15 tys. za zarażenie współpasażera. Służbowe podróże staną się ryzykowne
Nie ma lepszego środowiska niż służbowy samochód, by zarobić na koledze z pracy.
Jest świeży projekt ustawy o nieodpłatnym testowaniu pracowników. Jest to bardzo wesoła lektura, ale nie zebraliśmy się tu po to, żeby omawiać jakość stanowionego prawa. Zebraliśmy się, bo osoby pracujące w samochodach mogą na tej ustawie najbardziej ucierpieć (ewentualnie skorzystać). Szczególnie, gdy w samochodach nie pracują same. W porównaniu z osobami w biurach są o wiele bardziej narażone na skutki ewentualnej nowej ustawy.
Jak zarobić na koledze z pracy?
Ustawa o testowaniu i odszkodowaniach od kolegów z pracy powstała w związku z bezprecedensową skalą pandemii wirusa SARS-CoV-2 i związaną z tym zwiększoną nagannością nieprzestrzegania przepisów nakierowanych na walkę z epidemią. Jest nagannie - dlatego trzeba wprowadzić inne instrumenty niż szczepienia, bo te nie dają pełnej ochrony, tak napisano w uzasadnieniu. Szczególnie interesujące w projekcie ustawy jest to, że:
- pracodawca może zażądać od pracownika okazania negatywnego wyniku na COVID-19,
- pracownik, który nie podda się testowi będzie dalej mógł świadczyć pracę i to na dotychczasowych zasadach,
- ale może być pociągnięty do odpowiedzialności w określonych sytuacjach.
Dlatego brak testu może spowodować konieczność wypłaty zobowiązania odszkodowawczego zarażonemu koledze z pracy.
- Jeśli inny pracownik będzie miał podejrzenie, że do zakażenia doszło w miejscu pracy, może wystąpić z wnioskiem o wszczęcie postępowania w przedmiocie świadczenia odszkodowawczego z tytułu zakażenia się wirusem SARS-CoV-2,
- musi wskazać, z kim miał kontakt, a pracodawca to sprawdzić,
- jak wykaże, że miał kontakt z osobą, która nie przedstawiła negatywnego wyniku testu, to ma szansę na odszkodowanie.
Wysokość odszkodowania to pięciokrotność minimalnego wynagrodzenia za pracę, które wynosi obecnie 3010 zł. Jeśli pracowników bez testu będzie więcej, to się zrzucą. Całość chytrego planu na nic, jeśli pracodawca nie poprosił nikogo o przedstawienie wyniku testu. Wtedy nie zapłaci kolega, ale można uzyskać odszkodowanie od pracodawcy. On sam może ubiegać się o odszkodowanie od pracownika, jeśli zakażaniem zakłóci pracę zakładu. Dziur w tym chytrym koncepcie można znaleźć sporo, ale jedna kwestia może dotyczyć kierowców.
Zaraziłem się w samochodzie od kolegi
Można wykpić całkowicie ten projekt, ale są osoby, które boją się zakażenia w miejscu pracy. Bo na zakażonych nie reaguje szef, bo współpracownicy nie przejmują się tym, że kaszlą przez osiem godzin. Dla wielu z nich takim miejscem pracy jest służbowy samochód.
Spędzasz z kimś kilka lub kilkanaście godzin w ciągu dnia w dość szczelnej klatce. Jego bakterie stają się twoimi, podobnie jak wirusy. Delegacje służbowym samochodem, wspólne busy, kabiny samochodów ciężarowych, to idealne miejsce do łatwego wskazania winnych zakażenia. Jeśli przez cały tydzień, poza swoją rodziną, widywałeś tylko kolegę ze służbówki, to odpowiedź na pytanie - kto mnie zaraził - może być dość prosta. Nakichałeś na mnie Zdzisiu, należy się 15 tys. zł.
Samochód pozostawia mniej wątpliwości niż biuro
W biurze można zarządzić pracę zdalną. Pracowników rozsadzić, nakazać częste wietrzenie pomieszczeń, dezynfekcję wspólnych powierzchni, nakazać noszenie maseczek, ograniczyć liczbę krzeseł w jadalni, zakazać obsługi kserokopiarki, odwołać zebrania lub przenieść je online. W samochodzie tego wszystkiego zrobić się nie da.
Fala odszkodowań od współpracowników raczej nas nie zaleje, ale jakkolwiek to brzmi - trwają prace nad możliwością wydębienia pieniędzy od kolegi, za to, że przy nas kaszlał, gdy jechaliśmy autem. Czy był winien? Zazwyczaj nie wiadomo, wirus się nie spowiada skąd przyleciał. Winny rozpływa się w biurowej masie pracowników. W samochodzie trudniej się wybronić. Siedziałeś, jechałeś, kaszlałeś to płać.
W biurze trzeba analizować zapisy monitoringu, ewidencje wejść i wyjść, jeśli takie istnieją. Może być trudniej potwierdzić, że dwie osoby miały kontakt i jak długi był. Podróżujący służbowo są w innej sytuacji niż pracownicy biur. Te przepisy mogą namacalnie ich dotknąć.