Nowiutkie rondo idzie pod nóż. Nie da się go objechać
77 mln złotych, 7 km nowej drogi, huczne otwarcie i rondo, które po zaledwie kilku miesiącach od oddania do użytku trzeba poprawiać. Powód? Nie było... zgodne z prawem.

Żeby było jednak bardziej "po naszemu", początkowe zwracanie uwagi na to, że projekt tego skrzyżowania i organizacja ruchu na nim nie są zgodne z prawem, zostało zbyte stwierdzeniem, że wszystko się zgadza i nie należy się przesadnie interesować.
Co było nie tak z rondem na obwodnicy Strzelec Krajeńskich?
Skrzyżowanie o ruchu okrężnym, które oddano kierowcom i pozostałym uczestnikom ruchu do użytku w lutym tego roku, wyglądało tak (zdjęcie "oficjalne"):

Z pozoru wszystko się zgadza - jest rondo, jest asfalt, są nawet łączone drogi dla pieszych i rowerów. Szybko można jednak zauważyć, że brakuje jednego elementu - w miejscach przecięcia się drogi dla pieszych i rowerów z jezdnią wyznaczono tylko i wyłącznie przejścia dla pieszych, ignorując przejazdy dla rowerzystów. Pomijając już całkowicie brak łącznika między drogami dla pieszych i rowerów w "górnej" części ronda na zdjęciu i fantazyjne korytkowanie w lewym dolnym rogu - to właśnie ten element wzbudził najwięcej kontrowersji.
W teorii, żeby pokonać takie rondo, rowerzysta musiałby wielokrotnie zsiadać z roweru - w ekstremalnym przypadku nawet ośmiokrotnie. W praktyce natomiast pewnie i tak nikt by z tego roweru nie zsiadał, najwyżej zwalniając przed przejściem, żeby upewnić się, czy może bezpiecznie przejechać. Można też zadać filozoficzne pytanie, czy takie skrawki drogi dla pieszych i rowerów, upchnięte między przejściami dla pieszych, spełniają znamiona "drogi dla rowerzysty" z PoRD, która przebiega w kierunku, w którym rowerzysta planuje jechać - jeśli nie, to na dobrą sprawę można byłoby sporą część tego ronda objechać rowerem, a potem spierać się z policją albo sądem, że było to legalne.
Problem tego ronda i braku przejazdów był jednak poważniejszy:
Takie rozwiązanie jest niezgodne z prawem.
Jak informował serwis Rynek Infrastruktury, zielonogórskie GDDKiA miało prostą odpowiedź na pytanie, dlaczego zdecydowano się na takie rozwiązanie. Według wypowiedzi rzeczniczki wynikało to z tranzytowego charakteru drogi i wysokich prędkości pojazdów na jezdni. Powołano się jednocześnie - umiarkowanie trafnie - na ogólne wytyczne Ministra Infrastruktury oraz dodano standardowe "jest zgodnie z projektem".
Jednocześnie GDDKiA dość agresywnie broniło się przed zarzutami w internecie, choć nie da się nie odnieść wrażenia, że odnosiło się wyłącznie do tych zarzutów, do których chciało się odnieść. Podobnie było zresztą ze stosowaniem się do wytycznych - w tym i własnych.
Niestety problemy z taką argumentacją były dwa. Po pierwsze - jest to typowa argumentacja urzędnicza, tj. "zgadza się na papierze". Założenie, że w teoretycznym i idealnym świecie w takim miejscu rowerzysta faktycznie sześciokrotnie zejdzie z roweru i będzie go prowadził przez przejście dla pieszych, nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość i nie jest realnym środkiem na podniesienie bezpieczeństwa rowerzysty. Analogiczną sytuacją jest ustawienie ograniczenia do 30 km/h na szerokiej drodze - nikt tyle nie będzie jechał, ale w dokumentach będzie to wpisane w kolumnie "działania podnoszące bezpieczeństwo ruchu drogowego".
Drugi problem był niestety poważniejszy, ale żeby faktycznie coś z nim zrobić, niezbędna była interwencja o poziom wyżej - w Ministerstwie Infrastruktury.
Do tego organu zwróciło się Bractwo Rowerowe z Radomia, zgłaszając wątpliwości co do zgodności takiego rozwiązania z prawem. Żeby nie było zbyt łatwo, tutaj też nie udało się za pierwszym razem - w piśmie zostały bowiem wspomniane - oprócz właściwego rozporządzenia - wytyczne projektowania infrastruktury dla rowerów, które... nie są prawnie obowiązujące, a są jedynie - cóż - wytycznymi. I taka też nadeszła odpowiedź - że wytyczne to wytyczne i można z nich korzystać albo nie.
Dopiero drugie pismo, w którym odniesiono się wyłącznie do rozporządzenia, przyniosło skutek.
Zgodnie z najnowszymi informacjami podanymi przez Rynek Infrastruktury, Ministerstwo Infrastruktury zwróciło się do GDDKiA o zmiany w organizacji ruchu w taki sposób, żeby ta była... "zgodna z obowiązującymi przepisami prawa".
O co dokładnie poszło? O "czterdziestkę".
A dokładniej o rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 24 czerwca 2022 r. w sprawie przepisów techniczno-budowlanych dotyczących dróg publicznych i paragraf 40, którego pierwszy punkt brzmi:
Części drogi przeznaczone do ruchu rowerów projektuje się z zachowaniem ciągłości tras dla rowerów w ramach projektowanego odcinka drogi i poza nim.
Nie wiadomo, jak poszło zachowanie ciągłości takiej trasy poza fragmentem widocznym na zdjęciu, ale nie ma raczej wątpliwości, że w ramach projektowanego odcinka drogi taka ciągłość nie została zachowana. Zamiast tego mamy serię krótkich odcinków dróg dla pieszych i rowerów, które przecinają - i jednocześnie kończą - przejścia dla pieszych. A tego, zgodnie z przepisami - robić nie można. Fakt, że robiono tak przez dekady i prawdopodobnie nie tylko na tej obwodnicy rozwiązano to w ten sposób, niestety nic nie zmienia - są przepisy, więc trzeba się do nich dostosować.
Jedynym pytaniem w kwestii tego, czy na tym rondzie faktycznie zostanie zmieniona organizacja ruchu, jest to kiedy powstał projekt tego odcinka. Wspomniany przepis o zachowaniu ciągłości trasy pochodzi z czerwca 2022 roku i wszedł w życie pod koniec września tego samego roku. Jeśli więc całość miała za sobą odpowiednią papierologię przed tym terminem, to na dobrą sprawę nie ma powodów, żeby domagać się zmiany organizacji ruchu. I tak to się kręci.
Zdjęcie tytułowe oraz to samo zdjęcie w tekście: gov.pl