REKLAMA

Ten producent odkleja znaczki z nowych aut, aby sprzedawać je jako egzemplarze w innych wersjach

Tak się nie robi. Nie można dowolnie zmieniać wersji jednego egzemplarza, prawda? Działania Amerykanów pokazują, że wszystko można...

Ten producent odkleja znaczki z nowych aut, aby sprzedawać je jako egzemplarze w innych wersjach
REKLAMA

Motoryzacja to dziedzina, która stale się rozwija, ewoluuje i zmienia. Inżynierowie walczą, żeby robić samochody lepsze, szybsze, oszczędniejsze. Z kolei projektanci starają się, żeby nowe konstrukcje były piękniejsze, a księgowi stają na głowie, żeby pojazdy były bardziej efektywne kosztowo. Zmienia się wszystko, ale są pewne rzeczy, których się nie rusza. Np. jeżeli samochód opuszcza fabrykę w jakiejś wersji, to on już w tej wersji pozostaje do samego końca (mojego lub jej). Tym bardziej dotyczy to limitowanych edycji. Przecież nikt nawet nie wpadłby na pomysł, żeby usuwać logotypy i nazwy wersji na gotowym niesprzedanym samochodzie... tak nie można.

REKLAMA

Okazuje się, że jest na świecie jedna marka, która za nic ma wszelakie reguły, normy i zasady.

Dla tej firmy zerwać logotypy z niesprzedanego samochodu i oferować go jako egzemplarz w innej wersji to nic nadzwyczajnego. Dokładnie tak robi Tesla.

Portal electrec.co donosi, że firma Elona Muska zrywa z niesprzedanych Cybertrucków oznaczenia i zmienia ich wersje jeszcze zanim ktoś się nimi zainteresuje. Rozchodzi się o samochody z premierowej Foundation Series. Te pickupy były zarezerwowane dla pierwszych klientów, mają bogate wyposażenie i są odpowiednio drogie (ok. 20 tys. dolarów więcej niż „zwykły” pickup). I wszystko szło dobrze, dopóki ludzie zabijali się o te samochody. Ale kolejki po Cybertrucki się skończyły i istnienie samochodów Foundation Series straciło sens. Każdy inny koncern zmusiłby swoich dealerów, żeby odkupili te ciężarówki, a następnie wciskali klientom. Jednak tutaj jest mowa o Tesli. Ta firma jest pozbawiona skostniałych zaszłości znanych z innych koncernów. I Tesla uznała, że jeśli Foundation Series nikogo już nie interesuje, to można po prostu odkleić od nich logotypy limitowanej edycji i zrobić z nich zwykłe Cybertrucki. 

To mniej więcej tak, jakby Volkswagen zaczął zaklejać chromowane dodatki w Passatach Highline, bo akurat rynek bardziej chce tańszych Comfortline-ów. Albo jakby BMW odklejało logotypy M od wypasionych egzemplarzy i zamieniało je na Alpina, bo teraz klienci bardziej chcą tych drugich. W dzisiejszych czasach można do tego jeszcze kasować/dodawać elementy wyposażenia za pomocą ingerencji w oprogramowanie. Ostatecznie przecież liczy się, żeby samochód znalazł klienta.

Tak się nie robi...

Z perspektywy pasjonata motoryzacji i klienta nie mieści mi się to w głowie, a pochodzę z Europy, gdzie wersje wyposażenia nie mają jeszcze tak ogromnego znaczenia. A przecież rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych, gdzie nazwa wersji nierzadko jest kluczowa. Weźmy takiego Forda, który w swojej historii ma ogrom przykładów. Są to np. Eddie Bauer, Harley-Davidson Edition, Boss, XLT i wiele więcej...

Tesla pokazuje, że wersja to tylko i wyłącznie plastikowa naklejka.

Samochód trzeba sprzedać i jeżeli klient nie chce akurat wersji o danej nazwie, to nie ma sprawy - wszystko można zmienić. To nowe podejście, wobec którego działania innych marek wyglądają na skostniałe. Ciekawe, czy to się przyjmie...

PS. Najśmieszniejsze jest, że klienci Tesli robią dokładnie odwrotnie i dla nich logo Foundation Series chyba jednak ma znaczenie. W sieci można kupić logotypy „FOUNDATION SERIES” i niektórzy właściciele Cybertrucków naklejają takie znaczki na swoje zwykłe pickupy.

PS2. Piszecie w komentarzach, że to nie jest pierwszy raz kiedy z samochodów są zdrapywane logotypy świadczące o premierowych edycjach. Duży koncern motoryzacyjny, którego nazwa zaczyna się oraz kończy na literę S, podobno też tak robi. Jeśli to prawda, to źle się dzieje... i serce me złamane jest.

Czytaj więcej:

REKLAMA

Fot. Cybertruck Owners Club

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA