REKLAMA

Pamiętacie tragedię OceanGate? Nowa Tesla ma takie samo sterowanie jak Titan

Pamiętacie tragedię OceanGate? Podczas akcji ratunkowej i śledztwa uwagę opinii publicznej przykuł fakt, że sterowanie batyskafu odbywało się za pomocą kontrolera do gier, tzw. pada. Okazuje się, że najnowszy model Tesli obsługuje się tak samo.

Robocab sterowanie padem
REKLAMA

Tesla niedawno znowu zaszokowała świat. Amerykańska firma pokazała elektryczny model Cybercab, który z założenia jest samochodem w pełni autonomicznym i nie ma żadnych tradycyjnych elementów do sterowania. Brak w niej kierownicy oraz pedałów, a deska rozdzielcza ma jedynie centralny ekran. Do tej pory nie było wiadomo, jak wygląda ręczne sterowanie pojazdem, ale teraz już wiemy. Wideo opublikowane przez amerykańskie Petersten Automotive Museum ukazuje, jak Teslą jeździ pracownik marki za pomocą kontrolera przypominającego tzw. pada.

REKLAMA

O padzie do sterowania nową Teslą jako pierwszy napisał portal AutoEvolution, który powołał się na swoje źródło w Petersen Museum, gdzie Cybercab jest obecnie wystawiony. Podobno pracownik Tesli wprowadzał pojazd do obiektu za pomocą małego kontrolera do gier podobnego do tego znanego użytkownikom konsoli do gier Xbox. Podobno urządzenie podłącza się do samochodu i za jego pomocą można sterować autem niczym wielką zdalnie sterowaną zabawką. 

Tesla Cybercab miała premierę w październiku. Od tego czasu pojazd odbywa tournée i pojawia się różnych miejscach. To oznacza, że regularnie jest przestawiany i różne osoby widziały, jak to się odbywa. Niektórzy świadkowie twierdzą, że widzieli kontroler podłączony do samochodu za pomocą kabla. 

Inni mówią, że Cybercab może być również sterowany bezprzewodowo, spoza samochodu. To ma sens, tym bardziej że właśnie takie rozwiązanie zdaje się potwierdzać nagranie z muzeum.

Najważniejsze jest, że Teslą Cybercab można jakoś sterować

REKLAMA

To oznacza, że w potencjalnych podbramkowych sytuacjach istnienie cień szansy, że ktoś (pasażer lub operator) przejmie kontrolę nad pojazdem i zrobi coś, czego nie potrafi maszyna. Miejmy nadzieję, że żaden Cybercab nie skończy jak podwodny Titan, ale pamiętajmy, że jedna Tesla fruwa już nad ziemią po orbicie, a więc nic nie stoi na przeszkodzie przed wysłaniem kolejnej na dno oceanu. Nie byłby to pierwszy samochód elektryczny na dnie morza - pamiętacie jeszcze tragedię transportowca Felicity Ace?

Co prawda, opisuję sprawę z padem jako ciekawostkę, ale uważam, że do tego zmierza branża. Przecież pedały (a przynajmniej gazu) od dawna jest elektroniczny. W kontrowersyjnej Tesli Cybertruck także kierownica nie ma fizycznego połączenia z kołami - wszystko odbywa się elektronicznie. Następny krok to przeniesienie tanich padów ze świata gier do motoryzacyjnej rzeczywistości. Cybercab pokazuje, że to możliwe i całkiem realne. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA