Toyota wytłumaczyła mi, dlaczego nowy Yaris jest taki drogi
A może wcale nie jest?
Małe samochody drożeją u wszystkich producentów i jest to proces nieunikniony. To dlatego, że ich małe rozmiary nijak nie bronią ich przed koniecznością spełnienia wyśrubowanych norm emisji dwutlenku węgla i bezpieczeństwa w Unii Europejskiej. Mały Yaris musi być tak samo bezpieczny i ekologiczny jak wielka Toyota Camry, a przy tym klienci oczekują, że ponieważ jest mały, to będzie tani. Tych rzeczy pogodzić się nie da, więc małe samochody drożeją. Ale spokojnie, bo kompaktowe też. Tylko luksusowe rzeczy nie drożeją, żeby przypadkiem najbogatszy 1% nie odczuł wzrostu cen, bo mogłoby to spowodować dyskomfort u bogaczy, a tego byśmy nie chcieli. No ale w sumie to nie o tym chciałem...
6 powodów, dla których nowy Yaris jest droższy niż poprzedni
Taki miał być tytuł tego wpisu, ale po drodze wymyśliłem lepszy, więc ten zostanie tylko jako śródtytuł. Polecimy sobie od numeru 6 do 1, jak na liście przebojów, tyle że zamiast Marka Niedźwieckiego, jestem niestety ja. Do dzieła więc.
Sześć: bo jest większy, ale mniejszy
To akurat prawda i realna zaleta. Yaris IV generacji ma mniejsze zwisy i większy rozstaw osi, ale cały jest o 5 mm krótszy od poprzedniego. To oznacza, że po prostu lepiej i bardziej efektywnie wykorzystano przestrzeń. Szkoda czasu na relacjonowanie milimetrów, powiem po prostu, że ustawiłem sobie fotel kierowcy pod własne potrzeby, a potem poszedłem usiąść z tyłu, czyli za samym sobą. I nie było z tym żadnego problemu, co mocno mnie zaskoczyło, bo Yaris nigdy jakoś nie słynął z przestronności. Może w środku jest trochę ciemno, a tylne drzwi mają dziwny kształt, ale to obecnie norma – i tak dobrze, że klamki nie schowali w słupku. Przy okazji dzięki zastosowaniu nowej platformy TNGA można było dać cieńsze słupki A, bo cała reszta jest sztywniejsza. A to wszystko kosztowało pieniążki, więc i cena Yarisa musiała nieco wzrosnąć.
Pięć: bo nie ma już biedackiej wersji, żeby ładnie wyglądała w cenniku
Kiedyś producenci z lubością tak pisali: już od 39 900 zł, już od 42 999 zł itp. Chodziło o wersje, w których bez dopłaty była przednia szyba i opony, ale za ich napompowanie trzeba było już dopłacić wybierając pakiet TireAir. Jako że klienci nie dawali się na to nabrać, kupując auta nie wyglądające jak wykonane za karę na zajęciach ZPT, tylko jednak te trochę lepsze, to zrezygnowano z najuboższych odmian. Tak samo jest z Yarisem, nawet Active ma już centralny ekran, klimatyzację i różne takie inne. Dlatego kosztuje 58 900 zł. I to wcale nie jest dużo na tle rywali, teraz małe samochody po prostu tyle kosztują, handluj z tym.
Cztery: bo jest bardzo bezpieczny, gdyż nie ma innego wyjścia
Unia Europejska żąda, żeby samochody były bezpieczne. Bez sensu, przecież nikt nie jeździ nimi żeby się zderzać. 50 lat temu nie było żadnych pasów ani poduszek i nikt nie narzekał. Natomiast nowy Yaris ma w standardzie układ Toyota Safety Sense, w skład którego wchodzi mnóstwo trzyliterowych skrótów. W tym system utrzymania pasa ruchu LTA, rozpoznawanie znaków drogowych RSA (Republic of South Africa), inteligentny tempomat adaptacyjny IACC i układ wykrywania zmęczenia kierowcy SWS. Wszystkich i tak nie spamiętasz, ważne że większość z nich dba o to, żebyś dotarł/a na miejsce żywy/a.
