Z zewnątrz mogło być gorzej, w środku nie mogło. Oto klasa G od Mansory
Po moim ostatnim wywodzie nt. Mansory, ten niemiecki tuner najwyraźniej próbuje udowodnić, że potrafi zbudować coś jeszcze bardziej okropnego. Ale jeszcze nie ten poziom, do którego nas przyzwyczailiście, niemieccy przyjaciele. Mansory Gronos wyszedł wam idealnie.
Jeśli miałbym w skrócie scharakteryzować Mercedesa klasy G obecnej generacji, zapewne w opisie przewinęłyby się określenia w rodzaju „samobieżna kamienica” i coś o dobrych własnościach terenowych. Aha, i o cenie przyprawiającej albo o siwiznę, albo wypadanie włosów (zależnie od aktualnego stanu skalpu).
Nie stanowi też tajemnicy, że klasa G nie stanowi jakiegoś wzoru elegancji. Przynajmniej do momentu, kiedy nie mamy porównania z nowym dziełem Mansory, nazwanym przez Niemców Gronos. Ów Gronos wygląda tak:
Jak można się domyślać, Mercedes G od Mansory to wersja AMG G 63
Co prawda tej firmie zdarza się także modyfikować słabsze wersje poszczególnych modeli, no ale jeśli coś ma stanowić wizytówkę firmy, to przecież nie zrobią tego na bazie 3-litrowego diesla albo - o zgrozo - dostępnego w Chinach 2-litrowego benzyniaka, prawda?
No dobrze, zobaczmy co tutaj mamy. Nadwozie w bananowym kolorze jest - jak na Mansory przystało - przesadzone i uzbrojone w potężne ilości włókna węglowego, a także w ogromne obręcze. O dziwo nie wygląda to jednak aż tak bardzo źle, jak można by się po tym tunerze spodziewać - daję solidne 3/10. Szczerze mówiąc początkowo nawet nie zauważyłem, że nadwozie zostało poszerzone.
Natomiast wnętrze...
Matko i córko. Albo nie, nie będę ich wołać, bo jeszcze będą do mnie miały pretensje do końca życia.
Nie, czekajcie, trzeba zwracać uwagę na pozytywy, zamiast ciągle narzekać. *myśli gorączkowo* No więc ten, no... eee... Tak, wnętrze jest bardzo jasne, to miła odmiana po tych wszystkich czarnych deskach rozdzielczych z czarnymi dodatkami. Czy już mogę narzekać dalej? Nie będzie długo, obiecuję. Dzięki.
Wnętrze byłoby gorsze tylko wtedy, gdyby za jego wykończenie białym futerkiem zabrała się Kim Kardashian. Ale ponieważ ta pani jest akurat zajęta swoim Lamborghini, to możemy spokojnie uznać, że Mercedes G od Mansory ma jedno z najgorszych wnętrz na tej planecie. Dziękuję, skończyłem.
Pozytywów można się doszukiwać pod maską
Jest ich po kuracji wzmacniającej jakieś 1860, z czego równy tysiąc to maksymalny moment obrotowy, a reszta - moc osiągana przez 4-litrowe V8. Z takimi parametrami kanciasty super-banan jest w stanie osiągnąć 100 km/h w ciągu 3,5 s, czyli aż o sekundę szybciej od seryjnego, 585-konnego auta. Pojazd rozpędza się też do 250 km/h - niby niewiele jak na taką moc, ale seryjna G-klasa AMG pojedzie co najwyżej 240 km/h (z opcją AMG Driver's Package; bez niego 220 km/h).
Z pewnością po stronie zalet można zaliczyć fakt, że powstanie tylko 10 sztuk tego czegoś. Należy tu jednak dodać też jedną poważną wadę: powstanie aż 10 sztuk tego czegoś.
W każdym razie mam nadzieję, że właściciele wszystkich 10 sztuk wiedzą, że takie zestawy karoseryjne niezbyt dobrze znoszą przebywanie poza klimatyzowanym garażem. Jeśli któregoś znacie - przekażcie mu to, tak na wszelki wypadek.