REKLAMA

Jeśli odśnieżać drogi rowerowe, to tylko szuflą. Jazda traktorkiem to zbyteczna emisja CO2

Oczywiście że jechałem dziś na rowerze, tak jak codziennie. Ja i dwóch innych wariatów. Przy okazji widziałem na własne oczy odśnieżanie chodnika szuflą i to mnie zainspirowało...

poziome znaki pod śniegiem
REKLAMA
REKLAMA

Nie da się już za bardzo jeździć na rowerze. Odśnieżone wcześniej drogi rowerowe pozamarzały i przysypał je biały puch. Jedziemy więc po śniegu, pod którym jest lód i to jest dość istotny problem w utrzymaniu równowagi. Chyba rzeczywiście dzisiejsza aura skutecznie wytrzebiła rowerzystów, bo tak wyglądała popularna droga rowerowa – na upartego można tu zobaczyć trzy ślady rowerów, które pewnie przejechały tędy od rana. I jeden ślad kółek wózka dziecięcego.

Problem polega na tym, że gdyby chcieć odśnieżyć tę drogę rowerową, na której zrobiłem to zdjęcie, nawet tylko na połowie jej długości, to przy użyciu minitraktorka zajęłoby to minimum 2 godziny. W tym czasie pewnie udałoby się odśnieżyć jakieś 5-6 km drogi, zwłaszcza że traktorek musi przejechać dwa razy, bo ślad po jednym przejeździe jest wąski, a cała zaspa pozostała po takim przejeździe idzie na chodnik i trzeba ją zepchnąć na bok. To i tak optymistyczne założenie, które nie bierze pod uwagę, że to co odśnieżyło się 2 godziny wcześniej, trzeba odśnieżyć ponownie. W każdym razie te 2 godziny odśnieżania to jakieś 7 litrów oleju napędowego. 7 litrów oleju napędowego spalone, żeby drogą przejechało może kilkunastu rowerzystów w jeden dzień. Jak dla mnie brzmi jak zbyteczna emisja dwutlenku węgla do atmosfery. Ci rowerzyści mogą śmiało zrezygnować z kilku dni jeżdżenia w roku i gdy pada śnieg, po prostu skorzystać z komunikacji zbiorowej.

Mój bilet autobusowy z przedwczoraj.

To dlatego – stwierdzam to ze smutkiem – że nie każda pogoda nadaje się na rower. Nawet gdybyśmy odśnieżyli wszystkie drogi rowerowe w sekundę, i zbudowali miliard km darmowych, szerokich dróg rowerowych z superprzyczepnego asfaltu, to gdy jest zimno i bździ śnieg, ludzie nie wsiądą na rowery i nie będą powszechnie pedałować. To, że gdzieś na świecie kiedyś wystąpiła taka sytuacja, nie znaczy że jest ona regułą.

Czy gdybym chciał latem jeździć do pracy na nartach biegowych, należałoby dla mnie naśnieżać chodnik?

Czy gdybym miał sześć palców, mógłbym oczekiwać że w każdym sklepie będą sześciopalczaste rękawiczki? No właśnie. Rowerzyści zimą to zupełny margines. Jestem w tej grupie i nie domagam się żadnych przywilejów. Uważam, że można nas śmiało olewać, bo jesteśmy garstką świrów i nasze decyzje nie mają żadnego wpływu na transport.

REKLAMA

Uważam też, że nie ma żadnego powodu, aby odśnieżać jezdnię na ulicach, gdzie nie jeździ komunikacja publiczna

Po co odśnieżać jezdnię tam, gdzie jeżdżą tylko samochody prywatne? Samochody prywatne są nieefektywnym środkiem transportu. Efektywna powinna być komunikacja zbiorowa i powinna mieć absolutny priorytet we wszystkich kwestiach, włącznie z odśnieżaniem. Jeśli gdzieś jeździ autobus – odśnieżać i trzymać w standardzie „czarnej jezdni”. Jeśli nie jeździ – można zostawić, kierowcy sobie poradzą. Jak chcą mieć odśnieżone, to niech się skrzykną, wezmą szufle i sobie odśnieżą – swoją prywatną drogę dla swoich prywatnych samochodów. I tak samo powinno być z rowerzystami. Chcesz mieć odśnieżone – łap się za szuflę, a miastu nie przeszkadzaj, bo ono musi odśnieżyć drogę, z której korzysta największa grupa, czyli pasażerowie komunikacji miejskiej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA