Nowy Rolls-Royce Ghost: premiera. Gdy wsiadłem, spadały na mnie gwiazdy, a dywanik masował mi stopy
Nowy Rolls-Royce Ghost oferuje przejażdżkę pod spadającymi gwiazdami i z masażem stóp w pakiecie. Ale w odróżnieniu od poprzednika, trudniej się nim zakopać. No i - co najważniejsze - ma większy bagażnik! Oto, jak wyglądała premiera.
„Pojechałem kiedyś swoim Rollsem zimą do Zakopanego i się zakopałem. Musiałem prosić rodzinę, żeby usiadła z tyłu i dociążyła – inaczej bym nie wyjechał” – powiedział mi właściciel Ghosta poprzedniej generacji, który razem ze mną oglądał najnowszy model.
W tym samochodzie już nie powinien mieć takich kłopotów, bo ma seryjny napęd na cztery koła – podczas gdy poprzednik był tylko tylnonapędowy. Zmiany dokonano na prośbę klientów. Jest wielu takich, którzy chcą mieć napęd 4x4, ale nie planują kupować Cullinana.
Nowy Rolls-Royce Ghost: premiera
Oto najbardziej zaawansowany technologicznie model tej firmy: wcale nie topowy Phantom ani nie Cullinan, a właśnie „tani” Ghost ma na pokładzie najnowocześniejsze systemy i rozwiązania. To dobrze, bo kolejna rzecz, jaką usłyszałem od właściciela starszego Ghosta, to narzekanie na brak m.in. asystenta pasa ruchu w jego wozie z 2018 r. Przy tej długości przydadzą się też seryjne tylne koła skrętne. Wiadomo – Rolls-Royce jest legendą, ale to nie znaczy, że nie można go oceniać trzeźwym okiem, jak każdego innego samochodu.
Pod maską: czysta klasyka
6,75 litra, 571 KM, V12 i zero jakiegokolwiek elektrycznego wspomagania. O ile reszta Ghosta jest wypełniona najnowocześniejszą technologią, to co znajduje się pod maską przypomina rezerwat czasów minionych. I dobrze. Jeśli jakaś firma ma być ostoją „spalinowej tradycji”, to chyba właśnie Rolls-Royce.
Nowy Rolls-Royce Ghost – nowa generacja jest dłuższa o 12 cm od poprzedniej
Płyta podłogowa jest zupełnie nowa, ale rozstaw osi pozostał bez zmian, przynajmniej w wersji krótkiej. Wersja długa będzie dłuższa (z cyklu: najbardziej odkrywcze zdania w historii ludzkości), ale nie mogę jeszcze oficjalnie powiedzieć, że ją widziałem, bo premiera odbędzie się za tydzień. Ciiiii.
Dodatkowe centymetry oznaczają np. większy bagażnik. W stosunku do poprzednika, zmieniono też m.in. kształt maski. W nowym Ghoście ma się ona kojarzyć z taflą jeziora.
Co ciekawe, przedstawiciele marki twierdzą, że nowa generacja jest bardziej dyskretna i „szepcze, zamiast krzyczeć”, w związku z czym lepiej nadaje się na co dzień. Jak jednak wiadomo, nawet najspokojniejszy dżentelmen od czasu do czasu lubi się wydrzeć. Na takie okazje zarezerwowano przycisk do włączania funkcji podświetlania grilla. To z dyskrecją nie ma już nic wspólnego.
Pora wejść do środka. Najpierw siadam z tyłu
Wersja krótka to samochód, który podobno równie miło jest prowadzić, jak siedzieć z tyłu. Tym razem to była tylko prezentacja statyczna, więc o jeździe nie było mowy. Najpierw otworzyłem tylne drzwi. Zobaczyłem jedną z najważniejszych zmian w nowej generacji. Powiedziałbym, że wręcz rewolucyjną!
Parasolkę przeniesiono do tylnych drzwi
Wcześniej była w przednich, ale podobno teraz zrobiono tak, by było wygodniej i żeby właściciel Ghosta już na pewno nie zmoczył sobie drogich ubrań.
Czy powinienem zdjąć buty? – zapytałem przed zajęciem miejsca. Dywanik wykonany z najwyższej jakości wełny jest tak gruby i wspaniały w dotyku, że z jednej strony szkoda mi go ubrudzić, a z drugiej – stawanie na nim bosą stopą musi być po prostu bardzo przyjemne. Tyle że trochę nie wypada.
Zostałem jednak w butach i rozsiadłem się na tylnej kanapie. Główną atrakcją jest tu sufit z diodami, które imitują rozgwieżdżone niebo. Można nawet poprosić, by układały się w ulubiony gwiazdozbiór. Teraz mają też funkcję „spadających gwiazd”. Można pomyśleć życzenie. Podobno właścicielom Rolls-Royce’ów wszystkie się spełniają.
Drzwi otwierają się po wciśnięciu przycisku. Mają specjalny czujnik, który bada, na ile mogą się ruszyć, by w nic nie uderzyć. Oczywiście najlepiej jest stawać przed czerwonym dywanem i otwierać na pełną szerokość.
W środku jest niesamowicie spokojnie
Podczas prezentacji tłumaczono, że wnętrze wygłuszono ponad 100 kilogramami specjalnych materiałów, ale jest w nim „nie za cicho” – czyli tak, by kierowca nadal pamiętał, że jest na drodze i nie słyszał bicia własnego serca.
Zapach, faktura wszystkich materiałów i miękki zagłówek sprawiły, że na tylnej kanapie chętnie bym zamieszkał – byle tylko ktoś donosił szampana (kieliszki są). Ale trzeba jeszcze usiąść za kierownicą. W pokazowym egzemplarzu umieszczono ją akurat po prawej stronie.
Zniknęły analogowe „zegary”
Ktoś kiedyś napisał – chyba nawet na Autoblogu – że analogowe zegary nie tyle przejdą do lamusa, ale staną się oznaką luksusu i będą się pojawiać tylko w najdroższych modelach.
Rolls-Royce Ghost – mimo ceny - nie jest najwyraźniej jednym z nich. Tutaj także za kierownicą umieszczono ekran. Obraz, który się na nim wyświetla, rzeczywiście naśladuje klasyczne wskaźniki ze starszych modeli marki. Zapytałem, czy da się zmienić animację na nowocześniejszą, na wypadek gdyby klient np. miał 19 lat. Nie ma takiej możliwości – odrobinę tradycji trzeba zachować!
Oprócz tego, nowy Ghost ma nowocześniejsze multimedia. Oczywiście, nadal pochodzą z BMW, ale tym razem z najnowszych generacji. Poza tym, to żaden wstyd, bo akurat interfejs z Bawarii jest wyśmienity. Tutaj wzbogacono go jeszcze m.in. o menu sterujące pozycją statuetki na masce, czyli „Spirit of Ecstasy”.
Cena startuje od… zaraz, zaraz, kogo to obchodzi!
Ani cena, ani spalanie, nie są najistotniejszymi kwestiami w przypadku auta tej marki. Najważniejszy dylemat, przed jakim staje posiadacz, to kwestia konfiguracji konkretnego egzemplarza. Na pewno warto zamówić linię biegnącą przez całe nadwozie, bo jest ręcznie malowana przez jednego, jedynego pracownika, który robi to od kilkudziesięciu lat. Kiedyś przyleciał specjalnie do Warszawy, by pomalować dwa używane egzemplarze, które wyjechały z fabryki bez tego dodatku, a nowi właściciele chcieli go mieć. Wylądował, wyjął z torby pędzelek, namalował i odleciał.
Tradycyjnie dla Rolls-Royce’a, górnej granicy ceny nie ma. Poprzedni Rolls-Royce Ghost był najlepiej sprzedającym się modelem marki od jej początków, czyli od 1904 roku. Nowy może powtórzyć ten sukces. Podobno rynek dóbr luksusowych mimo pandemii ma się świetnie, a sprzedaż w Europie ciągle rośnie. Polska stała się już trzecim (!) najważniejszym rynkiem na naszym kontynencie. Wpadlibyście na to 25 lat temu?