Najstarsza polska marka motoryzacyjna jest na sprzedaż w promocyjnej cenie. Kto chętny?
Ursus to synonim polskiego rolnictwa. Pierwsze maszyny, tzw. ciągówki opuściły fabrykę ponad 100 lat temu - w 1922 r. Dziś firma znajduje się w upadłości i jest na sprzedaż. Cena wywoławcza to 99 mln zł.
Jeszcze w 2017 r. Ursus S.A. chwalił się na swoim portalu, że podpisał ogromny kontrakt z firmą Industrial Developement Corporation na dostarczenie ponad 5 tys. maszyn do Zambii. Tuż obok można było przeczytać (można nawet dziś), że firma pracuje nad własnym elektrycznym samochodem dostawczym.
Było dobrze, co się stało?
Wydawać by się mogło, że nowe technologie, ogromne zamówienia oraz bardzo bogata historia to przepis na murowany sukces. Niestety to nie wystarczyło, żeby zapewnić rentowność. W 2019 r. do fabryki wkroczył komornik, a w 2021 r. warszawski sąd ogłosił upadłość firmy Ursus S.A. Od tamtej pory firma oczekuje na inwestora. Obecnie trwają procesy przetargowe, ale do pierwszej licytacji z ceną wywoławczą na poziomie 125 mln zł nie stawił się nikt.
Datę kolejnej licytacji Ursusa wyznaczono na 20 czerwca 2024 r., tym razem z ceną wywoławczą na poziomie 99 mln zł. Jak podaje wnp.pl jest ok. 20 proc. mniej niż podczas poprzedniej próby. Czy tym razem znajdzie się chętny na Ursusa? Zobaczymy.
Jeszcze w 2003 r. Ursus produkował ponad 2 tys. maszyn rocznie, a trzy lata później marka świętowała wyprodukowanie półtoramilionowego ciągnika w powojennej Polsce. Niestety sprzedaż spadała, choć wtedy jeszcze nie brakowało optymizmu. Oznaki słabej kondycji firmy przypadały na rok 2011 r. Wtedy to Bumar SA, sprzedał 100 proc. udziałów w firmie do firmy POL-MOT. Nowy właściciel przeniósł produkcję do dawnej Fabryki Samochodów Ciężarowych w Lublinie. Niestety "nowy początek" i radość nie trwały długo - załamanie nastąpiło w 2019 r.
Wygląda na to, że jedyne co Ursus nadal ma, to rozpoznawalność
Większość osób urodzonych w latach 90. lub wcześniej ma jakieś wspomnienia z Ursusem. Ja pamiętam, że kiedy spędzałem dzieciństwo na działce, to jeździłem ciągnikiem po polu z przyczepami, na które ładowano siano. Najlepszy był powrót do domu - wujek przejmował traktor, a ja razem z innymi dziećmi jechaliśmy na przyczepie, na samej górze sterty siana. Teraz istnieje duże prawdopodobieństwo, że nasze dzieci w ogóle nie będą wiedzieć, czym jest Ursus. To wielka szkoda....