Trzy: bo strasznie mało pali
Tu muszę wykonać okropną woltę myślową, żeby uzasadnić wzrost ceny niższym spalaniem. Powinno być dokładnie odwrotnie. Skoro nowy Yaris w wersji Hybrid emituje zaledwie 85 g CO2 na km (to o 10 g mniej niż obecny limit), to powinien być tani, bo do ceny nie dodaje się kara ekologiczna za przekraczanie emisji. Znaczy ja tak uważam, ale do nowego Yarisa opracowano całkowicie nowy układ hybrydowy z silnikiem 3-cylindrowym o pojemności 1,5 l. To obcięty o jeden cylinder silnik 2.0 Dynamic Force znany np. z Corolli i C-HRa. A skoro zainwestowali w nowy napęd, no to pewnie coś wydali, więc przeniosło się to na cenę. Ponoć nowym Yarisem da się przejechać do 80% dystansu w mieście na samej elektryczności i utrzymać prędkość do 130 km/h bez silnika spalinowego. Nie mogę się doczekać, no zobaczymy, już ja mu dam na zimnym.
Dwa: bo trzeba było dołożyć radio DAB
Nikt o to nie pyta, nikt tego nie szuka, ale Unia kazała, i wszystkie nowe samochody muszą mieć radio z DAB w serii, żeby można było nadawać reklamę podprogową propagandę LGBT ważne komunikaty z dziedziny bezpieczeństwa. Większość klientów nawet tego nie wie, ale od tego roku wersje bez radia będą po prostu niezgodne z przepisami. Zatem radio DAB musi być, a to kolejne parę eurocentów do ceny.
Jeden: bo jak chcesz taniego Yarisa, to stary dalej zostaje w ofercie.
Dostanie nazwę CLASSIC, żeby było wiadomo że to klasyk (znany manewr, Opel i Renault już tak robili, Peugeot nazywał stare modele „Origin”). Zatem nie musisz się przejmować, że nie stać cię na nowego Yarisa, po prostu idziesz i kupujesz sobie starszego z benzynowym 1.0, pięciodrzwiowego i z klimą, i też jesteś bardzo zadowolony. Classic będzie w cenie od 48 tys. zł i będzie można go kupić co najmniej do końca 2020 r. Doskonały wybór na ostatnie auto w życiu, warto zostawić wnukom coś dobrego, solidnego i nieawaryjnego. Mam nadzieję, że w parku prasowym Toyoty będzie taki Yaris Classic, bo niedługo mam żniwa na działce i czymś trzeba te wszystkie kartofelki pozwozić.
A ile kosztuje nowy Yaris?
58 900 zł, to już Wam pisałem. A hybrydowy, czyli ten który ma sens? 76 900 zł. Oprócz hybrydy w ofercie zostają silniki benzynowe 1.0 i 1.5, ale ten drugi nie ma już 4 cylindrów, tylko 3. Trochę szkoda, bo dotychczasowy Yaris z 1.5 to był prawie taki mały Lexus. Nie miał właściwie rywala, może poza Mazdą 2 (w jeszcze bardziej kosmicznej cenie). No ale świat idzie do przodu, a ceny do góry i nic się nie da na to poradzić. Cennik wersji hybrydowej może osłodzić to, że układ napędowy tego samochodu powstaje w Polsce, a więc kupując Yarisa wspierasz polskie miejsca pracy. I tym uderzeniem w ton patriotyczny zakończę moją relację z prezentacji i udam się zapaść w letarg w oczekiwaniu na możliwość przejażdżki Yarisem IV. A przy okazji, amerykańska odmiana Yarisa, czyli licencyjna Mazda 2, właśnie zmarła.