Po tym wyroku na pewno już nie zgłoszę na policję tego, że potrącił mnie samochód, gdy stałem na chodniku. Nie chcę przecież płacić grzywny za utrudnianie ruchu.
W lipcu zeszłego roku na warszawskiej Ochocie pan Wojciech zdenerwował się na kierującą, która wjechała na chodnik w miejscu niedozwolonym przez przejście dla pieszych, łamiąc tym samym art. 26 prawa o ruchu drogowym. Kiedy chciała wyjechać z chodnika i wrócić na jezdnię przez przejście dla pieszych, wszedł za jej samochód, a kierująca potrąciła go cofając, na szczęście nie powodując obrażeń. W tym wątku możecie znaleźć nagranie ze zdarzenia (trzeba rozwinąć komentarze). Widać, że samochód cofa po chodniku, a pieszy po prostu po nim idzie i dochodzi do kolizji.
O sprawie pisał już serwis Bezprawnik
Jazda po chodniku jest w tym miejscu zabroniona, materiały ze zdarzenia są dostępne w internecie i doskonale widać, że pojazd w całości poruszał się po powierzchni wyłączonej z ruchu samochodów, a pieszy po prostu szedł po chodniku i został najechany. Po potrąceniu pieszy wezwał policję, która jednak stanęła po stronie kierującej (podobno sprawczyni przytulała się z policjantką i płakała). Poszkodowanego potraktowano jak sprawcę, który bezczelnie przeszkodził kierującej w nielegalnych manewrach i jeszcze bezczelniej przetrzymywał jej samochód do przyjazdu policji. Sprawa znalazła swój finał w sądzie.
Jak przyznaje sam „sprawca”, generalnie to było na chodniku. Ja wszedłem celowo za nią i stanąłem tak, żeby nie wyjechała. Ale chciałem tylko nagrać to zdarzenie i odejść, a nie trzymać jej w nieskończoność.
I o to rozegrała się sprawa sądowa. Kierującą Yarisem ukarano grzywną 700 zł, ale pieszego też – skazano go na 200 zł grzywny za blokowanie ruchu pojazdu, powołując się na art. 90 kodeksu wykroczeń o tamowaniu ruchu. Chciałbym to jakoś skomentować, ale naprawdę nie wiem jak. Skazano na grzywnę człowieka, który nie chciał dopuścić do powstania wykroczenia. Problem w tym, że kierująca Yarisem działała w pełni umyślnie: z rozmysłem wjechała na chodnik gdzie nie wolno było stawać, z rozmysłem cofała żeby przepchać denerwującego pieszego – i za to wszystko ukarano ją karą tylko o 500 zł wyższą niż pieszego, który szedł po chodniku. Wyjątkowe.
Tak, wiem o co chodziło sądowi
O to, żeby ludzie nie „szeryfowali” i nie brali spraw w swoje ręce, bo „od tego są służby”. Żeby zniechęcić obywateli do przeciwdziałania wykroczeniom i sprawić, żeby co najwyżej „dzwonili na Straż Miejską”, która przyjedzie za 4 godziny, albo w ogóle, a poza tym komu to przeszkadza. Wariat, Wisła się pali – powiedział do mnie kiedyś kierowca, któremu zwróciłem uwagę, żeby nie jeździł po chodniku. No to co że jedzie po chodniku? A gdzie ma jechać, jak nie ma gdzie zaparkować? To znajdź mi miejsce, mądralo – itp. itd. Oczywiście policja daje na to przyzwolenie. Ewentualnie, jeśli całą sprawę się zgłosi, to za jakiś czas kierujący jeżdżący po chodniku może zostanie ukarany – ale zgłaszający pewnie będzie musiał przyjść złożyć zeznanie. To też zniechęca do interesowania się porządkiem w naszej okolicy.
Najlepiej po prostu nie robić nic, albo robić tak jak inni. Jak jedzie na ciebie samochód po chodniku - uciekaj, zejdź na bok, schowaj się, przeproś. W najgorszym razie zrób zdjęcie albo film i wyślij na policję, może kiedyś się tym zajmą. Ale nie próbuj zatrzymywać samochodu, nawet jeśli manewruje między pieszymi po chodniku, bo zapłacisz w sądzie dwie stówy za „blokowanie ruchu”. Ciekawe czy to działa też w przypadku złodziejstwa – jak widzisz, że złodziej cię okrada, to nie przeszkadzaj mu, pozwól mu zabrać twoje rzeczy i odjechać twoim samochodem, a potem zgłoś sprawę na policję. W przeciwnym razie możesz być oskarżony o utrudnianie komuś pracy.
Ale w tej sytuacji panowie ze Stop Cham Warszawa mogą czuć się niekomfortowo. Za przeciwdziałanie wykroczeniom mogą ich czekać surowe kary.