Przebiłem się przez uzasadnienie sądu dla uchylenia SCT w Krakowie. Warszawa jest przegrana
Poziom prawniczego komplikowania prostych spraw, z którym musiałem się zmierzyć w uzasadnieniu sądu administracyjnego dla uchylenia strefy czystego transportu w Krakowie spowodował u mnie ból głowy, ale też pozwolił uznać, że Warszawa jest przegrana.
Zapoznałem się z niezwykle rozbudowanym uzasadnieniem wyroku unieważniającego strefę czystego transportu w Krakowie wydanym przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. I Wy też możecie, jeśli tylko klikniecie w ten link i będzie się Wam chciało czytać rozważania na temat tego, że istnieją normy-reguły oraz normy-zasady i to jest zupełnie co innego.
Oto powody, dla których sąd administracyjny uznał za zasadną skargę wojewody małopolskiego w sprawie unieważnienia strefy czystego transportu w Krakowie
Po pierwsze: granice i oznakowanie. Sąd w punkcie jedenastym uzasadnienia podkreślił, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której granicami strefy czystego transportu są granice administracyjne miasta Krakowa, ale znaki informujące o strefie znajdą się w przybliżeniu tych granic, w zależności od tego jak układają się drogi. Tym sposobem realne granice strefy czystego transportu w Krakowie byłyby inne niż granice miasta, a co więcej – nie do końca wiadomo jakie, ponieważ rada miasta Krakowa pozostawiła sobie prawo do ustalenia, gdzie postawi oznakowanie. Sąd nie miał więc innej możliwości, tylko stwierdzić, że skoro granice strefy w uchwale nie pokrywają się z tym co ma nastąpić w rzeczywistości, to uchwała jest do istotnej poprawki.
Po drugie: samo słowo „strefa” oznacza fragment obszaru wydzielony z innego terytorium z jakiegoś szczególnego powodu. Nie można ustanowić strefy dla całości, ponieważ wówczas przestaje to wypełniać znaczenie słowa „strefa”. Samym założeniem istnienia stref czystego transportu jest to, że są one fragmentami zabudowy śródmiejskiej, szczególnie gęstej i o dużym ruchu samochodowym, i dlatego wprowadzamy tam inne zasady ruchu niż w pozostałej części miasta. Uchwała zawiera więc błąd założenia, ustanawiając strefę, która nie jest strefą.
Po trzecie: nie ustalono sposobu organizacji ruchu wewnątrz strefy, choć istnieje taki wymóg dla ustanawiania stref czystego transportu. Po prostu uznano, że ruch w strefie jakoś tam będzie się odbywał i to tyle. Zwracam uwagę, że występuje w tym przypadku straszna dezynwoltura prawna, bo skoro prawo wymaga, żeby uchwała o SCT precyzowała organizację ruchu w strefie, to tworzenie uchwały, która tego zagadnienia w ogóle nie dotyka, jest przejawem postarania się na 20 procent.
To są wszystko kombinacje formalne, ale sąd odniósł się też do meritum
Napisano wprost, że istnieje deficyt merytorycznych argumentów dla objęcia strefą całego miasta. I to jest w sumie to, co powinno nas najbardziej zainteresować. A to dlatego, że w świetle powyższych uzasadnień WSA trzeba uznać, że nie ma szans, żeby warszawska strefa czystego transportu też mogła być uchylona. Innymi słowy, mieszkańcy Krakowa mieli mnóstwo szczęścia, że ich rada miasta przedobrzyła i dzięki temu przedobrzeniu można było unieważnić całość uchwały.
W Warszawie strefa jest faktycznie strefą – fragmentem miasta. Jej granice są wyraźnie oznakowane i będą się pokrywały z granicami wyznaczonymi przez znaki. Istnieją, przynajmniej teoretyczne, argumenty za wyznaczeniem jej w strefie śródmiejskiej. Nie wiem dokładnie jak jest z organizacją ruchu wewnątrz strefy, ale skoro nikt tego na razie nie zaskarżył, to pewnie wszystko się zgadza. W związku z tym Warszawa może tylko zazdrościć Krakowowi, który chciał być taki bardzo pierwszy, taki bardzo hop do przodu, że przeskoczył sam siebie. I tym sposobem tysiące kierowców posiadających legalnie zarejestrowane w Polsce samochody z ważnym badaniem technicznym i ubezpieczeniem nie będzie mogło przejechać przez Warszawę choćby Wisłostradą, bo gdzieś kiedyś komuś przekroczył się tlenek azotu.
(pamiętajcie o tym przy wyborach)
Czytaj również: