Oto przejście dla pieszych w wersji DIY. Stężenie Polski przekroczyło dozwoloną dawkę
Gdyby partyzanckie przejście dla pieszych nie stało się bohaterem reportażu, to ludzie nadal biegaliby po drodze krajowej jak dzikie zwierzęta. Za dużo Polski w Polsce.
Przejście dla pieszych to najwidoczniej bardzo drażliwy temat w naszym kraju. Są miejsca, gdzie przejście stoi obok przejścia, a są takie, gdzie mieszkańcy od lat nie mogą się doprosić o utworzenie im przejścia, żeby bezpiecznie pokonywać drogi. Tego typu sytuacja miała miejsce w Głownie. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad była przez lata głucha na prośby mieszkańców, więc ci postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Po raz kolejny okazało się, że trzeba zrobić dym na cały kraj, żeby zmusić urzędników do działania. Tylko za takie coś jest paragraf.
Partyzanckie przejście w Głownie trafiło nawet na Mapy Google
Historia jest prosta. Prywatny inwestor zbudował park rozrywki w mieście Głowno, ale parking został zlokalizowany po drugiej strony drogi. W 2020 r. wystąpił o zmianę organizacji ruchu, ale projekt zawierał błędy i od tego czasu nie dostarczył do zarządcy drogi poprawionego wniosku. Tymczasem mieszkańcy nie czekali na GDDKiA, tylko sami zaczęli pokonywać jezdnię z najbardziej wygodnym miejscu. Czerwona kreska pokazuje najkrótszą trasę, biała prowadzi do najbliższego przejścia.
Jak na dłoni widać, że pójście po jasnobłękitnej linii to rozwiązanie dla największych legalistów. Doszło do dziwnej sytuacji, że gdy na Mapach Google wyznaczymy trasę, to te każą nam przeskakiwać przez jezdnię.
Pierwszy raz coś takiego widzę i jestem w szoku. Wracając do naszego przejścia - mieszkańcy apelowali o nie, ale nic się nie dało zrobić. Dlatego pewnej listopadowej nocy grupa zatroskanych obywateli wzięła pędzle w dłoń i sama namalowała przejście.
Wyszło całkiem zgrabnie, a do tego zbyt bardzo nie różni się od radosnej twórczości polskich drogowców. Może trochę ten znak jest zbyt nisko, ale niewłaściwa wysokość znaków nikogo nie dziwi. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania mieszkańców. Już dzień później na miejscu zjawili się robotnicy, którym zarządca nakazał usunięcie pasów. Rzecznik łódzkiego oddziału GDDKiA w rozmowie z TVN24 grzmiał, że tak nie wolno robić, że to bardzo niebezpieczne zachowanie. Moim zdaniem bardziej niebezpieczne jest pokonywanie drogi krajowej, ale co ja tam wiem.
Może nie wiedzieliście, ale za malowanie własnych przejść dla pieszych grozi surowa kara
Zgodnie z art. 85 kodeksu wykroczeń za taki czyn jak samodzielne ustanawianie znaków grozi kara aresztu, grzywny lub ograniczenia wolności. Przejście zostało usunięte, ale na tym historia się nie kończy. Zaczyna być po polsku. Na miejsce przyjechała policja, która prowadzi sprawę z art. 85 KW, ale według jej rzecznika - sami występowali już do zarządcy z prośbą o utworzenie przejścia, bo dochodzi tutaj do potrąceń. Burmistrz miasta mówi, że to nie jest miejska droga, ale chętnie wystąpi do GDDKiA z prośbą o przejście, ale Dyrekcja mówi, że już taki wniosek mają, ale od policji i po jego przeanalizowaniu podejmą decyzję. Uważam, że najdalej za dwa tygodnie powstanie tutaj pełnoprawne przejście, bo sprawa zrobiła się medialna.
Znam taką historię z okolic Łukowa
W miejscowości Czerśl droga wojewódzka była w tak tragicznym stanie, że w dziurach można było się kąpać. Mieszkańcy nie mogli doprosić się remontu, więc ktoś powtykał w dziury drzewa.
Sprawa zrobiła się medialna, cała Polska o tym mówiła, przyjeżdżały różne redakcje i jakimś cudem pieniądze na remont się znalazły. Tak wyglądała ta sama droga rok później:
Cud w Czerśli. Takie przykłady jak partyzanckie przejście dla pieszych, czy wzmiankowana droga pokazują, że jeżeli jakiś urząd czegoś odmawia mieszkańcom, to należy zrobić akcję medialną i wtedy dzieją się rzeczy magiczne. Szkoda, że trzeba się posuwać do takich rozwiązań, ale najwidoczniej nie da się inaczej w tym kraju.
Autor zdjęcia głównego: Jan Socik. Zdjęcie z publicznej grupy Głowno - nasze miasto.