REKLAMA

Było ponad 600 chętnych na fabryczną renowację pierwszej Mazdy MX-5. Wygrał ten egzemplarz

W ubiegłym roku Mazda zaprosiła posiadaczy MX-5 do programu restauracji tego modelu. Kilka dni temu pierwszy właściciel odebrał swoją nową-starą miłość.

restauracja Mazda MX-5
REKLAMA

Keiji Nishimoto kupił swoje NA 26 lat temu. Trafił mu się egzemplarz z limitowanej serii V Special, z zielonym nadwoziem i drewnianymi dodatkami Nardi Torino. Ma go do dziś i jak sam przyznaje - wiążą się z nim najlepsze wspomnienia jego życia. Razem z żoną zjeździli nim całą Japonię. Gdy rok temu zobaczył w prasie informację o rozpoczęciu przez Mazdę programu odbudowy MX-5 pierwszej generacji - od razu zgłosił swój egzemplarz. I w połowie września odebrał swoje stare MX-5 w stanie "jak z fabryki".

REKLAMA

Do pierwszej tury zgłosiło się ponad 600 chętnych. Procedura zgłoszenia jest całkiem prosta, ale Mazda musi zweryfikować stan każdego egzemplarza by sprawdzić, czy nadaje się on do restauracji. Odrzucane były egzemplarze w znacznym stopniu zardzewiałe i te, które brały udział w poważnych kolizjach, albo przeszły jakieś skomplikowane przebudowy. Po odbudowie każdy samochód uzyskuje certyfikat oryginalności wystawiony przez TÜV Rheinland Japan Co., Ltd.

Program restauracji MX-5 pierwszej generacji to dopiero początek

Mazda nie wyklucza rozszerzenia tego projektu na inne modele. Wiadomo też, że przywrócona zostanie produkcja niektórych niedostępnych już elementów. I nie mówimy o kilku podzespołach, a o liście 150 elementów, które będzie można zamówić jako nowe. Na potrzeby restauracji MX-5 przygotowano nawet nową serię drewnianych kierownic i gałek dźwigni zmiany biegów Nardi, a Bridgestone podjęło się produkcji opon SF 325. Największym problemem były natomiast winylowe dachy - niemiecka firma, która je produkowała już się tym nie zajmuje, więc Mazda znalazła dostawcę w USA. 

Stare jak nowe

Pomoc w restauracji klasycznych modeli deklaruje już kilku producentów. W Europie takie rozwiązanie proponuje m.in. Porsche, Mercedes, Lamborghini czy BMW. Jednak próżno szukać takiej możliwości wśród marek popularnych. 

Ponad 20 lat temu z podobnym pomysłem wystartował Nissan w Stanach Zjednoczonych. Wówczas jednak nie chodziło o restaurację samochodów prywatnych właścicieli. Amerykański oddział firmy zaczął po prostu skupować z lokalnego rynku sensownie zachowane 240Z. Następnie auta przechodziły proces pełnej restauracji w 10 wybranych warsztatach i jako nowe wracały do salonu. I tak w 1997 r. można było wejść do salonu i kupić praktycznie nowe 240Z z roczną gwarancją producenta.

W ramach serii Vintage Z odbudowano wówczas 37 aut. 35 trafiło do sprzedaży, dwa zostały w siedzibie Nissana. Podobno część z odbudowanych aut trafiła prosto do Japonii. Za stronie zhome.com można znaleźć informację co stało się z każdym z nich. Wygląda na to, że wówczas 27 500 dolarów było kwotą zbyt wysoką dla posiadaczy Zetek. A kolekcjonerzy woleli auta w oryginalnym stanie zachowania. 

REKLAMA

Nishimoto zapytany co teraz planuje zrobić z MX-5 odpowiedział bez wahania, że będzie nim jeździł przez kolejne 25 lat. I to jedyna słuszna odpowiedź! Ja zrobiłbym to samo.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-16T19:31:07+02:00
Aktualizacja: 2025-05-15T12:30:50+02:00
Aktualizacja: 2025-05-14T12:50:13+02:00
Aktualizacja: 2025-05-14T12:08:15+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T14:18:13+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T13:55:53+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T13:28:40+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA