REKLAMA

Oto nowa Cupra Leon. Nawet 310 KM mocy i napęd na obie osie

Kiedy zapowiedziano premierę Cupry Leon i ujawniono pierwsze, tajemniczo zaciemnione zdjęcie, byłem prawie pewien, że będzie to jedno z najciekawszych wizualnie aut tego roku. Dziś zaprezentowano już nową Cuprę bez maskowania i... jakkolwiek próbuję, tak nie mogę ukryć rozczarowania. 

leon cupra 2020
REKLAMA
REKLAMA

Dla przypomnienia, takie zdjęcie udostępniono jakiś czas temu. Trochę je przykadrowałem, żeby było lepiej widać, o co mi chodzi.

Pierwsze wrażenia? Zabójca. Terminator. Predator. Jakieś-inne-groźnie-brzmiące-słowa. Po zobaczeniu czegoś takiego w lusterku natychmiast planowałbym ucieczkę na sąsiedni pas. Albo w ogóle ucieczkę z drogi. Za wszelką cenę. Byle szybko.

Idealnie. Uwielbiam takie złe i groźne hot hatche. Sympatyczne pyszczki niech sobie będą w innych segmentach.

Nie moje preferencje nie mają tutaj znaczenia, bo dzisiaj zaprezentowany i lepiej oświetlony model wygląda tak...

I jak to słusznie padło w rozmowie redakcyjnej - sprytnie to zrobili. Cień na zapowiedzi zasłaniał po prostu wszystko to, co było niezbyt porywające. Jasne, nowy Leon wyglada dobrze. Tak samo dobrze wygląda w wersji Cupra Leon. Ale żeby porywało albo przerażało, przynajmniej w połowie tak, jak na zamaskowanej grafice, to już raczej nie. Jest zdecydowanie zbyt grzecznie, jak na auto, które ma być dopracowane na torze, żeby zachwycać na ulicy. Czy coś takiego.

Tutaj już wygląda lepiej.

Pewnie nie będzie to popularna opinia, ale patrząc na zapowiedź i na wersję finalną mogę napisać tylko jedno - ten grill powinien być większy. Dużo większy. A że wyszłoby wtedy Audi? No trudno. Niektórym swego czasu wychodził Aston Martin i jakoś to nikomu nie przeszkadzało.

Na szczęście dalej nie ma większych powodów do narzekań.

W sprzedaży dostępne będą aż cztery warianty silnikowe.

Pierwszy, słabszy, będzie hybrydą typu plug-in, generującą w sumie 245 KM i 400 Nm. Jednostką benzynową - i nie ma tutaj żadnego zaskoczenia - jest znany z innych modeli grupy VAG silnik 1.4 TSI, wspomagany przez silnik elektryczny o mocy 85 kW (115 KM). Jeśli nie będziemy mieli ochoty na szaleństwa, będziemy mogli na jednym ładowaniu przejechać w trybie w pełni elektrycznym do 60 KM, a przynajmniej tyle obiecuje Cupra, stosując akumulator o pojemności 13 kWh.

Druga jednostka generuje... dokładnie tyle samo mocy - 245 KM. Niższy jest natomiast moment obrotowy (370 Nm), a samego auta nie naładujemy też z gniazdka. Pomimo tej samej mocy w tej wersji za napęd odpowiada wyłącznie benzynowe 2.0 TSI.

Mocniejsza odmiana będzie oferować 300 KM i również nie będzie hybrydą. Cała moc dostarczana będzie z dwulitrowego, czterocylindrowego silnika TSI, spiętego oczywiście z przekładnią DSG. W tym przypadku moment obrotowy rośnie do 400 Nm. Napęd - na przednią oś, podobnie jak w słabszym wydaniu spalinowym i odmianie hybrydowej.

O ile te trzy wersje silnikowe będzie można łączyć z nadwoziem hatchback lub kombi, o tyle czwarty wariant będzie oferowany wyłącznie jako kombi napędzane na obie osie (4Drive). Mowa o odmianie o mocy 310 KM i momencie obrotowym 400 Nm, wydobywanych z tego samego, 2-litrowego silnika benzynowego.

Co poza tym?

REKLAMA

Oczywiście sporo dodatków stylistycznych na zewnątrz i w środku. Oprócz tego m.in. adaptacyjne zawieszenie z opcją wyboru trybów jazdy, progresywny układ kierowniczy, 18- lub 19-calowe felgi w standardzie i hamulce firmowane przez Brembo. W porównaniu do cywilnej odmiany Cupra Leon jest też obniżony o 25 mm z przodu i o 22 mm z tyłu.

Niestety na razie nie znamy jeszcze cen, a na debiut w salonach trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać. I cały czas mam to straszne wrażenie, że Cupra Leon jest zbyt grzeczny wizualnie. Nawet z miedzianymi felgami, akcentami tu i tam, a także spłaszczoną na spodzie kierownicą...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA