S. Tylko że ani przebieg, ani opis nie zachęcają do kontaktu z wystawiającym ogłoszenie.
Toyota Yaris Hybrid za 35-40 tys. zł
Za tyle można już szukać egzemplarza z polskiej sieci dystrybucji z przebiegiem ok. 100 tys. km. Samochody z polskiego salonu można rozpoznać po tym, że mają obsługę menu po polsku. Choć pewnie da się ją wgrać też do samochodów importowanych. Egzemplarz z linka nie przekonał mnie szparami wzdłuż tylnej klapy. Również odrzucam samochody sprowadzone z Francji. Praktycznie wszystkie są poobijane, pogniecione, coś nie pasuje lub odpada. Hitem jest ten egzemplarz: po drugim liftingu, ale z przedliftowym wnętrzem. One serio tak wychodziły z fabryki czy to jakiś odpad z produkcji? Chyba faktycznie było coś takiego!
Ten mi się podoba. Ale nie ma tempomatu. Ale doszliśmy już do 40 tys. zł i jest tak średnio. Zawsze coś mi się nie zgadza, albo za mały przebieg, albo nędzne wyposażenie, albo już ze zdjęć płaczą nierówne szpary.
Toyota Yaris Hybrid za 40-50 tys. zł
Optymalny przedział. Przebieg poniżej 100 tys., salon Polska i wypasik. Problem w tym, że to kupa kasy i mało kto chce mieć mały samochodzik za te pieniądze. Poza tym wcale nie jest tak łatwo. Na przykład wóz z 2017 r. ze śmiesznie małym przebiegiem za 45 tys. zł. Dlaczego aż tak tanio? To nie do wiary. No dobrze, to może ten. Czy ja tam na zdjęciu widzę trytytkę, a może to zwisające druty?
Moje ulubione ogłoszenie do 50 tys. zł: wystawia je ktoś, kto podpisał się jako właściciel, ale w opisie napisał, że auto wystawia na prośbę kolegi. Przypadkowo kolega jest handlarzem samochodami.
Nie warto już się interesować autami sprowadzonymi za te pieniądze, skoro można mieć auta z programu Toyota Pewne Auto czy jak to się tam teraz nazywa, w każdym razie oferowane przez dealera. Tylko błagam nie z tym radiem, ono wygląda jak policzek w twarz dla kupującego. Za niemałą kwotę 47 900 zł znalazłem coś wspaniałego: Yarisa Hybrid z czterema szybami w prądzie. To chyba najrzadszy dodatek do tego auta, rzadszy nawet niż kamera cofania. Można mieć Yarisa z asystentem pasa ruchu, ale z korbami z tyłu. Uczciwie prezentuje się ten egzemplarz, wszystko wydaje się być OK – udało mi się nawet dowiedzieć, że tempomat da się dołożyć po zakupie.
Toyota Yaris Hybrid za więcej niż 50 tys. zł
Znaczy tu jest taki problem, że za więcej niż 50 tys. zł to można mieć ładnego Aurisa Hybrid II, ale jest jeszcze taki inny problem, że Auris II to samochód, który koszmarnie mi się nie podoba. Jest tak niewygodny i męczący, brzydki w środku i koślawy, że wolałbym chyba Opla Astrę. A jeśli mowa o drogich i ładnych Yarisach, to wpadł mi w oko ten, ale powód na pewno dobrze znacie: ma czerwone wnętrze. I tempomat.
Przy ponad 50 tys. zł możemy przebierać w samochodach sprzedawanych przez dealerów Toyoty. Cyk fik pach, może nie jest tanio, ale przynajmniej dość pewnie. Na kolekcjonerów mocnych wrażeń czeka Yaris z Francji z przebiegiem 10 tys. km. Przy okazji aut z Francji dowiedziałem się, jaka jest NAPRAWDĘ najrzadsza opcja w Yarisie, jeszcze mniej spotykana niż cztery szyby w prądzie: to elektrycznie składane lusterka. Były dostępne tylko na rynku francuskim. Bardzo ładne zdjęcia bardzo ładnego Yarisa na myjni zrobił pan Sebastian – cena jest słona, ale auto zachęcające. Przegląd kończymy nietypowym, ale i bardzo drogim Yarisem Hybrid GR Sport. Sport polega w nim na paru kolorowych detalach z zewnątrz na zderzakach oraz sportowej kierownicy, układ napędowy jest oczywiście bez zmian.
I kiedy już wszystko przejrzałem, znalazłem wymarzony egzemplarz i zakochałem się w nim bez wzajemności, to okazało się że owszem leasing tak, jak najbardziej, ale wtedy muszę wziąć pełne auto casco za 2800 zł na rok przez cztery lata, to za samo takie ubezpieczenie można kupić dobry wóz, a jak się zsumuje 4 lata płacenia AC to wychodzi 11 200 zł, czyli cena bardzo ładnego Yarisa jedynki w idealnym stanie i to z automatyczną skrzynią biegów. No to sory, nie ma głupich.
I tak skończyło się moje poszukiwanie Yarisa Hybrid, a żona do pracy jeździ rowerem.