Ten ciężarowy samodział przybył do skupu złomu na Dolnym Śląsku. Steampunk spotyka Mad Maxa
Rzadko widzi się tak wspaniałe pojazdy wykonane samodzielnie, i to na chodzie oraz zarejestrowane.
Gdybym nie był zawodowym pismakiem żyjącym z zamieszczania bredni w internecie, to chciałbym pracować w skupie złomu albo na stacji demontażu pojazdów. W tym złomie i gratach można zapewne wygrzebać prawdziwe perły. Takie jak to... coś, co przyjechało do punktu skupu surowców wtórnych w Pietrzykowicach na Dolnym Śląsku. To jest naprawdę coś. Tylko co?
Dobrze się zaczyna. Przede wszystkim pojazd wygląda, jakby jechał tyłem do przodu, ale to złudzenie optyczne. Napęd jest chyba na tył, sądząc po traktorowych oponach. Drzwi dla odmiany pochodzą chyba od ciężarówki Star 20 lub 25. Felgi też już gdzieś widziałem, ale nie potrafię do końca powiedzieć gdzie. Równie dobrze to może być przedwojnie. Tylna część pochodzi niewątpliwie z jakiegoś ciągnika, bo ma podnośnik i chyba nawet WOM.
Z tej perspektywy pojazd jest jeszcze bardziej fascynujący. Widać, że przednie i tylne felgi są inne, ale w obu przypadkach to raczej koła przednie niż tylne i pochodzą od jakiejś starej ciężarówki. Zastanawiające są łańcuchy widoczne między kołami – trudno stwierdzić co to za mechanizm i do czego służy, zwłaszcza że taki element znajduje się z obu stron pojazdu. Nie wiadomo dokładnie co kryje się pod pokrywą z drobnymi wylotami, zapewne silnik – ale jaki? Natomiast najbardziej zastanawia mnie ogromny łańcuch widoczny z tyłu pośrodku wozu. Raczej nie jest to napęd rozrządu, spodziewam się tam raczej diesla OHV. Co napędza to wielkie koło zębate?
Star 20 zapewne był dawcą elementów szoferki
No i wreszcie mamy szoferkę-samodział, która może jest tu najmniej ważna, ale trzeba zwrócić uwagę na reflektory umieszczone nie z przodu, a nad szoferką. Tak w ogóle są to na 99% lampy z ciągnika Ursus. Bardzo podoba mi się że jest tylna szyba, a pod nią jest dziura upchana byle czym. Trudno właściwie ocenić jaki to jest typ pojazdu – połączenie ciągnika z ciężarówką i jeszcze jakąś dziwną maszyną o nieznanym przeznaczeniu. Jedno jest pewne: powstała z realnej potrzeby i tę realną potrzebę dzielnie spełnia. Nie musiała być piękna, musiała być użyteczna i pewnie zrobiła o wiele więcej pożytecznych rzeczy w życiu niż większość samochodów osobowych.
Ale jest jeszcze jeden tajemniczy element
To ogromny stelaż z rur idący wysoko nad szoferkę. Nie widać czym się kończy, może to jakiś żuraw? Teoria wydaje się prawdopodobna, ponieważ mocowania rur pod tablicą rejestracyjną (wzruszającą, ale brak danych w UFG) mają zawiasy, a więc całość może być prawdopodobnie opuszczana. Być może łańcuch z kołem zębatym widocznym na poprzednim zdjęciu to właśnie napęd żurawia.
Chętnie bym się dowiedział, ale nie mam żadnego kontaktu do właściciela. Moim zdaniem ten pojazd, jako jeden z niewielu już pozostałych przy życiu przejawów samodzielnej twórczości motoryzacyjnej, zasługuje na jakąś szerszą prezentację. Ale pewnie nie ma na to czasu, bo przecież trzeba ganiać i targać złom. Czekamy teraz tylko na jakiegoś oburzonego dziennikarza z lokalnego dolnośląskiego portalu, który napisze coś w rodzaju „POLICJA NIE MOGŁA UWIERZYĆ!!! POJAZD NIE POSIADAŁ WAŻNEGO CERTYFIKATU UDT” i potem litania straszliwych zbrodni przeciwko bezpieczeństwu publicznemu, jakich dopuścił się konstruktor pojazdu. Powinien przecież co 5 lat kupować w salonie nową ciężarówkę.