Wygląda niepozornie, ale to najmocniejsza wersja Mercedesa SL R129. Jest potwornie szybka, rzadka i droga. Jeden z egzemplarzy właśnie trafił na sprzedaż.
Mamy 2019 rok. Sprzedaż modeli AMG stanowi aż 6 proc. sprzedaży Mercedesa na całym świecie, a w Polsce – aż 11. Powstają oddzielne salony tylko dla wozów z Affalterbach. Logo AMG pojawia się już nawet na klasie V z odpowiednim pakietem stylistycznym. Coraz więcej klientów wybiera przynajmniej felgi albo dywaniki z trzema literami. Co z tego, że ich wozy mają po 120 koni…
Cofnijmy się do końca XX wieku.
W roku 1997 Mercedes SL R129 powoli zbliża się już do końca swojej rynkowej kariery. Debiutował w 1989 roku: po pamiętającym jeszcze początek lat 70. poprzedniku, czyli R107, był niczym statek kosmiczny. Nowoczesny, szybki, cichy i bezpieczny.
Pod koniec lat 90. był po kilku liftingach i całkiem nieźle znosił próbę czasu, choć na rynku byli już nowocześniejsi konkurenci. Po drodze pojawiło się kilka specjalnych wersji R129. Ale żadna nie była tak mocna jak SL 73 AMG…
Produkowano ją w latach 1997-2001.
Recepta na „siedem trzy” była relatywnie prosta. AMG wzięło największy dostępny silnik (czyli sześciolitrowe V12) i mocno go powiększyło. Efekt to 7,3 litra pojemności (dokładniej: 7291 ccm), 525 KM i 750 Nm. Warto dodać, że mówimy tu o jednostce wolnossącej. Nie było żadnego turbo ani kompresora. Znaną ciekawostką jest też to, że z tej jednostki korzystało później Pagani w modelu Zonda. Czyli w najładniejszym produkcie marki w historii.
Od 0 do 100 km/h: w 4,5 s.
Nawet dziś taki wynik robi wrażenie. Oczywiście SL R129 w każdej wersji miał napęd na tylne koła, więc aby rozpędzić się równie szybko, trzeba było znaleźć kawałek suchego i równego asfaltu.
AMG nie poprzestało na wzmocnieniu silnika. Poprawiono też zawieszenie i ulepszono hamulce. W końcu teoretycznie 73 AMG miało ogranicznik prędkości ustawiony na tradycyjne 250 km/h. Ale po jego zdjęciu mogło jechać prawie 325 km/h, zadziwiając na autobahnie nawet kierowców najmocniejszych Porsche, Ferrari i Lamborghini.
Całość była bardzo dyskretna.
Dzisiejsze modele AMG są zwykle krzykliwe. Mają wielkie znaczki, agresywne zderzaki i olbrzymie wloty powietrza. Tymczasem 73 AMG dla laika wygląda jak „normalny” SL. Zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Żadnego karbonu, tylko klasyczne drewno…
Powstało tylko 85 egzemplarzy. Jeden z nich jest na sprzedaż.
Jeżeli na sali są jacyś chętni, niech stawią się na aukcji RM Sotheby’s w Londynie 24 września. Widoczny na zdjęciach egzemplarz trafi tam pod młotek. Pochodzi z 1999 roku i po japońskich drogach przejechał niecałe 35 tysięcy kilometrów. Cena niemal na pewno przekroczy 100 tysięcy euro. A za kilka lat będzie jeszcze drożej.