REKLAMA

Masz hybrydową Toyotę - siedź na tylnej kanapie i nie wysiadaj. Wtedy nie ukradną ci akumulatora

Nie znam skutecznej metody na ochronę akumulatorów HV w hybrydowych Toyotach przed kradzieżą. Tymczasem problem jest całkiem rozpowszechniony, a ogromna popularność takich aut na przewozach osób tylko go nakręca.

Masz hybrydową Toyotę - siedź na tylnej kanapie i nie wysiadaj. Wtedy nie ukradną ci akumulatora
REKLAMA

Każdy akumulator z czasem ulegnie degradacji, chociaż te „duże” baterie w hybrydowych Toyotach i tak są dosyć trwałe. To za sprawą sterownika, który stale utrzymuje ich poziom naładowania między 30 a 80 procent, a podładowywanie odbywa się prądem o małym natężeniu. Znacznie szybciej „padnie” mały akumulator rozruchowy, tzw. LV (problem znają zwłaszcza właściciele Yarisów) niż ten główny, zapewniający energię do jazdy. Kiedy już się zużyje, można go względnie łatwo naprawić – są wyspecjalizowane w tym, nieautoryzowane warsztaty. Niestety, kreuje to także popyt na towar z drugiej ręki o wiadomym pochodzeniu.

REKLAMA

Serwis hybrydy24.pl donosi o przypadkach kradzieży akumulatorów HV z hybryd

Na dowód daje zdjęcia uszkodzonej Toyoty Camry, z której złodzieje brutalnymi metodami wyrwali akumulator główny. Nie jest on specjalnie dobrze zabezpieczony przed demontażem, zwłaszcza jeśli ktoś dysponuje tzw. diaksem. Kilka minut i akumulator znika, a złodziej zyskuje nawet parę tysięcy złotych. Zestaw baterii HV do Camry nie tak łatwo kupić, nawet na popularnym serwisie ogłoszeniowym znalazłem tylko jeden, i to do poprzedniej generacji – za 13 000 zł.

„Pilnujemy akumulatorów HV”, napisał autor posta. Łatwo powiedzieć – jak się ich pilnuje? Na szybkości wymyśliłem sposób ze spaniem na tylnej kanapie, ale przy obecnych warunkach pogodowych może nam być nieco zimno. Trzeba byłoby zbudować jakiś stelaż z nieprzecinalnego materiału, najlepiej żeby jeszcze był pod prądem i owinięty drutem kolczastym.

W Polsce problem nie jest jeszcze tak nasilony jak w Belgii czy Francji

Tam działają wyspecjalizowane gangi, które potrafią wyciąć kilka zestawów akumulatorów w jedną noc, a potem przyczaić się znowu na parę tygodni. Jednak obstawiam, że rosnąca z roku na rok popularność hybryd rozzuchwali też naszych złodziei (lub działających na terenie naszego kraju). Użytkownicy starszych aut będą mogli dalej spać spokojnie, nie sądzę, żeby złodziei szczególnie zainteresował Yaris albo Prius II. Właściciele nowej Toyoty Camry, C-HR lub dowolnego Lexusa mają jednak powody do niepokoju.

Czy od kradzieży akumulatorów można się ubezpieczyć?

Tak, ale z tego co zdążyłem się zorientować, udział własny wynosi zwykle od 10 do 20 procent, czyli w razie kradzieży ubezpieczyciel nie wypłaci nam całej kwoty, a zmniejszoną. Można bez problemu przyjąć, że zniszczenia widoczne w Toyocie Camry na zdjęciach powyżej (plus skradziony akumulator) zostaną wycenione na kwotę 25-30 tys. zł, czyli przy 20 proc. udziału będziemy musieli zapłacić 5-6 tys. zł (2500-3000 zł przy 10 proc.). Trudne do zaakceptowania, wtedy w naturalny sposób ludzie będą kombinować, jak kupić taki akumulator taniej niż w ASO.

I tak to się kręci – w internecie pełno jest dziwnych ogłoszeń

REKLAMA

Nie będę dawał linków, ale bez problemu znalazłem parę akumulatorów do prawie nowych Toyot i Lexusów w zadziwiająco niskiej cenie. Mamy tu trochę sytuację jak z filmu „Miś”: tobie ukradli paszport? To i ty ukradnij! Ja ukradnę! – w razie utraty akumulatora właściciel jest bardziej skłonny zakupić inny, też z podejrzanego źródła, niż gdyby ten akumulator po prostu się zużył lub uszkodził. Rynek napędza się sam, więc lepiej bierzcie koc i idźcie spać do samochodu. Albo przynajmniej zamontujcie tam psa.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA