REKLAMA

Motocyklista nie żyje po najechaniu na łańcuch. Podejrzenia szły w stronę stalowej linki, to jasne

Rozwieszanie stalowych linek ma być sposobem na motocyklistów jeżdżących po lesie. Może prowadzić do tragedii, choć nie tym razem.

moto cross w lesie
REKLAMA

Krótka informacja obiega dziś Polskę. RRS24.net poinformował, że w sobotę około godziny 17 w Stępienie (gmina Frysztak w województwie podkarpackim) zginął 21-letni mieszkaniec powiatu ropczycko-sędziszowskiego. Motocyklista poruszał się motocyklem typu cross, a do wypadku doszło poza drogą publiczną. Portal podaje, że z niepotwierdzonych informacji od okolicznych mieszkańców wynika, iż poruszający się drogą gruntową motocyklista najechał na rozwieszoną między drzewami linkę. Policja podaje tylko, że poniósł śmierć na miejscu. Jest to klasyczne kowal zawinił, a wiadomo kogo powiesili, choć stalowe linki to jest problem.

REKLAMA
stalowa linka w lesie
Źródło: Nadleśnictwo Iława

Skąd biorą się w lesie stalowe linki?

Do pewnego momentu myślałem, że to tylko legenda, ale faktycznie linki, czy raczej druty, w lasach się zdarzają. Gdy motocrossowcy i kierowcy quadów zaczynają zbyt mocno dokuczać mieszkańcom, któryś z nich potrafi się zdenerwować i posunąć do tak haniebnych sposobów. Rozwieszenie linki lub drutu między drzewami ma spowodować strącenie motocyklisty z maszyny. Prowadzi to do ciężkich obrażeń szyi i może spowodować śmierć. Trudno w tym miejscu nie pomyśleć o dekapitacji.

Rozwieszanie linek to nie metoda fizycznej walki, rozwieszający bardziej chcą pokazać motocyklistom, że mieszkańcy tego terenu naprawdę ich nienawidzą i może warto trzymać się z daleka. Wiele z pokazywanych rozciągniętych drutów to nie legendarna, niewidoczna stalowa linka, która ucina głowę. Część z nich stanowi przeszkodę, a nie gilotynę. Przede wszystkim, rozwieszanie linek jest czynem, za który może rozwieszającego spotkać surowa kara.

Kara za rozwieszenie stalowej linki w lesie

Sprawa nie jest prosta, bo zależy od tego, co się wydarzy. Jeśli rozwieszający miał wcześniejszy spór z konkretnym, poszkodowanym motocyklistą, sprawa może zostać potraktowana zupełnie inaczej. Uszkodzenie losowego motocyklisty może być ścigane z art. 157 kodeksu karnego, ale ten traktuje o średnim i lekkim uszczerbku na zdrowiu, a nie o spowodowaniu śmierci. W przypadku uszkodzenia ciała, grozić może nawet do 5 lat więzienia.

Art. 157.

§ 1. Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, inny niż określony w art. 156 § 1, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia trwający nie dłużej niż 7 dni, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 3.  Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 lub 2 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 2 lub 3, jeżeli naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia nie trwał dłużej niż 7 dni, odbywa się z oskarżenia prywatnego, chyba że pokrzywdzonym jest osoba najbliższa zamieszkująca wspólnie ze sprawcą.

Najtrudniejsze będzie jednak namierzenie osoby, która rozwiesiła linkę. Jeśli nic się nikomu nie stanie, nikt nie będzie szukał właściciela. W przypadku śmierci 21-letniego motocyklisty w Stępinie, namierzenie właściciela linki, mogłoby być jeszcze trudniejsze. Poszukiwania jednak nie będzie.

Zamiast linki wisiał łańcuch

W komentarzach do tej porażającej wiadomości można przeczytać, że wieści o stalowej lince są przesadzone. Teren, na który wjeżdżał motocyklista, miał być wjazdem na teren prywatny. Wjazd miał być zabezpieczony łańcuchem i oznaczony. Policja początkowo nie podała szczegółów, ale też już znamy. TVN24 cytuje Katarzynę Kosturek - oficer prasową z policji w Strzyżowie, która mówi, że:

Okoliczności zdarzenia są wyjaśniane, nikt nie został zatrzymany, to jej dalsze słowa. Opowieść o stalowej lince urosła bardzo szybko, ale nie był to zamach na życie motocyklisty, jak chętnie widzieliby to zwolennicy moto crossu w lesie.

Świat bez stalowych linek i torów do moto crossu

Żyjemy w chorym kraju - taki argument można usłyszeć od miłośników sportów motorowych, bo nie ma toru asfaltowego w ich mieście, albo nie ma toru do moto crossu w ich mieście. Zależy, na czym akurat jeżdżą. Ich zdaniem zdrowy kraj, to taki, w którym każdemu wybuduje się obiekt do realizacji jego pasji. To że po lasach nie wolno pruć quadem albo motocyklem motocrossowym, to jest ich zdaniem zamach na wolność i kompletny absurd lub coś podobnego. Zrozumienie, że ich hobby ma jakieś negatywne konsekwencje nie mieści im się w głowie. Podobnie jak to, że jak czegoś nie da się legalnie robić, to może nie trzeba tego robić w ogóle?

Brak torów nie usprawiedliwia rozjeżdżania lasów i częstego naruszania własności prywatnej. Brak sposobu na moto crossowców nie usprawiedliwia rozwieszania linek jeszcze bardziej. Złość to nie powód do narażania czyjegoś życia, to jest oczywiste. Tym razem stalowa linka nie stanie się przyczynkiem do wojny o prawo do jeżdżenia motocyklem po lesie. Obyśmy nie doczekali takiego momentu, gdy faktycznie taki przedmiot spowoduje czyjąś śmierć.

REKLAMA

Zdjęcie główne: zrzut ekranu z filmu profilu fb Straż Leśna

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-23T10:38:01+02:00
Aktualizacja: 2025-04-22T18:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-22T11:24:57+02:00
Aktualizacja: 2025-04-21T18:10:54+02:00
Aktualizacja: 2025-04-19T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-19T14:03:30+02:00
Aktualizacja: 2025-04-19T11:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-04-19T10:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA