Mazda szykuje mocną trójkę. Z turbosprężarką i napędem na cztery koła
Wygląda na to, że spekulacje się potwierdzą – Mazda 3 będzie bardziej hot. Szykuje się powrót wersji MPS?
Napęd na cztery koła już ma, ale turbosprężarka to element, na brak którego najczęściej narzekał Mikołaj w kontakcie z kolejnymi wersjami modelu 3. Sam nie próbowałem, ale według Mikołaja Mazda bez dodatkowego dmuchnięcia „nie jedzie”. Pod względem przyspieszenia nie jest w stanie dotrzymać kroku współczesnym konkurentom.
To się może zmienić – tak twierdzą amerykańscy dealerzy.
Jak pisze Jalopnik, powołując się na swoje sprawdzone źródła, w systemie dealerskim pojawiły się nowe wersje modeli, które zostaną wprowadzone do sprzedaży. Zostały oznaczone jako „Mazda3 HB PP Turbo”. HB sugeruje, że chodzi o hatchbacka, PP może być oznaczeniem jakiegoś specjalnego pakietu, a turbo – wiadomo, to ten sportowy.
Póki co nikt nie potwierdził, że będzie to Mazda 3 MPS, czy po amerykańsku, Mazdaspeed 3.
Nie wiadomo też jaki będzie mieć silnik, ale najbardziej oczywistym i racjonalnym z punktu widzenia kosztów, wydaje się być pomysł wstawienia do trójki turbodoładowanego 2.5, montowanego na wybranych rynkach w CX-5 i szóstce. 250 KM mocy i 420 Nm momentu obrotowego mogłoby zrobić z trójki przyjemnego warmhatcha. Bo umówmy się – żeby nazwać taki auto hothatchem trzeba by dorzucić jeszcze z 50 KM.
Mocniejsza Mazda 3 tylko z automatem.
Według amerykańskich kodów w bazie dealerów, trójka turbo będzie oferowana wyłącznie w zestawieniu z przekładnią automatyczną. I to nie dlatego, że tam wszyscy kupują automaty – w wersji hatchback nawet w Stanach może mieć biegi z łapy.
To jednak sprawia, że jednak trudno oczekiwać, by tę wersję można było nazwać Mazda 3 MPS.
MPS, czy Mazdaspeed zasługuje na coś więcej niż 250 KM w automacie. Nawet jeśli będzie mieć napęd na cztery koła. Może więc chodzi o jakieś Mazdaspeed-line? Albo Pakiet MPS? Wszelkie M-line'y, N-line'y i AMG-line'y mają się dobrze, może to byłaby dobra droga dla Mazdy?
Tak czy inaczej pojemność 2,5 litra i związany z nią podatek akcyzowy pewnie z powodzeniem zabiłby sprzedaż takiej ciekawostki w Polsce. Poza tym, póki Mazda nie ma modelu, który na poważnie obniżyłby średnią emisję CO2 w gamie, trudno oczekiwać, by w Europie pojawił się model, któremu daleko do 95 g/km. Jednym elektrycznym modelem MX-30, Japończycy raczej nie zdziałają wiele.
No i żeby naprawdę robić wrażenie, taki model musiałby wyglądać co najmniej jak ten przygotowany do serii wyścigów aut turystycznych. To by było coś.