REKLAMA

Za kratki za meble w stylu Lamborghini? Piętrowy absurd

Polska firma produkowała meble przypominające fragmenty Lamborghini. Jej właścicielowi grozi 5 lat więzienia. 

Lamborghini Huracan wypożyczalnia
REKLAMA
REKLAMA

Firmę Bojar Car Design można kojarzyć z różnych rzeczy. Na przykład z bardzo dobrej i wiernej repliki Lamborghini z pierwszej dekady lat dwutysięcznych. Opisywaliśmy ją, kiedy jeszcze kierowałem czasopismem Maxi Tuning. Była naprawdę dobra i proporcjonalna, na tyle że aż Lamborghini zagroziło... sami rozumiecie, nawet ja w tym przypadku powiem, że to już trochę przesada. To znaczy można zbudować sobie replikę, ale nie można jej sprzedawać i na tym zarabiać.

Bojar Car Design można też pamiętać z prac nad prototypem Arrinery. Zasadniczo pierwszy samochód od „Veno Automotive” to była replika Lambo od Bojara przebrana w ładniejsze nadwozie. Układ napędowy z silnikiem 4.2 V8 z Audi był właściwie taki sam. Widziałem ten samochód na żywo, a nawet w nim siedziałem i był całkiem dobry jak na samodział. Problem w tym, że potem doszło do jakiegoś konfliktu między firmą Bojar a właścicielami Veno i współpraca została zerwana. 

Tymczasem Bojar Car Design zajmowało się też produkcją mebli

Meble wyglądały jak kawałki Lamborghini. To znaczy były to głównie kanapy, których tył wyglądał jak przód od Lambo. Ceny tych mebli były niemałe, sofa to koszt od 4000 do 7000 euro, biurko – ok. 4000 euro, a wszystko oczywiście stanowiło wytwór ręcznej pracy. Teraz właścicielowi grozi więzienie, bo użył znaku Lamborghini na swoich meblach.

Meble w stylu Lamborghini nie szkodzą firmie Lamborghini

Lamborghini nie produkuje mebli, więc nie wydaje mi się, żeby można było mówić o konkurencji. Raczej nie występuje sytuacja, że ktoś zamiast kupienia prawdziwego Lambo, choć go na nie stać, uzna że wystarczy mu mebel. Trudno porównać samochód z biurkiem, choć Clarksonowi w Top Gear się to udało. 

Zgadzam się w całości, że nie można na takich meblach naklejać logo Lamborghini. Szarżujący byk to zastrzeżony znak towarowy włosko-niemieckiej marki i oczywiście nie powinien być używany bez jej zgody. Za to naruszenie przedsiębiorca będzie musiał odpowiedzieć. Nie rozumiem jednak zupełnie, na czym polega problem poza zastosowaniem logo. Dlaczego meble nie mogą wyglądać jak fragmenty samochodów? Przecież nie jest skopiowany cały samochód, a tylko jego niewielki fragment, jakaś 1/10 całości. Pożyczenie sobie 10% czyjegoś dzieła jest normą w każdej branży, a często produkty są do siebie znacznie bardziej podobne niż w 10%. 

(nie widzę tu niczyjego logo)

W serwisie money.pl przytoczono kuriozalną wypowiedź policjantki

Mowa o funkcjonariuszce wydziału do zwalczania przestępczości gospodarczej, który to wydział zajął się sprawą Bojar Car Design: 

„Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że ich produkty łudząco przypominały auta, które powstają we włoskiej Sant’Agata Bolognese. Warto podkreślić, że są to pojazdy, których wartość znacznie przekracza milion złotych za sztukę” – co za stek bzdur. Meble w stylu Lamborghini w żadnym stopniu nie przypominają aut. Co najwyżej ich fragmenty przypominają kawałki aut. Nie widzę żadnego problemu. Pojazdy, których wartość znacznie przekracza milion złotych – a gdyby wynosiła 50 tys. zł, to problemu by nie było? Serio to zależy od ceny auta?

Bojar Car Design DINDU NUFFIN RONG

REKLAMA

Śmieszne jest twierdzenie, że Lamborghini coś traci na tym, że ktoś produkuje meble inspirowane ich samochodami. Z pewnością mała firma spod Wrocławia zniszczy potęgę marki Lamborghini przez wyprodukowanie paru mebli – nawet nie samochodów, a mebli. Jest to typowa dla korporacji walka z małymi przedsiębiorcami, gdzie w dodatku opinia społeczna staje po stronie korporacji i krzyczy „ale przecież ten zły biznesmen, on NARUSZA PRAWO AUTORSKIE”. Tak, ale na tej zasadzie to koncerny mogłyby opatentować i objąć ochroną wszystko i za chwilę okazałoby się, że nie można produkować niczego, bo ten wzór już dawno zajął Unilever, Apple, Amazon albo Volkswagen.

To podobnie jak z moim ulubionym przykładem krojów czcionek. Projektanci twierdzą, że to oni zaprojektowali dany krój czcionki i żądają pieniędzy za jego używanie, ale sami nie zapłacili ani grosza twórcom litery A czy I. Jeśli Lamborghini ma wyłączne prawa do przodu swojego samochodu, to czy zapłaciło twórcom trójkąta, koła i poziomej kreski? Wątpię. A tymczasem hodowcy byków mogą spodziewać się najścia policji. W końcu ich zwierzęta do złudzenia przypominają logo Lamborghini, a podkreślam że mowa o samochodach wartych ponad milion złotych...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA