Kupując auto elektryczne, zdenerwujesz kierowców samochodów elektrycznych. Ustaw się w kolejce
Stacji ładowania dla samochodów elektrycznych przybywa tak wolno, że każdy kolejny kupiony samochód na prąd wydłuża kolejki pod tymi, które już istnieją. Tym sposobem kupując auto elektryczne doprowadzamy do białej gorączki użytkowników innych aut elektrycznych.
Jeśli gardzisz kierowcami samochodów elektrycznych i chcesz, żeby cierpieli, powinieneś niezwłocznie udać się do salonu po nowe, elektryczne cacko. Tym sposobem sprawisz, że kolejki pod stacjami ładowania się powiększą, awantury będą jeszcze częstsze, a kierowcy pozostałych wozów na prąd będą płonąć ze złości jak Lucid Air po uderzeniu w latarnię. Takie wnioski wynikają z raportu ACEA (europejskiego stowarzyszenia producentów samochodów) w sprawie rozwoju sieci stacji ładowania. Aby w okolicach roku 2030 liczba stacji ładowania była wystarczająca dla floty aut elektrycznych, powinno się stawiać 22 tysiące stacji...
Rocznie? Nie, tygodniowo
Obecnie liczba stacji ładowania otwieranych w tygodniu w całej Europie wynosi ok. 3000, czyli osiem razy za mało. Sieć ładowarek rośnie o wiele niższym tempie niż sprzedaż samochodów elektrycznych, nawet mimo niedawnych spadków zainteresowania klientów samochodami na prąd. Obecnie w Unii Europejskiej jest ok. 630 tys. publicznych ładowarek. W roku 2023 liczba ta wzrosła o ok. 150 tysięcy, a do 2030 r. – zdaniem ACEA – powinna osiągnąć 8,8 mln, żeby obsłużyć potencjalnie istniejącą wówczas flotę aut elektrycznych. Czyli jesteśmy zapóźnieni, i to bardzo, a w dodatku jeszcze te stacje ładowania są ekstremalnie nierówno rozłożone. 22,6 proc. wszystkich punktów ładowania znajduje się w Niderlandach. W Polsce mamy niecałe 6500 stacji ładowania, a w Holandii jest ich... 142 tysiące.
Sytuacja ma się oczywiście tylko pogarszać z czasem
Klienci kupują samochody elektryczne, a firmy obsługujące stacje ładowania niespecjalnie je budują. Sprzedaż samochodów jest łatwiejsza i bardziej dochodowa niż stawianie publicznych ładowarek. Od 2017 r. liczba stacji ładowania zwiększyła się sześć razy, ale liczba pojazdów elektrycznych – osiemnaście razy. To oczywiście przekłada się na niższą dostępność stacji ładowania, większe kolejki i nieuchronne konflikty, bo ktoś ładował się dłużej niż powinien, albo co gorsza, skorzystał nie z tego złącza, na które pozwolili mu elektryczni sekciarze. Jeśli liczba stacji ładowania nie zacznie lawinowo rosnąć – a nic na to nie wskazuje – to grozi nam nieosiągnięcie celów redukcji emisji CO2.
Nasuwa się pytanie, po co nam aż 8,8 mln stacji ładowania samochodów elektrycznych
Już teraz w całej Europie jest pięć razy więcej punktów ładowania niż stacji benzynowych. Liczba stacji benzynowych ledwo przekracza 135 tys. Natomiast liczba samochodów elektrycznych zbliża się do siedmiu milionów. To oznacza, że na jedną stację ładowania przypada 11,1 pojazdu. Jeśli każdy ładowałby się tylko godzinę dziennie, to wszystkie by się zmieściły od 8 do 20. To ile mamy mieć tych samochodów elektrycznych, żeby potrzebować prawie 9 mln stacji ładowania?