Powstał najbrzydszy kabriolet na świecie. To Chrysler LeBaron, ale nieco zmodyfikowany
Już i bez modyfikacji nie było najlepiej, teraz można powiedzieć że z auta wyekstrahowano brzydzian kabrioletanu.
Przejechałem się ostatnio Chryslerem LeBaronem w wersji 3.0 V6 i zastanawiam się, kto to kupował jak było nowe. Długi zwis, kiepska sztywność. Osiągi mocno takie sobie. Wykonanie średnie, spalanie porażająco wysokie. Jedyne, czym to auto się broniło, to fajna linia w stylu amerykańsko-włoskim z dobrymi nawiązaniami do klasyki, smukła i proporcjonalna jak na przednionapędowe kabrio z lat 80.
Jakiś Amerykanin nie mógł tego znieść i zbudował customową budę na podwoziu LeBarona
Uważajcie, teraz będzie zdjęcie. Ostrzegam, nie dla ludzi o słabych nerwach.
Jest idealnie. Chciałbym być przy procesie projektowym. Chociaż może nie, bo sam nie piję i z trudem znoszę pijanych. W każdym razie przerobiono LeBarona na trójkołowiec z jednym kołem z tyłu, z nadwoziem zamkniętym, ale za to bez drzwi. Czemu służy ten fragment nadwozia za dachem?
Idealne są te lampy z autobusu z wbudowanymi światłami cofania, ale do tego jeszcze dodatkowe światła cofania. Podczas cofania musi być z tyłu jasno jak w dzień. Po zawiasach obok tylnej szyby wnioskuję, że ten dach się odchyla. Tylna szyba zostaje jednak na swoim miejscu. Dobrze, teraz czas na przód.
Widać, że wykorzystano tu sporo części z Cadillaca. Może trochę nie pasują, ale kto by się przejmował? Te okrągłe halogeny są jeszcze lepsze, dodają takiego rajdowego klimatu. Nadal jednak jest to tylko moja opinia, tzn. moja opinia jest taka, że Chrysler LeBaron wydaje się autem, które da się tylko poprawić, a jednak komuś udało się pójść w drugą stronę. Problem polega na tym, że moja opinia jest najwyraźniej odosobniona, ponieważ zdaniem sprzedającego ten pojazd wygrał niejedną nagrodę „auta zlotu” w Stanach Zjednoczonych.
Trójkołowy Chrysler LeBaron stoi w małym miasteczku w Karolinie Południowej
Południowa część Stanów Zjednoczonych ma swoje problemy. Jednym z nich była mała pula genetyczna tamtejszych osadników. Chodziło o to że z uwagi na dość rzadkie zaludnienie i duże odległości tamtejsi mieszkańcy trochę za bardzo kisili się we własnym sosie. Sprzyjało to powstawaniu chorób genetycznych typowych dla sytuacji, gdy rodzice dziecka są ze sobą nieco spokrewnieni. Może ten pojazd ma być satyrą na przypadłości tzw. rednecków i wyśmiewać je w ten przewrotny sposób. Być może te nagrody na zlotach to zbierał ironicznie. Może być też tak, że jest to sztuka nowoczesna, a ja jej nie rozumiem, bo nie mam dostatecznie dużo wyczucia i wiedzy w temacie. W każdym razie cena to 7200 dolców.
Można się śmiać z tego pojazdu, ale to śmiech przez łzy
To dlatego, że w Ameryce nadal można budować dziwne pojazdy, nadal istnieje kultura „kustom” (koniecznie przez K) i oczywiście jedne wychodzą lepiej, a inne gorzej, ale to już kwestia gustu co się komu podoba. W Europie żadnej takiej wolności nie ma i niczego już sami nie zbudujemy, a nawet jeśli, to z pewnością tym nie pojeździmy. W zamian jednak nie musimy drżeć ze strachu, że gdy kiedyś będziemy potrzebowali karetki, to zbankrutujemy.