REKLAMA

Mutant z Czarnobyla? Na Ukrainie przyłapano unikatową Toyotę z rynku japońskiego po dziwnym tuningu

Za naszymi wschodnimi granicami jeździ cała masa motoryzacyjnych dziwactw - zarówno modeli, które nie powinny się tam znaleźć, jak i samochody przerobione w sposób cudaczny. Są i też przykłady z obydwu obozów na raz, takie jak opisywana Toyota z Ukrainy.

Toyota Sera military Odessa Duży
REKLAMA

Spokojnie, to nie jest mutant z Czarnobyla. To Toyota znaleziona w Odessie na południu Ukrainy. Samochód przyłapał pan Tom Pluemecke, który zrobił jej zdjęcia, które to następnie wrzucił na motoryzacyjną grupę na portalu Facebook o nazwie Thingies. Jest to samochód o bardzo unikatowej stylistyce, który nawet z daleka przyciągnie uwagę.

REKLAMA

Drzwi jak w McLarenie F1

Tym samochodem okazuje się (do czego zresztą szybko doszedł sam autor) Toyota Sera - model mało znany, ale ci, którzy go znają, uważają go za jeden z najciekawszych modeli w historii japońskiego giganta. To małe (386 cm długości), trzydrzwiowe hatchbacko-coupe wytwarzane w latach 1990 - 1995, przy czym ponad 2/3 produkcji to rocznik 1990. Najważniejszym elementem samochodu były podnoszone do góry drzwi (tzw. motylkowe) - podobne zamontowano 2 lata później w McLarenie F1.

Toyota Sera

Jednak poza fikuśnymi drzwiami stylistyka była raczej konwencjonalna - choć w momencie prezentacji wyglądała nowocześnie, to ogólnie nieco brakuje jej polotu. Przód wygląda podobnie jak w nieco większym modelu Curren, a tył jak w znanej także w Europie Toyocie MR2.

Toyota Sera

Pod maską mógł się znaleźć tylko jeden, jedyny silnik do wyboru - benzyniak o pojemności 1.5 z klasycznej, toyotowskiej serii E. Był to największy silnik z tej serii, której przedstawicieli można było spotkać także w Europie w modelach Starlet i Paseo. Jednostki z serii E były całkiem niezawodne, jednak 110 KM trochę nie pasowało do samochodu o tak awangardowej konstrukcji. Na szczęście całość ważyła poniżej tony i osiągi nie były aż tak złe - 8,6 s do 100 km/h i 180 km/h prędkości maksymalnej. Jednak niektórym to nie wystarczało, i zakładali turbodoładowane silniki 1.3 znane z Toyoty Starlet Glanza, które dysponowały bazową mocą 135 KM, ale dawały się zmodyfikować nawet do 300 KM. Natomiast ci, którzy pragnęli czegoś ekologicznego, przerabiali napęd Sery na elektryczny - kilka takich egzemplarzy powstało w Australii i Nowej Zelandii.

Toyota Sera military Odessa Duży
fot. Tim Pluemecke/Thingies (Facebook)

Wyprodukowano niecałe 16 tys. egzemplarzy, spośród których tylko niecała setka została pierwotnie sprzedana poza Japonią. W Polsce na pewno będą ją kojarzyć miłośnicy serii gier Gran Turismo, gdyż Sera znajdowała się w każdej części i była jednym z ciekawszych dostępnych samochodów.

Więcej ciekawego tuningu znajdziesz tutaj:

Toyota pożeniona z Nissanem

Oczywiście, nie tak szybko, ponieważ tejże Toyocie bardzo daleko do oryginału. Bazą jest model Sera, ale w tym egzemplarzu poczyniono daleko idące modyfikacje, z których najbardziej widoczny jest zupełnie inny przód.

fot. Tim Pluemecke/Thingies (Facebook)

Nowe elementy frontu pochodzą z Datsuna/Nissana Fairlady Z, najprawdopodobniej modelu 240Z z lat 1969 - 1973. Zostały one oczywiście odpowiednio dopasowane do reszty nadwozia pochodzącej z Toyoty, czego jednak nie można o plastikowej nakładce mającej zapewne pełnić rolę zderzaka. Wlot powietrza występujący w Nissanie zastąpiono kawałkiem blachy, zaś na maskę przynitowano element przypominający swoim kształtem przetłoczenie na oryginalnej masce. Całość wykończono wojskową zielenią z grafikami mającymi przywodzić na myśl myśliwce. Mam nadzieję, że elementy przodu przejęto z jakiegoś powypadkowego Nissana, bo fani japońskiej motoryzacji pewnie już szukają adresu autora tego osobliwego dzieła.

Także z tyłu poczyniono pewne modyfikacje - znane z Sery jednolite światła w formie blendy zastąpiono poczwórnymi, okrągłymi, zaś tylną szybę zamieniono na plastikową.

Z Japonii do Ukrainy przejechała pół świata

REKLAMA

Przeróbka jest bardzo osobliwa, bez dwóch zdań. Ale jak Toyota przeznaczona wyłącznie na rynek japoński znalazła się zaraz za naszą wschodnią granicą? Bardzo możliwe, że przez Rosję - wiele samochodów typu JDM trafia do wschodnich rubieży Federacji Rosyjskiej drogą prywatnego importu, choć często się tam nie zatrzymuje. Jadą na zachód za Ural, nierzadko aż do samej Moskwy, ale czasem i jeszcze dalej, docierając do Petersburga, bądź na Kaukaz. Możliwe, że jakiś fan japońskich samochodów z Odessy sprowadził ją sobie z Rosji do Ukrainy - a przed 2014 r. nie był to tak dziwny scenariusz jak teraz, zwłaszcza, że w Odessie mieszka dużo ludzi pochodzenia rosyjskiego. Ewentualnie sam sprowadził ją bezpośrednio z Japonii, ale ludzie których by było stać na coś takiego, raczej by o ten samochód dbali nieco bardziej.

A jeśli myślisz, że widziałeś już wszystko, to zajrzyjmy jeszcze do informacji o samym samochodzie wg danych rejestracji. Wg ukraińskiego serwisu ze spisem tablic samochodowych AwtoNomiera, samochód ten w rejestrze oficjalnie widnieje jako Toyota Sera rocznik 1984 w kolorze czarnym, zarejestrowana w Wielikiej Bałce w obwodzie odeskim. Jako miejsce produkcji wpisane ma dwa kraje - Japonia i Francja. Cóż, parę rzeczy się tu nie zgadza, ale kwestię koloru można wyjaśnić - na zdjęciach z AwtoNomiera można dostrzec, iż w istocie wcześniej ten samochód był właśnie w kolorze czarnym, jednak po przemalowaniu na wojskową zieleń nie dokonano odpowiedniej korekty w dokumentach. Ale że w Ukrainie panuje bałagan w dokumentach samochodowych - wiadomo nie od dzisiaj, są zresztą nawet Polacy, którzy skrzętnie z tego korzystają. Tak czy siak - jest to tylko wisienka na torcie w tej historii tego potworka. Zrodzony z rzadkiej Toyoty z rynku japońskiego, wzmocniony częściami legendarnego japońskiego samochodu sportowego, a w pewnym momencie pokonawszy wielotysięczny dystans z Japonii do Ukrainy. Może lepiej już go ubijmy, zanim złoży jaja.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA