Królowa już nimi nie polata, ty jeszcze możesz. Land Rover Defender - miniprzegląd ofert
Królowa brytyjska Elżbieta II przez całe swoje panowanie szczególną atencją darzyła markę Land Rover, co więcej – sama jeździła samochodem, oczywiście brytyjskim.
Związki zmarłej królowej z motoryzacją są powszechnie znane i dziś piszą o nich wszyscy, więc podaruję sobie ten fragment. Chciałem jednak zwrócić uwagę, że królowa Elżbieta II swoje panowanie rozpoczęła w roku 1952, a już w 1953 jeździła Land Roverem Series 1. Przez lata najchętniej poruszała się właśnie Land Roverem Series (II, III itp.), później przemianowanym na Defendera, choć widywano ją też w Jaguarze X-Type kombi.
Ostatnimi czasy Defendery mocno poszły w cenę
Trochę nie wiem dlaczego, poza byciem samochodem królowej brytyjskiej i przy okazji mojej ulubionej youtuberki podróżniczej, to ja jakichś istotnych zalet w tym wozie nie widzę. No ale jest okazja, więc ciśnijmy z przeglądem, a nuż trafi się coś ciekawego.
Na OLX jest obecnie wystawionych ok. 100 sztuk klasycznych Defenderów (nieklasycznego testowaliśmy tutaj), lub ok. 120 aut, jeśli doliczymy wszystkie zabytkowe Land Rovery sprzed 1990 r., oznaczane jako Series + numer, np. Series IIA. Była kiedyś nawet taka reklama tego auta, gdzie było hasełko „it's Series about off-roading”, bardzo dobre. Ile trzeba zapłacić za Defendera?
Minimum 30-35 tys. zł, ale takie auto będzie śmieciem
Aluminiowa buda Defendera przymocowana do stalowej ramy powoduje powstawanie korozji będącej efektem różnych potencjałów elektrycznych obu materiałów. To, że aluminiowe poszycie nie rdzewieje po wierzchu, nie oznacza że samochód nie jest przeżarty. Wiele elementów jest stalowych i mogą skorodować. Proszę, znalazłem Land Rovera Series III za niecałe 30 tys. zł. Raczej nie ma co liczyć na to że jest sprawny technicznie.
Przejdźmy do bardziej realistycznych ofert za 45-55 tys. zł
Za tyle można mieć samochód po straży granicznej (nie mówcie Barbarze Kurdej-Szatan). Można mieć długiego, albo krótkiego. Nie są one w najlepszym stanie, ale przynajmniej miały ciekawe „życie”. Ciekawą propozycją jest ten krótki Defender. Nie wiem kto go malował, ale ja też bym tak umiał. Z drugiej strony – złego słowa nie można powiedzieć, bo jest to auto typowo użytkowe i nie musi się błyszczeć jak klejnoty królowej brytyjskiej. Co do tej zmoty, też stawiam na przeszłość w straży granicznej.
Zadziwiająco dobrze prezentuje się ten egzemplarz, i ma ten królewski kolor.
Land Rover Defender od 55 do 80 tys. zł
Mając taki budżet, szkoda tracić czas na jakieś auta w wersji krótkiej. Interesuje nas tylko diesel 200 lub 300 Tdi, długie nadwozie, najlepiej pięciodrzwiowe i podstawowe elementy wyposażenia „wyprawowego”. Mnie osobiście podoba się ten, ale jest w trakcie składania, czyli krótko mówiąc, jest w kawałkach. No trudno - może do czasu sprzedaży sprzedający go złoży. Mimo sporego przebiegu chyba warto zainteresować się tym pojazdem, wygląda na ofertę od prywatnego właściciela. Dla odmiany, mały przebieg nie musi oznaczać dobrego stanu technicznego. Zresztą doświadczenie pokazuje, że dla tych silników 2.5 Tdi przebieg pół miliona kilometrów nie jest dużym wyzwaniem. Ostatecznie nie należy jeszcze pomijać tego ogłoszenia, może biały to nie jest idealny lakier dla Defa, ale lakierem się nie jeździ. Podobny egzemplarz, ale na felgach z Range Rovera, kosztuje już prawie 80 tys. zł – i za tyle bez problemu kupimy znośnego Defendera, właściwie gotowego na jakąś niezbyt forsowną wyprawę, na przykład na pogrzeb królowej.
Land Rover Defender za ponad 80 tys. zł
Za 85 tys. zł odjedziemy autem od handlarza - zielonym, pięciodrzwiowym i z dieslem. Takie średnie bym powiedział, za te pieniądze. Wygląda jak warte jakieś 30 tys. zł mniej. Prawdziwe perły zaczynają się od 100 tys. zł, jak na przykład Defender z długim nadwoziem i silnikiem 3.5 V8. Ależ sztos. Tak, wiem że diesel lepszy, mniej pali i ma więcej momentu z dołu, ale Defender z V8 to jest coś z innej planety, nie dość że brytyjska terenówka, to jeszcze z brytyjskim V8 wzorowanym na 60-letnim silniku Buicka. Królowa na pewno nie jeździła dieslem!
Gigantyczny potencjał do budowy kampera ma ten niezwykły pickup - i to już późna wersja z common rail oraz sześciobiegowym manualem. Demontujemy oryginalną zabudowę i na pickupa nakładamy kamperową nakładkę. Ależ bym nim pojechał na wyprawę nad rzekę Windsor.
Najdroższe są auta przygotowane do wypraw. 185 tys. zł za Defendera 130 pickup z namiotem dachowym – uch, no to jest odważna propozycja, nie wiem czy nawet rodzinę królewską byłoby na to stać, ale kto wie - może rynek go doceni. To wciąż jeszcze nic przy 240 tys. zł za wersję opancerzoną, idealną do wożenia koronowanych głów. Zabawę kończymy na 300 tys. zł za... w sumie nie wiem za co, podejrzewam że połowa tej ceny wystarczyłaby do zbudowania tego projektu.
Na koniec przypomnę tylko, że Defender jest autem bardzo specyficznym. To rodzaj podniesionego dostawczaka, nie ma w nim ani kropelki luksusu, wszystko jest brutalnie podporządkowane użyteczności. Jeśli szukasz terenówki do lansu, to zły pomysł. Przy okazji nie ma co się nastawiać na niezawodność. Ksywka „defekter” nie wzięła się znikąd.
Zabawa się skończyła, ale w przypadku Defendera trwała 68 lat
Królowa Elżbieta rządziła o dwa lata dłużej.