Japoński producent da nam więcej hybryd. Do prądu podchodzi z rezerwą
Subaru „ponownie ocenia” swoją strategię w kwestii samochodów elektrycznych. Wygląda na to, że zamiast modeli na prąd, zobaczymy nowe hybrydy. Czyli to, co lubimy w Europie.

Subaru kiedyś kojarzyło się z silnikami typu boxer, z nieco rajdowym klimatem (w Europie, bo w Stanach Zjednoczonych ludzie niewiele robią sobie z jakiegoś WRC i jakichś Solbergów) i z autem dla indywidualistów. Dziś nie kojarzy się już raczej z niczym, bo stanowi kompletną niszę. Nadal stosuje silniki boxer (teraz zwykle z układem hybrydowym), nadal ma napędy na cztery koła i nadal to samochody, które są trochę inne niż cała reszta: ale dawni fani Subaru zwykle przesiedli się już do czegoś innego, zniechęceni wciąż spadającymi mocami nowych modeli. Przypomnę: aktualny Forester, czyli SUV wielkości Toyoty RAV4, ma tylko 136 KM.
Subaru ma też w ofercie model elektryczny
To Solterra, czyli techniczny krewniak Toyoty bZ4X. Niedawno pokazano także model Trailseeker, czyli Solterrę kombi (dostępną z większą mocą). Wejdzie na rynek w 2026 roku.

Całkiem możliwe jednak, że fani spalinowej motoryzacji odetchną z ulgą, a modeli elektrycznych Subaru raczej przybywać nie będzie - lub jeśli nawet, to niezbyt szybko. Jak donoszą amerykańskie media, z portalem AutoNews na czele, marka z Plejadami w logo obecnie mocno się zastanawia nad dalszą strategią - i te przemyślenia nie wypadają korzystnie dla modeli elektrycznych.
Chodzi między innymi o cła
Kwestia ceł jest spowita mgłą niepewności - i nikt nie wie, jak sytuacja może wyglądać za pół roku czy rok. Subaru szacuje, że trumpowskie cła tylko w tym roku mogą kosztować firmę 2,5 miliarda dolarów. Owszem - marka ma fabrykę w Indianie, ale produkuje tam tylko połowę z wozów oferowanych w Stanach Zjednoczonych. Resztę importuje, co oznacza narażanie się na opłaty.
Mocy produkcyjnej w amerykańskiej fabryce tymczasem nie można zwiększyć tak łatwo, co oznacza, że Trailseeker najpewniej będzie wytwarzany w Japonii. Firma planowała budowę nowej fabryki - tylko dla modeli elektrycznych - obecnie wygląda jednak na to, że będą powstawać tam też auta spalinowe.
Hybrydy na ratunek
Zysk operacyjny Subaru za poprzedni rok fiskalny spadł, podobnie jak sprzedaż (globalnie - o 4,1 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim). Marka musi myśleć o tym, co zrobić, by polepszyć sytuację. Wygląda na to, że wytwarzanie modeli EV nie zadziała.

Klienci podchodzą do elektryków z rezerwą. Ich sprzedaż rozkręca się powoli, zwłaszcza gdy patrzymy na sprawę z perspektywy rynku amerykańskiego. Ratunkiem mogą być hybrydy - albo tworzone we współpracy z Toyotą (to udziałowiec Subaru), albo samodzielnie, na bazie silników typu boxer, jak teraz. Jeśli modele tej marki zaczną wreszcie doganiać mocami rywali, przepis brzmiący „japoński SUV i hybryda” może naprawdę przekonać klientów. Również w Polsce. Może być ciekawie - oby tylko było trochę szybciej.