Od dawna mam teorię, że w Polsce można spotkać wszystkie samochody, nawet te najbardziej nietypowe. We Wrocławiu przy ulicy zaparkowała sobie Toyota Century: najbardziej luksusowy samochód japoński w historii, auto cesarzy.
Luksusowe samochody japońskie w Europie czy USA kojarzą się głównie z marką Lexus, ewentualnie Infiniti. Ale Toyota od dziesiątek lat na własny rynek wewnętrzny produkuje coś specjalnego: model Century. To jedyna Toyota z dwunastoma cylindrami pod maską i samochód nigdy nie eksportowany poza Japonię – odpowiada bowiem japońskiemu wyobrażeniu luksusu, z którym Europejczycy czy Amerykanie raczej by się nie identyfikowali. Rocznie sprzedaje się od 1000 do 2000 sztuk tego wozu, więc podejrzewam że Zyskowność z produkcji jest znikoma. Ale chodzi o kwestie prestiżowe, w końcu takim autem jeździ cesarz Japonii.
Skóra? To obrzydliwe
Century jest oczywiście robiona tylko na zamówienie i skóra jak najbardziej występuje na liście opcji, ale japońscy klienci raczej rzadko ją zamawiają. Wnętrze musi być wykończone welurem, wełną i drewnem, a fotele można okryć białymi narzutkami z materiału wyglądającego jak obrus. Wtedy jest luksusowo. Co do silnika V12: ludzie, którzy choć trochę orientują się w tematach samochodów na rynek japoński przeważnie kojarzą sobie Century właśnie z V-dwunastką, tyle że ta jednostka trafiła pod maskę dopiero w roku 1997. Wcześniej wszystkie Century miały silniki V8. Ten zaparkowany we Wrocławiu zapewne też.
Ile było generacji Century?
Na ten temat nie ustają spory. Odrzuciłem Wikipedię, bo ostatnio jestem trochę na nią obrażony i poszukałem we własnych źródłach książkowych. I mogę stwierdzić z największą dozą pewności, że były cztery generacje Toyoty Century. Proszę bardzo:
Tak, wiem – one wszystkie wyglądają niemal tak samo i z natury mają przestarzały wygląd, ale to właśnie trochę o to chodzi. Coś zbyt nowego byłoby zarazem zbyt ostentacyjne i źle widziane. Luksus po japońsku musi być dyskretny, elegancki, nawet nieco wycofany. Z drugiej strony liczba niecodziennych rozwiązań w Century jest ogromna, np. w niektórych egzemplarzach osobne tylne fotele wysuwają się niemal na zewnątrz, bo pozycja, jaką przyjmuje się przy wysiadaniu jest niedostatecznie elegancka i kojarzy się ze zwykłym autem.
Najwięcej uwagi poświęcono tu wyciszeniu. W środku panuje ponoć kompletna cisza, taka wręcz nienaturalna jak na samochód. Nie jeździłem, ale mam nadzieję, że właściciel wrocławskiej Century odezwie się i pozwoli zrobić artykuł o swoim aucie. Na razie gratuluję fantazji i niecodziennego samochodu na polskich ulicach. Ciekawe ile osób rozpoznaje, co to za cacko.
zdjęcia: Radosław Łukasik