REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości /
  3. Felietony

Dzięki autonomicznym i elektrycznym samochodom będą większe korki. Czuję dumę i jednocześnie nic nie rozumiem

Samochody autonomiczne spowodują większe korki, pomogą im samochody elektryczne. Kolejny raport Transport & Environment wprowadza zamieszanie.

30.09.2019
12:11
samochody autonomiczne korki
REKLAMA
REKLAMA

Gdy przeczytałem początek najnowszej przepowiedni organizacji Transport & Environment, wstałem i wyprostowałem się, by odczuwana przeze mnie duma swobodnie mogła rozchodzić się po całym ciele. Póżniej przysiadłem, bo przestałem rozumieć.

W moich zachwytach nad elektrycznym Hyundaiem Kona, zauważyłem niebezpieczną tendencję. Zacząłem jeździć więcej niż potrzebowałem. Było tanio i nie martwiłem się ciągłym odpalaniem zimnego silnika na bardzo krótkich dystansach. Jeśli samochody elektryczne się upowszechnią i wszyscy zaczną robić tak jak ja, natężenie ruchu na pewno znacznie wzrośnie i nadejdzie nowy rodzaj kłopotów - to moja przepowiednia.

Teraz potwierdziła ją organizacja Transport & Environment, dodając jeszcze coś od siebie.

Samochody autonomiczne oznaczają korki

T&E donosi, że rozwój samochodów autonomicznych może skutkować 40 proc. wzrostem emisji spalin do 2050 roku, co oczywiście wszelkie europejskie cele emisyjne uczyni nierealnymi. A miało być tak pięknie - elektrycznie i autonomicznie.

Jeśli rozwój samochodów autonomicznych nie zostanie uregulowany, to natężenie ruchu samochodowego może wzrosnąć od 50 do 150 proc, a godziny szczytu będą trwały praktycznie cały dzień. Główne problemy są dwa: autonomiczność samochodu nie oznacza jego elektryczności, a natężenie ruchu wzrośnie. Myli się jednak ten, kto sądzi, że T&E autonomii nie wspiera.

Autonomiczne - tanio, bo bez kierowcy i elektrycznie

Podobno ma być tak tanio, że zachęci to ludzi do częstszego podróżowania. Pozbawione kierowcy autonomiczne pojazdy mają obniżyć znacznie obniżyć koszty indywidualnego transportu. Dlatego ludzie mają jeździć cześciej i na dłuższych dystansach, a tym samym zwiększać emisję spalin.

samochody autonomiczne korki
Chrysler Pacifica Hybrid - autonomiczny samochód od Google (Waymo).

Jeśli z równania kosztów przejazdu Uberem wyrzuci się wynagrodzenia kierowców, ceny przejazdów faktycznie mogą się obniżyć. T&E twierdzi, że spadną aż o 50 proc. Pożyjemy zobaczymy.

Na razie wygląda to mało prawdopodobnie, bo producenci głośno krzyczą, że rozwój autonomii pociąga za sobą olbrzymie koszty i wzrost ceny samochodów. A jej piąty poziom, konieczny do jazdy bez kierownicy i kierowcy, wcale nie czeka tuż za rogiem.

Autonomiczna rewolucja ma odbywać się w oparciu o samochody elektryczne, którego produkowane są tylko po to by obniżyć średnią emisję dwutlenku węgla w gamie, bo chwilowo zarobić na nich jest trudno. T&E to nie zniechęca w snuciu wizji i odpowiadaniu na pytania, jak powinno być. A być powinno elektrycznie i restrykcyjnie.

Więcej nie sprawdzających się zakazów

Zdaniem T&E, europejskie miasta powinny zakazać wjazdu samochodom autonomicznym z silnikiem spalinowym. Ma to pozwolić ograniczyć emisję o 23 proc. do 2050 roku, w porównaniu ze światem bez elektrycznych i autonomicznych samochodów.

Automatyzacja, elektryfikacja i dzielenie się, to trzy rewolucje, które mogą zmienić sposób, w jaki się poruszamy. Ale to, czy będzie to dobre rzecz dla środowiska naturalnego, czy też dla żywotności naszych miast, zależy całkowicie od wyborów dokonywanych przez rządy. Jeśli chcemy zrównoważonej mobilności, musimy zakazać samochodów bez kierowcy z silnikami spalinowymi i stopniowo ograniczać przestrzeń drogową dla samochodów w naszych miastach. Potrzebujemy by lokalne władze w całej Europie, kontynuowały tą czwartą rewolucję by odzyskać ulice dla swoich obywateli. - Yoann Le Petit, ekspert ds. mobilności w T&E.

