REKLAMA

Samochód solarny w najmie długoterminowym. Lightyear 2 nie przestaje mnie zaskakiwać

Kilka dni temu otwarto zamówienia na samochód Lightyear 2. To auto z panelami solarnymi na dachu. Teraz nadeszła odpowiedź na pytanie, kto wierzy w motoryzacyjne start-upy?

Lightyear
REKLAMA

Zwykle informacje prasowe służą mi do ignorowania informacji prasowych, ewentualnie do okrutnego z nimi postąpienia, wbrew intencjom wysyłających. A jak już dotyczą styku biznesu i motoryzacji, to odsyłam je piętro niżej, mimo że nie mam żadnego "piętro niżej" oprócz piwnicy. Ta informacja od firmy Arval jednak sprawiła, że drgnęła mi powieka. Arval podpisał przedwstępną umowę z firmą Lightyear na 10 tys. pojazdów. I to jest coś, co otwiera oczy niedowiarkom, coś co daje pogląd, po co robi się te wszystkie start-upy, które na pierwszy rzut oka (tego zamkniętego) nie sprawiają wrażenia, że uda im się przetrwać.

REKLAMA
Lightyear

Lightyear 2 - czyli samochód solarny w atrakcyjnym finansowaniu

Tak na pewno będzie, na bank zobaczymy podobnie zatytułowaną ofertę wynajmu długoterminowego auta Lightyear 2. Tego nie będzie się kupować, dostęp do taniego przemieszczania się będzie się wynajmować. Przypominam, co to jest Lightyear.

Lightyear One

O Lightyear 0 pisaliśmy szerzej tutaj. To auto elektryczne z możliwością pozyskiwania energii słonecznej. Taki mokry sen sprzedawcy fotowoltaiki. Lightyear 0 powstał w ograniczonej liczbie sztuk i kosztował 250 tys. dolarów. Cokolwiek dużo, jak na samochód, którego głównym atutem ma być generowanie oszczędności. Miał jeszcze inne przymioty, jak współczynnik oporu powietrza Cx na poziomie 0,17 - czyli całkiem elegancko. Reszta, to tak już bez szału.

10 sekund przyspieszenia do setki i 160 km/h prędkości maksymalnej nie robiło z niego elektrycznego ścigacza, który miałby bić się o rząd dusz z Teslą. Pojemność akumulatorów na poziomie 60 kWh też nie czyniła umożliwiała bicia się na zasięgi, wszystko sprowadzało się do tego, że ma panele solarne na dachu i dzięki temu ma częściowo jeździć zupełnie za darmo. Oczywiście, jeśli się pominie ćwierć miliona dolarów tytułem zakupu. Kleiło się to tak bardzo na siłę.

Wszystko to wyglądało, jak typowy start-up, który po okresie machania szabelką w końcu ujawni, że zależy mu wyłącznie na sprzedaży paneli fotowoltaicznych, a reszta auta, to taki dodatek, który musieli do tych paneli przykleić, żeby znaleźli się inwestorzy. No to właśnie się znaleźli, ale zaskakujące jest to, że faktycznie to auto bedzie dostępne. Może nie dokładnie w sprzedaży i nie dokładnie to auto, ale przyszłość przed tym projektem właśnie nakreślono dość różowo.

Lightyear

Lightyear 2 w Arvalu

Od kilku dni można składać zamówienia na inną wersję Lightyear 0, czyli na Lightyear 2. Dwójka powstanie w większej liczbie egzemplarzy i będzie znacznie tańsza - jej wyjściowa cena to 40 tys. euro. W jaki sposób obcięto cenę tak znacznie, nie bardzo wiadomo, bo dane techniczne pojazdu nie są zbyt obfite w szczegóły.

Z pomocą słońca Lightyear 2 ma przejeżdżać 800 kilometrów w cyklu WLTP. Jeśli zestaw akumulatorów pozostaje bez zmian, to energia słoneczna ma zwiększać zasięg tego elektrycznego samochodu mniej więcej dwukrotnie. Brzmi to trochę, jakby twórcy przebywali za dużo na słońcu, ale poważni ludzie chcą powierzyć im swoje pieniądze. Proszę oto tytuł wspomnianej informacji prasowej:

21 tys. sztuk - to liczba wstępnych zamówień na Lightyeara pochodzących od firm, a 10 tys. z tej liczby ma zgarnąć Arval. Pewnie może się jeszcze z tego jakoś wymiksować, jakby się okazało, że ten zasięg na energii ze słońca to na żywo nie jest tak wspaniały. Arval jest w tej chwili leasingodawcą 1,5 mln samochodów na całym świecie. Wygląda na to, że duży gracz na poważnie uwierzył w ten projekt, więc może i my powinniśmy?

Lightyear

Co myśli przeciętny człowiek wertując ogłoszenia z Oplami z gazem do 10 tys. zł?

Jak to czyta przeciętny obywatel naszego kraju, to może pomyśleć sobie, że poważne kwoty tu padają. 21 tys. sztuk to bardzo dużo samochodów, producent pozyska w ten sposób 840 milionów dolarów. Może to jest przyszłość, może zaraz będziemy się przesiadać do solarnych samochodów i trzeba zrezygnować z czytania ofert z autami z LPG. Chyba nie.

W całej flocie Arvala 10 tys. sztuk Lightyearów to jest odprysk komórki w Excelu. Ile z nich trafi do naszego kraju? Jeszcze nie wiadomo. Zapewne większość z nich rozejdzie się wśród innych firm, które wrzucą sobie tak proekologiczny zakup w koszty i informację o tym postępku wrzucą do raportu rocznego, a może nawet do dwóch raportów. Będzie pięknie na tylu poziomach:

  • zabłyśnie producent, bo sprzeda swój solarny samochód (produkcję przewidziano na 2025 rok),
  • zabłysną leasingodawcy, bo wzbogacą flotę w ultra dziwne auto, o którym się dużo pisze,
  • zabłysną leasingobiorcy, w tych raportach i materiałach marketingowych.

Zwykły obywatel to się nawet do tego Lightyeara nie dopcha i będzie się martwił tym, żeby mu możliwości jeżdżenia Oplem w gazie za szybko nie odebrali. Akcja elektromobilność kręci się doskonale, jest wrażenie, że istnieje szeroka oferta rynkowa, a kolejne innowacje technologiczne prowadzą nas coraz bliżej do upragnionego celu, jakim jest dożycie do roku 2050.

Nic takiego absolutnie się nie dzieje. Żeby osiągnąć jakiekolwiek cele związane z samochodami, globalnym ociepleniem i jakością powietrza w miastach, za każdego sprzedanego Lightyeara należałoby ściągać z drogi jeden milion sprzedanych do tej pory spalinowych samochodów. Może wtedy dokonywałby się jakiś postęp. W tej chwili żyjemy sobie w pięknej iluzji, a w niej obok siebie elektrycznymi samochodami jeżdżą sobie niektóre osoby dobrze życiowo sytuowane, a reszta fotowoltaikę to na dachu domu montuje.

Takiego auta i tak nikt nie kupi, bo nie będzie się dało. Będzie oferowane wyłącznie w atrakcyjnym finansowaniu. Wynajmie je 9 firm i jeden zafascynowany nim fizyczny, zupełnie prywatny obywatel. Firmy przydzielą je pracownikom, którzy potem zapomną, co im przydzielono i zaczną parkować te auta w podziemnym garażu bez dostępu do słońca. Nie po to mają służbowe auto, żeby latać po deszczu. Do żadnych klientów też tym jeździć nie będą, bo u nas ciągle pada i nie ma słońca, a 800 kilometrów zasięgu pewnie pozostanie wartością z katalogu. Choć na takie wątpliwości Lightyear donosi, że 800 kilometrów to zasięg z jeżdżenia po Amsterdamie przez 15 tys. kilometrów rocznie. Nie do końca wiem, co to znaczy, ale ja nie szukam inwestorów.

REKLAMA

I jeszcze jedno, skoro auto z panelami zwiększa zasięg pojazdu prawie dwukrotnie, to po co mu w ogóle 60-kWh zestaw akumulatorów? Przecież to auto praktycznie musi uzupełniać energię w trybie jeden kilometr uzupełniony za jeden przejechany, żeby osiągać 800 kilometrów. Ciągle brzmi to nieprawdopodobnie, ale więksi ode mnie widzą w tym sens. Może trzeba przestać wątpić i czekać na ofertę najmu.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-30T09:15:49+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T17:05:10+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T12:17:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-29T10:39:10+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T16:23:40+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T12:32:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-28T11:02:52+02:00
Aktualizacja: 2025-04-27T11:47:30+02:00
Aktualizacja: 2025-04-25T19:50:47+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA