Mazda RX-8 z silnikiem z Peugeota. Wszystko, byle nie Wankel?
Mazda RX-8 jest autem, które mogłoby być spełnieniem marzeń wielu fanów modeli sportowych. Mogłoby, ale na przeszkodzie stoi problematyczność silników Wankla. Rozwiązanie? Swap!
Jak mocno nie zaklinaliby rzeczywistości właściciele i ortodoksyjni fani Mazdy RX-8, prawda jest brutalna: nawet przy prawidłowej eksploatacji jej silnik Renesis nie należy do jednostek szczególnie trwałych. Wiele osób decyduje się więc na jego wymianę. Opcji jest wiele: widzieliśmy już choćby RX-8 z silnikiem 1.9 TDI czy rozmaitymi V-ósemkami.
Tym razem pora na uturbione V6.
Można by się spodziewać, że wybór padnie na silnik rodem z innej japońskiej marki (może z Nissana 300ZX Z32? Albo z Mitsubishi 3000GT?), ale nie: sprzedawca opisywanego auta pisze, że jednostka napędowa ma oznaczenie L7XE.
A to oznacza, że pod maską kryje się teraz silnik z krainy sera i wina.
L7XE to fabryczne oznaczenie silnika V6 montowanego w kilku modelach Renault, przy czym nie jest to bynajmniej konstrukcja tej marki. Renault stosowało tu bowiem silnik Grupy PSA o oznaczeniu ES9. Taki motor można było znaleźć w szeregu modeli Citroena (np. w Xantii, C5 czy C6) czy Peugeota (m.in. 406, 605 czy 607), a nawet w niektórych Venturi. Samo Renault z kolei stosowało te silniki m.in. w Lagunie (1. i 2. generacji), ale też w Safrane czy w... Clio V6.
W postaci produkowanej seryjnie, jednostki ES9 zawsze były wolnossące.
Istniało jednak kilka wersji mocy - najsłabsza miała 190 KM, natomiast najmocniejsza drogowa (w poliftingowym Renault Clio V6) - 254. Podstawowe cechy konstrukcyjne były jednak takie same: pojemność skokowa wynosiła 2946 cm3, wszystkie warianty miały też po 2 wałki rozrządu w każdej głowicy (2x DOHC) i 24 zawory. Z perspektywy posiadaczy (obecnych jak i przyszłych) nie bez znaczenia jest fakt, że to całkiem udane konstrukcje, relatywnie rzadko zapewniające nieprzyjemne niespodzianki.
Właśnie taką konstrukcję poddano zaawansowanym przeróbkom.
Efekt prac jest godny uwagi: zamontowany w czarnej Maździe silnik osiąga 360 KM, za co odpowiada przede wszystkim turbodoładowanie, pracujące z ciśnieniem 0,8 bara. To oczywiście nie wszystko: oprócz turbiny silnik uzbrojono też m.in. w większe wtryskiwacze i nowe wałki rozrządu, a za jego pracę odpowiada komputer Ecumaster EMU Black. Nie zapomniano też o nowym układzie wydechowym z tzw. kwasówki - zwracam uwagę na trójkątne końcówki wydechu. Auto przejechało w takiej konfiguracji ok. 10 tys. km (samo nadwozie ma przebieg 112 tys. km).
Ale w tym momencie na arenę wkraczają kwestie walki z fizyką. Silnik 2.9 V6 jest, bądź co bądź, sporo cięższy od seryjnego Renesisa i najprawdopodobniej zmienił też rozkład mas. Żeby zniwelować negatywne skutki zastosowania cięższego silnika i przy okazji po prostu lepiej dostosować samochód do jazdy sportowej, kompletnie przebudowano zawieszenie - jest teraz gwintowane i, jak pisze sprzedawca, ultra sztywne. Hamulców nie wymieniano na skuteczniejsze, ale tarcze i klocki wymieniono na nowe.
Mazda nie jest bez wad - to niemal nieuniknione przy tego rodzaju projektach. W opisywanej RX-8 nie działa klimatyzacja i system kontroli trakcji - spodziewam się, że mógłby być potrzebny jakiś magik, żeby uruchomić jedno i drugie. A i to pod warunkiem, że w aucie jest jeszcze w ogóle miejsce na sprężarkę klimatyzacji.
Cena za to wszystko? W „świątecznej promce” okrągłe 20 tys. zł, do negocjacji.
To mniej więcej górna granica cen seryjnych, nieuszkodzonych RX-8 (choć zdarzają się i takie za 8500 zł, które są opisane jako sprawne). Oczywiście da się wydać znacznie więcej, np. na wersje limitowane lub... inne egzemplarze po swapie. Są na przykład na sprzedaż dwa auta z silnikami RB26DETT z Nissana Skyline GT-R. Tyle że kosztują 53 oraz 57,6 tys. zł. Jasne, silnik Skyline'a to legenda, na dodatek relatywnie łatwa w tuningowaniu - najzwyczajniej w świecie swoje kosztuje. Ale czy tamte RX-8 są warte 2-3 razy więcej niż bohaterka artykułu? Śmiem wątpić.
W każdym razie jeśli miałbym wybrać, to sam brałbym Mazdę z silnikiem Peugeota. Ależ by ludzie dostawali wytrzeszczu po zajrzeniu pod maskę...