Nie ma jak dobrze podparty faktami zakaz. Świat bez elektrycznych samochodów nie istnieje, więc porównanie chyba nie jest zbyt trafne. A 23 proc. wygląda mało imponująco w kontekście globalnego ocieplenia. Teza, że za 30 lat europejskie miasta będą miały problem ze spalinowymi autonomicznymi samochodami też jest dość odważna, bo wiele państw do tego czasu planuje zakazać produkcji samochodów z silnikami spalinowymi. Jak więc mają się stać autonomiczne?

Brak też wyraźnych sygnałów, że zakazywanie wjazdu do miast samochodom spalinowym bądź tylko takim z silnikiem Diesla, wpływa w mierzalny sposób na poziom lokalnego zanieczyszczenia. Nie wiadomo też jakim cudem samochodami jeżdżą lekkomyślni nie-obywatele europejskich miast, a chodnikami chodzą już tylko przejęci poziomem zanieczyszczenia pełnoprawni obywatele. Miejskim smogiem na pewno nie będą przejmować się międzynarodowe korporacje.

Ustanowić tylko elektryczny wynajem

Każdej z firm oferujących transport indywidualny, albo wynajem samochodów na minuty, zależy by zwiększać liczbę przejechanych kilometrów i zachęcać do częstszych podróży. To oznacza więcej spalin.

Model biznesowy takich firm jak Uber opiera się na szybkim rozwoju, a automatyzacja jest jednym z lepszych sposobów na szybki rozwój. Nie ma dla nich znaczenia, czy spowoduje to wzrost emisji i zakorkowanie miast. Nadal jednak wierzymy, że dobrze zarządzane usługi transportu indywidualnego mogą odegrać rolę w zmniejszeniu zależności od samochodu i poprawie mobilności w mieście. Ale władze ustanawiające przepisy muszą wykonać swoją pracę. Pilnie potrzebujemy przepisów, które zapewnią, że taksówki i przewoźnicy typu Uber, w dużych miastach będą używać pojazdów bezemisyjnych nie później niż w 2025 r., a także zachęt do dzielenia przejazdów i stopniowej redukcji miejsc parkingowych dla samochodów prywatnych. - także Le Petit.

Używanie cudzego samochodu zamiast swojego, zmniejsza uzależnienie od samochodu w ogóle. A zakorkowanie miast przez samochody na wynajem, jest z całą pewnością o wiele lepsze od ich zakorkowania przez samochody prywatne. Gdzie jesteś logiko, pojechałaś na spacer autonomicznym samochodem i autopilot nie potrafi wrócić?

T&E problem zbyt dużej liczby samochodów chce rozwiązać zmianą ich własności, tak by na każdym przejechanym przez nas kilometrze zarobiły dwie korporacje, zamiast jednej i jeszcze prognozuje, że będzie taniej. Dotychczas zarabiał producent samochodu, teraz dojdzie usługodawca, któremu samochód, zamiast nam, sprzeda. A my będziemy płacić jedną marżę więcej by postać w korkach. Brzmi jak dobry plan na rozwój motoryzacji.

Zakażmy jeszcze bardziej

REKLAMA

Mam inne rozwiązanie. Po co się męczyć z czwartą rewolucją i zmagać z koniecznością nowego prawodawstwa, skoro pozytywnych efektów nikt nie zagwarantuje. Lepiej zakazać produkcji samochodów w ogóle. Na świecie jest już wystarczająco dużo samochodów. Tym sposobem rozwiążemy problem pod tytułem jakie samochody produkować żeby było dobrze, bo ewidentnie nikt tego nie wie. W bonusie dostaniemy pożądany rozwój sektora mikro i małych przedsiębiorstw zajmujących utrzymywaniem przy życiu przez setki lat istniejących pojazdów.

Wstawianie nowych progów, czy szlifowanie cylindrów, to znacznie lepsza robota niż PowerPoint Management, w którym w ostatnich latach wyspecjalizowało się stanowczo zbyt wiele osób. Oby T&E się myliło, bo czeka nas niewesoła przyszłość. Mimo kilku rys, dogmat, że brak własności samochodów prywatnych i autonomiczna jazda, to odpowiedź na wszystkie problemy, ma się wciąż świetnie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA