Rimac C_Two: 1914 KM, 1,97 s do setki. Elektryczny supersamochód dostępny w Polsce. Widziałem go na żywo
Parametry Rimaca C_Two są tak niesamowite, że aż absurdalne. Miałem okazję obejrzeć ten model na własne oczy i porozmawiać na temat jego sprzedaży w Polsce. Czy znajdą się chętni na wóz za ponad 1,7 miliona euro?
Aston Martin, Koenigsegg, Porsche – oto legendarne, uznane firmy produkujące szybkie i drogie samochody. Co je łączy? Po pierwsze, wszystkie są klientami firmy Rimac Automobili mieszczącej się na przedmieściach Zagrzebia i sprzedającej swoje technologie. Po drugie, produkty tych marek w kwestii osiągów muszą uznać wyższość Rimaca C_Two.
Jest to najmocniejszy samochód elektryczny na świecie.
Pokaz, który odbył się w podwarszawskiej Stacji Klasyki (o której niedawno pisaliśmy), miał konkretny cel. Chodziło o to, by wóz mogli obejrzeć nie tylko dziennikarze, ale i potencjalni klienci. To oznacza, że w Polsce można już zamówić takie auto. Polskim partnerem Rimaca jest firma Born Electric. Na nasz rynek przewidziano 5 sztuk z zaplanowanej na 150 egzemplarzy produkcji modelu C_Two. Dostawy mają rozpocząć się w 2020 roku. Uwaga – delikatnie mówiąc, nie jest tanio.
Cena: 1,7 miliona euro bez uwzględnienia podatków.
Na szczęście to nie jedyna astronomiczna wartość, którą należy wymienić przy opisywaniu C_Two. A pozostałe tłumaczą, dlaczego cena jest tak wysoka. Zacznijmy od mocy i momentu obrotowego: 1914 KM, 2300 Nm. Tu nie ma literówki – naprawdę mówimy o tak kosmicznych wartościach. Przekłada się to na przyspieszenie, które zapewne jest wręcz bolesne: Rimac osiąga 100 km/h w 1,97 sekundy. To wartość, której nie potrafię sobie nawet wyobrazić. Pasażerowie muszą krzyczeć, piszczeć i zapierać się nogami. Prędkość maksymalna wynosi z kolei 412 km/h.
Jak to wszystko działa?
Częste wyzwanie przy absurdalnie szybkich autach to problemy z trakcją. Co z tego, że wóz ma milion koni mechanicznych, skoro nie da się tego efektywnie przenieść na asfalt? Inżynierowie Rimaca znaleźli na to własny sposób. Samochód korzysta z aż czterech silników elektrycznych i każdy z nich napędza jedno z kół. Takie rozwiązanie nazwano Rimac All-Wheel Torque Vectoring System. Efektem mają być stała kontrola nad przekazywanym momentem obrotowym i idealna trakcja. W materiałach prasowych dystrybutora marki rewolucyjność tego rozwiązania jest porównywana do wprowadzenia napędu Quattro przez Audi w latach 80.
Zasięg według WLTP wynosi 650 km.
Mówimy tu oczywiście o „zwykłej” jeździe. Ale podczas jazdy torowej też ma być nieźle: firma zapewnia, że C_Two może pokonać dwa okrążenia północnej pętli Nurburgringu z wykorzystaniem pełnej mocy i bez utraty wydajności. Ładowanie baterii od zera do 80 proc. przy użyciu szybkiej ładowarki ma trwać zaledwie 30 minut.
Tyle cyfr: a jak to wygląda?
Budynek Stacji Klasyki zazwyczaj mieści zabytkowe, dostojne modele. Rimac wyglądał na tle stojących z tyłu Porsche czy starych BMW jak przybysz z innego wymiaru. Nie jestem jednak fanem jego stylistyki. Moim zdaniem prezentuje się dość generycznie.
Konkurenci – o ile można ich tak nazwać – czyli na przykład LaFerrari czy Pagani Huayra – są rozpoznawalni na pierwszy rzut oka. Tymczasem Rimac jest opływowy, nowoczesny i efektowny – ale przy tym wszystkim trochę... nudny. Wygląda tak, jak gdyby wyjechał z gry komputerowej, w której twórcy nie mieli licencji na wykorzystanie prawdziwych modeli i musieli szybko stworzyć coś własnego.
Po wejściu do środka widać sporo najnowocześniejszej techniki. Dotykowe przyciski przypominają trochę te z Mercedesa. Ekran dotykowy jest świetnej jakości. Kierowcę otacza masa włókna węglowego. Ja przyczepiłbym się tylko do kierownicy, która jest zbyt cienka. Jadąc 412 km/h, chciałbym trzymać ręce na grubszym wieńcu.
Może brakuje mi w tym wnętrzu też odrobiny szaleństwa. Jest sterylnie i nowocześnie, ale w samochodzie za taką cenę chciałbym widzieć trochę więcej metalu, pikowanej skóry czy ciekawych detali. Choć całkiem możliwe, że życzenie klienta będzie rozkazem dla pracowników Rimaca i można wykończyć C_Two tak, jak chcemy.