Teleexpress odleciał od rzeczywistości. Opowiada dziwne rzeczy o motoryzacji w Norwegii
Z Teleexpressu dowiedziałem się, że w Norwegii jest już więcej samochodów elektrycznych niż spalinowych, czyli ogólny udział aut elektrycznych w całej liczbie pojazdów przekroczył 50 procent. Problem w tym, że to podana w ogólnopolskiej telewizji wiadomość, która nie ma nic wspólnego z prawdą.
Można wyróżnić zasadniczo dwa rodzaje fałszywych wiadomości, lub po prostu kłamstw. Pierwszy to pomyłka wynikająca z niewiedzy i braku weryfikacji źródła. Ktoś coś usłyszał, co wydało mu się sensacyjne i ciekawe, więc klei z tego wiadomość do mediów. Nie chciało mu się szukać, czy to prawda, wystarczy że dobrze brzmiało.
Drugi to zaplanowane kłamstwo, czyli propaganda. Autor wiadomości doskonale wie, że to nieprawda, a jednak tę nieprawdę puszcza w eter żeby zbudować pewne konkretne nastawienie społeczne. Jestem ciekaw, w którą z tych dwóch kategorii wpada poniższy materiał filmowy.
W materiale pada zdanie: Norwegia, jeden z największych eksporterów ropy naftowej na świecie, ma już więcej samochodów elektrycznych niż z tradycyjnym napędem.
To nieprawda, nie ma. Skąd w ogóle taki pomysł?
Samochody elektryczne w Norwegii na koniec roku 2023 stanowiły 24 procent całego parku samochodowego (link do statystyk). Było ich tam 689 tysięcy i jest to siedmiokrotny wzrost w stosunku do roku 2016, kiedy to liczba aut elektrycznych w Norwegii po raz pierwszy dobiła do stu tysięcy sztuk (4 proc. całego parku). Nie wiem jak ktoś wymyślił, że w Norwegii jest już więcej aut elektrycznych niż spalinowych, nigdzie nie trafiłem na choćby ślad takiej informacji. Oczywiście, że w przypadku sprzedaży samochodów nowych te elektryczne odpowiadają już za ponad 90 proc. rynku, ale ta wartość dosyć powoli przenosi się na łączną liczbę samochodów – w ciągu 8 lat nastąpił skok z 4 do 24 proc., teraz tempo zmiany tej proporcji na rzecz EV będzie już malało.
Oczywiście przyjdzie dzień, w którym to będzie prawda
Podobnie gdybym napisał, że „Słońce powiększa się i pochłania Ziemię”, to też pewnego dnia będzie prawda (tylko dużo później). Można przypuszczać, że około roku 2040 rzeczywiście większość samochodów jeżdżących po Norwegii będzie bezemisyjna. Nie jest też prawdą to, co rozpowszechniają przeciwnicy samochodów elektrycznych, że w Norwegii sprzedaż EV „siadła”. Owszem, była krótkotrwała czkawka przy okazji zakończenia jednej partii wsparcia – wtedy w tym miesiącu, w którym przypadała końcówka poprzedniego programu sprzedaż była wyjątkowo wysoka, a w następnym wyjątkowo niska. To standardowa sytuacja, kiedy próbuje się sztucznie regulować rynek. Niczego to nie zmieniło w ogólnym trendzie w Norwegii, gdzie samochody spalinowe poszły już w zapomnienie i bardzo mało kto w ogóle rozważa zakup takiego pojazdu.
Norwegia jest stawiana nam wszystkim za wzór
O, zobaczcie, tak powinniście kupować samochody – jak Norwegowie. Mówią tak producenci, media i instytucje Unii Europejskiej. Ja bardzo chętnie podjąłbym poziom życia Norwegów, ich monstrualne nadwyżki budżetowe, tanią energię odnawialną, surowce naturalne, a nawet tamtejszy klimat. W życiu bym już wówczas nie spojrzał na wstrętne samochody spalinowe, chyba że na jakieś piękne klasyki. Ale dopóki nie wszyscy w Europie są przeobrzydliwie bogaci (i to nie z własnych zasług), nie widzę szansy na powszechną adopcję aut elektrycznych – zwłaszcza w Europie środkowej i wschodniej.