REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Niemiecki rząd wycofuje się z planów wprowadzenia ograniczeń prędkości na autostradach

Wygląda na to, że nawet uporządkowani i poprawni politycznie Niemcy nie dają się zwariować.

29.01.2019
14:17
ograniczenia prędkości na niemieckich autostradach
REKLAMA
REKLAMA

W połowie stycznia pisaliśmy o planach wprowadzenia ograniczenia prędkości na wszystkich niemieckich autostradach. Tam, gdzie dziś można jechać ile fabryka dała miałoby się pojawić ograniczenie do 130 km/h. Rozwiązanie to miałoby ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, a przy być może przyczyniłoby się do zmniejszenia liczby wypadków drogowych. Niemcom nie udało się obniżyć poziomu emisji zanieczyszczeń od niemal 30 lat i szukają sposobu na uniknięcie kar wynikających z przekroczenia unijnych limitów. Ograniczenie prędkości na autostradach podobno miałoby w tym jakoś pomóc. 

Wokół projektu przygotowanego przez Nationale Plattform „Zukunft der Mobilität” zrobił się duży szum. 

Nic dziwnego - Niemcy od lat szczycą się swoim przemysłem motoryzacyjnym, a brak ograniczeń prędkości na autostradach uważają za wisienkę na swoim samochodowym torcie. Do tego świetnie rozbudowana sieć autostrad sprawia, że praca 100 czy 150 km od miejsca zamieszkania to u nich coś zupełnie normalnego, a lewy pas autostrady to świetne miejsce do wykorzystania potencjału wszelkiej maści e-Mek, AMG-ów i RS-ów. 

W wyniku tego zamieszania Steffen Seifert - rzecznik prasowy niemieckiego rządu - ogłosił, że rząd zrezygnował z pomysłu wprowadzenia ograniczeń prędkości. Stwierdził, że „są bardziej inteligentne sposoby kontrolowania niż odgórny limit prędkości”. Co dokładnie miał na myśli - tego jeszcze nie wiadomo, ale rząd ma przedstawić swoje propozycje pod koniec marca. Może chodzić o podniesienie podatków zawartych w cenie paliwa, co skłoniłoby część kierowców do oszczędniejszej jazdy. Albo o zachęty finansowe do przesiadki do samochodów elektrycznych, które pomogłyby w ograniczeniu emisji spalin.

Oczywiście słowa rzecznika są komentowane na różne sposoby.

Minister transportu - Andreas Scheuer - cytowany przez portal dw.com stwierdził, że pomysł wprowadzania ograniczenia prędkości „był wbrew zdrowemu rozsądkowi”. W końcu kto chce jeździć 120, czy 130 może tyle jeździć. A kto chce szybciej - może szybciej. 

Za to prawnik Partii Zielonych - Cem Ozdemir stwierdził, że pomysł ograniczeń był „aktem rozsądku”.

Projekt wprowadzenia ograniczeń wywołał bardzo burzliwą dyskusję również na Autoblogu.

W komentarzach pod wpisem Michała jeden obóz założyli zwolennicy ograniczeń, twierdzący, że autostrada to nie tor wyścigowy i że podróżując z rodzinami chcą się na nich czuć bezpiecznie. W drugim obozie zebrali się ci, którzy brak ograniczeń utożsamiają z wolnością i nie zgadzają się z twierdzeniem, że brak ograniczeń jest równoznaczny z niebezpiecznymi wyścigami. Oczywiście do konsensu nie doszło.

REKLAMA

Pytanie czy to faktycznie prędkość jest przyczyną wypadków pozostaje otwarte.

Według Wikipedii na autostrady przypada 31 proc. ruchu samochodowego w Niemczech i dzieje się na nich 13 proc. wypadków drogowych. Według statystyk podsumowujących 2017 r. na milion kilometrów przejechanych przez samochody po autostradach przypada 0,09 wypadku. Na drogach pozamiastowych - 0,22, czyli ponad dwukrotnie więcej. W 2017 r. w wypadkach drogowych na autostradach zginęło 409 osób, w miastach 976, a na drogach pozamiejskich z wykluczeniem autostrad - 1 795. To może by tak dodatkowo ograniczyć prędkość w miastach i na landówkach? Tam to dopiero muszą zasuwać! Oczywiście to statystyki, które przemawiają do mnie, a ja nie pałam żądzą ograniczania prędkości.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA