REKLAMA

Twój samochód kontra sól drogowa. Sam tej bitwy nie wygra, musisz mu pomóc - tylko jak?

Okres zimowy to zarazem okres, kiedy na drogach stosowana jest sól drogowa w niemałych ilościach. A to oznacza, że samochody są bardziej narażone na korozję.

zima i Toyota GR86
REKLAMA
REKLAMA

Choć na świecie stosowane są różne metody walki ze śliską nawierzchnią, u nas zdecydowanie najpopularniejszym sposobem jest sól drogowa. Jej użycie obniża temperaturę, przy której zamarza woda, w związku z czym przez większość czasu w zimie jeździmy po nawierzchni właśnie mokrej, a nie oblodzonej i zaśnieżonej. No, przynajmniej o ile nie mieszkamy w górach, przy drogach o dwieście osiemnastej kategorii odśnieżania.

Sól drogowa to przyjaciel i wróg jednocześnie

sól drogowa
Polska zima: śniegu nima, za to sól - tej jest full

Dlaczego przyjaciel - już wiemy. Dlaczego wróg... w zasadzie też to wiemy, ale przypomnę. Sól jest substancją silnie higroskopijną, więc jeśli samochód będzie jeździć mocno osolony, to po prostu wilgoć pochłonięta przez sól może być przyczyną rozwoju korozji. I często jest, bowiem kryształy soli wnikają we wszelkie niedoskonałości lakieru i w różne inne zakamarki i zaczynają w połączeniu z wodą siać spustoszenie.

Sól drogowa - jak sobie z nią poradzić i jak chronić przed nią auto?

Zacznijmy od końca. Samochód można choć w pewnym stopniu zabezpieczyć przed szkodliwym działaniem soli drogowej. Jeśli mowa o karoserii, to wiele dobrego można zdziałać porządnym, twardym woskiem, nałożonym na dokładnie umyte, a najlepiej też wyglinkowane nadwozie. Taki wosk to zupełnie inny, znacznie wyższy stopień zabezpieczenia auta niż wosk w formie płynnej, który można spotkać np. w myjni.

Oczywiście z solą drogową jest ten problem, że atakuje ona również - a właściwie przede wszystkim - podwozie. Dlatego krytycznie ważne jest, by warstwa zabezpieczająca przed korozją nie była nigdzie uszkodzona. Jeśli jest, to trzeba by ją uzupełnić - sęk w tym, że nie jest to takie proste jak w przypadku karoserii, choćby ze względu na utrudniony dostęp i konieczność skorzystania z podnośnika czy chociażby kanału.

Wiele osób - wliczając w to pseudo-specjalistów - popełnia tutaj duży błąd. Przed nałożeniem nowej warstwy zabezpieczenia podwozie (lub dane jego fragmenty) nie są wystarczająco oczyszczone i wysuszone, przez co można odnieść po jakimś czasie wrażenie, że wszystko jest okej, podczas gdy pod warstwą np. tzw. baranka korozja rozwija się w najlepsze. Niektórzy nie pamiętają też np. o uzupełnieniu warstwy wosku wewnątrz progów itp., a to również bardzo ważna kwestia.

Często spotyka się też podejście, że nie warto nijak zabezpieczać rdzawych plam, które na aucie i tak już są. To spory błąd, ponieważ sól drogowa może znacznie przyspieszyć korozję tych obszarów i np. być powodem powstania perforacji. Czyli, mówiąc po ludzku, dziur.

Co najmniej część prac można wykonać przy aucie samodzielnie

Można tu wskazać przede wszystkim zabezpieczanie mniejszych ognisk korozji czy woskowanie, ale majsterkowicze zapewne z chęcią zajmą się i podwoziem czy większymi rdzawymi plamami. Inni kierowcy pewnie część lub całość prac będą chcieli zlecić specjalistom, więc tu warto raz jeszcze zaznaczyć, żeby nie był to ktoś pierwszy lepszy, zwłaszcza do zabezpieczania podwozia - bo to się może bardzo brzydko zemścić.

REKLAMA

Jest też grupa osób, które z różnych powodów żadnej z powyższych czynności nie wykonają

Te osoby powinny pamiętać, żeby chociaż regularnie zmywać z samochodu tę sól (nie na myjni automatycznej! Zużyte szczotki mogą tylko pogorszyć sytuację na dłuższą metę), a także o tym, żeby zasolonego, wilgotnego auta nie parkować w ogrzewanym garażu. O tym ostatnim niech pamiętają zresztą wszyscy, jeśli chcą jeździć samochodem, a nie sitem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA