REKLAMA

Przejeżdżanie autem przez głęboką wodę - nie. Jazda tyłem też nie jest rozwiązaniem

Nie jestem entuzjastą pisania poradnika, jak przejechać przez głęboką wodę. Jedyna rozsądna porada brzmi: nie jechać. Ale może czasami trzeba.

jazda przez wodę
REKLAMA

Uważam, że nie trzeba. Nie trzeba jeździć autem przez głęboką wodę. Podejrzewam, że sytuacje, gdy naprawdę trzeba przez nią przejechać, są nieliczne. Przy każdych dużych opadach deszczu możemy oglądać podobne obrazki. Kierowcy próbują przejechać przez głęboką wodę i dość często utykają, doprowadzając do uszkodzenia samochodu. Większość z tych sytuacji to niepotrzebnie podjęte próby, a nie prawdziwa potrzeba. Niemożliwe jest, by aż tyle osób musiało wieźć przez głęboką wodę do szpitala chorego członka rodziny, czy rodzącą żonę.

REKLAMA

Obecnie zaraz możemy mieć ogłoszony stan klęski żywiołowej, z powodu powodzi w południowo-zachodniej części kraju. Tam faktycznie może wydarzyć się tak, że przez wodę trzeba będzie przejechać. Wciąż jednak najrozsądniejszą poradą jest, nie jechać. Nie ma chytrych sposobów, żeby to zrobić i nie utknąć w głębokiej wodzie. To zawsze jest loteria.

Samochód już nigdy nie będzie taki sam

Najpoważniejszym argumentem przeciw podejmowaniu prób przejeżdżania przez wodę jest zagrożenie życia i zdrowia. Nie działa on na wiele osób. Może przekona ich zatem to, że utopione w wodzie auto nigdy już nie będzie takie samo. Nie da się usunąć śladów obecności wody w pojeździe. Da się wypielęgnować go tak, żeby wyglądał, jakby nigdy nie spotkała go taka przygoda, ale podatność pojazdu na awarie, szczególnie związane z układem elektrycznym wzrośnie. Nie wjeżdża się samochodem osobowym do wody.

Jeśli już ktoś znalazł się w sytuacji bez wyjścia, niech najpierw rozważy, czy na pewno wszystkie wyjścia z tej sytuacji związane są z jazdą samochodem. Lepiej jest pozostawić auto i samemu udać się w bezpieczne miejsce, niż podejmować próbę przedarcia się przez wodę. Lepiej, żeby poradnik, opracowany przez gazetę policyjną, dotyczący ewakuacji z tonącego pojazdu, nigdy się nie przydał. Przed chwilą przeczytałem, że ktoś stracił życie przez to, że jego pojazd utknął w głębokiej wodzie.

Jeśli nie udało mi się zniechęcić was wystarczająco do prób przejechania przez wodę, przejdźmy do porad, jak to zrobić.

Jak przejeżdżać przez wodę samochodem?

Porada pierwsza, nie przejeżdżać. Tak tylko przypominam. Niech chęć dotarcia do celu nie przysłoni kłopotów, jakie może spowodować taka próba. Jeśli już ktoś musi jechać przez głęboką wodę to:

  • niech się zastanowi, czy zna tę konkretną drogę
  • bo musi oszacować ryzyko, jeśli nie zna tej drogi, to nie wie, jak głęboko może być
  • niech popatrzy, jak głęboko w wodzie brodzą inne pojazdy, by oszacować wysokość poziomu wody
  • a potem niech się rozmyśli.

Poważnie, jeśli widzisz, że innym autom woda sięga do progu, odpuść. To już jest za dużo. Takie pojęcie jak głębokość brodzenia w przypadku samochodu osobowego w praktyce nie istnieje. Każdy samochód może inaczej zareagować na tak wysoki poziom wody. Zasadniczo, przejazd, gdy woda wlewa się na maskę, to jest loteria. Właściwie loteria zaczyna się już przy dużo niższym poziomie. Jeśli już ktoś musi jechać dalej, to niech:

  • nie robi tego w towarzystwie innych pojazdów, bo to dodatkowe ryzyko
  • jedzie bardzo powoli, by wytwarzać jak najmniejszą falę, bo fala zwiększa ryzyko zalania samochodu, czyli tak naprawdę układu zapłonowego, alternatora, dolotu powietrza i właściwie wszystkiego
  • jeśli poczuje, że woda przesuwa auto, to raczej już przegrał, ale niech spróbuje wycofać
  • jedzie na wyższych obrotach niż zwykle i raczej zapomni o biegu wyższym niż drugi, a drugi to i tak już zbędne ryzyko.

Jazda tyłem w głębokiej wodzie

Spotkałem się z opinią, że przez głęboką wodę należy przejeżdżać tyłem. Obalmy ten mit, a raczej obalmy 90 proc. tego mitu. Faktycznie, w trakcie jazdy tyłem, fala, którą wytworzymy oblewa bagażnik samochodu, a nie silnik. Ryzyko jego zalania jest więc niższe. Tylko że inne ryzyka są wyższe. Na tym filmie, widzimy, że kierującemu Mercedesem się udało przejechać tyłem.

Tylko zobaczmy, jakie są okoliczności tego przejazdu. Do przejechania miał niewielki odcinek i zapewne znał teren, czyli wiedział, jak głęboko może tam być i w którym miejscu. Poza tym podjął niepotrzebne ryzyko, bo w niewielkiej odległości minął unieruchomione auto. Przy jeździe na biegu wstecznym niewielki ruch kierownicą przekłada się na wielki ruch samochodu. Kolizja była blisko, a osłona silnika po takim naporze wody może już nie być w dotychczasowej formie.

REKLAMA

Jazda tyłem, szczególnie w głębokiej wodzie to trudny manewr. Trudniej utrzymać właściwy tor i prędkość jazdy. Na pewno nie jest to rozwiązanie, które można polecić w każdych okolicznościach. Na znanym terenie, na krótkim, szerokim odcinku ryzyko zalania silnika jest mniejsze. Przy masowej ucieczce przed powodzią, gdy duże fragmenty miasta już są pod wodą, trudno je polecić. Zanim obrócisz auto już wytworzysz dodatkową niebezpieczną sytuację.

Tak jak trudno jest polecić przejeżdżanie przez wodę. Trudno jest podjąć decyzję, że należy odpuścić, ale w większości przypadków tak należy zrobić.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA