REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Ciekawostki /
  3. Felietony

Zamknięte fabryki, spadający popyt i problemy z dostawą części. Koronawirus to problem dla motoryzacji

Gdy cierpią ludzie, tam cierpi produkcja. Koronawirus wprowadził niemałe zamieszanie w motoryzacji.

04.02.2020
16:49
koronawirus straty w produkcji samochodów
REKLAMA
REKLAMA

Jeśli właśnie obudziłeś się z zimowego snu i nie wiesz czym jest koronawirus z Wuhan, bo interesuje cię tylko ile pójdzie na trójce do odcinki twój kompot, to lepiej trochę poczytaj.

Nawet jeśli nie obchodzą cię przypadki zachorowań na całym świecie, to może zmartwi cię fakt, że koronawirus zagraża też motoryzacji.

Koronawirus ncov-2019 wywołuje zapalaenie płuc, które może okazać się śmiertelne. Jest to kolejny wirus pochodzenia odzwierzęcego, który może przenosić się z człowieka na człowieka. Do ataku ruszył w chińskiej prowincji Wuhan, ale teraz to już nie tylko sprawa chińska, a ogólnoświatowy problem.

Ale jak to się ma do samochodów?

Kłopot z koronawirusem w branży motoryzacyjnej nie polega na tym, że czasami jakiś pracownik zachoruje i nie przyjdzie do fabryki. Sprawa jest dużo bardziej poważna i dotyka również Europejczyków.

Wuhan to stolica chińskiej prowincji Hubei i siódme co do wielkości miasto w Chinach. Ze względu na swoje położenie zyskało na znaczeniu jako dobra lokalizacja dla wielu fabryk, także z sektora motoryzacyjnego.

Gdy staje produkcja w Wuhan to cierpi cały motoryzacyjny sektor, nie tylko w Chinach, ale i na całym świecie. A produkcja właśnie się zatrzymała i nie wiadomo kiedy ruszy.

Przerwy w produkcji samochodów i części

Prowincja Hubei skąd wydostał się koronawirus, to znaczący element chińskiej produkcji. Mieści się tam fabryka rodzimego producenta Dongfeng i liczne zakłady montujące pojazdy dla Hondy, grupy PSA i General Motors.

Z Wuhan miało w tym roku wyjechać 1,6 milionów samochodów, jak podaje IHS Markit, czyli 6 proc. chińskiej produkcji. I wcale nie chodzi tylko o chińskich producentów, cierpią wszyscy, którzy postawili na Chiny.

Chiński rząd wydłużył przerwę świąteczną z okazji obchodów Chińskiego Nowego Roku. Początkowo planowany okres od 20 do 27 stycznia rozciągnięto do 2 lutego.

I nie jest to koniec przerw, bo chińskie prowincje ogłaszają kolejne przestoje w fabrykach na swoich terenach. W prowincji Hubei potrwa ona do 13 lutego. Co współgra z decyzjami podejmowanymi przez producentów samochodów na jej terenie.

Honda wstrzymała otwarcie dwóch fabryk motocykli w Wuhan. I trzy tamtejsze fabryki, które produkują modele CR-V i Civic w wersji sedan mają łączne możliwości produkcyjne na poziomie 600 tysięcy pojazdów rocznie. Stanowi to prawie połowę możliwości produkcyjnych Hondy w Chinach.

Koncern PSA nie pozwala swoim pracowników podróżować do Wuhan, a fabryki oczywiście tymczasowo zamknął wydłużając przerwę związaną ze świętowaniem Nowego Roku.

General Motors również wydłużyło liczbę wolnych dni w fabryce, gdzie współpracuje z lokalnym partnerem SAIC. Ten oddział odpowiada za 19 proc. ich mocy przerobowych w Chinach.

Zagrożona nie tylko prowincja Hubei

Przerwy i utrudnienia w pracy rozlewają się daleko poza granice tej prowincji.

Ford z fabrykami w Chongqing (sąsiednia prowincja) również przedłużył przerwę i jego zakłady do normalnego funkcjonowania mogą powrócić dopiero 10 lutego.

Volkswagen zaś nakazał swoim pracownikom w Pekinie pracę z domu nawet dwa tygodnie po zakończeniu świątecznej przerwy. Zatrudnia tam 3 500 osób, które oczywiście również nie mogą podróżować ani po kraju ani poza jego granice.

11 z 31 prowincji w Chinach kontynentalnych ogłosiło zaś, że powrót do pracy dla wszystkich przedsiębiorstw nie będących kluczowymi zostanie opóźniony o dodatkowy tydzień po już przedłużonym okresie chińskiego Nowego Roku

Prowincje Hubei, Szanghaj, Guangdong, Chongqing, Zhejiang, Jiangsu, Anhui, Yunnan, Fujian, Jiangxi i Shandong) odpowiadają za ponad dwie trzecie produkcji pojazdów w Chinach.

IHS Markit szacuje, że jeśli taka sytuacja będzie trwać do połowy marca, dojdą dodatkowe zakłócenia - nasili się problem z dostawami części do produkcji samochodów. Spadek w ich produkcji może osiągnąć 1,7 miliona sztuk w pierwszym kwartale.

Utrudnienia narastają, także przez nakładane zakazy podróżowania. Jeśli nawet produkcja ruszy, przynajmniej w ograniczonym zakresie, to osoba kontrolująca jakość produkcji reprezentująca zamawiającego, nie może przyjechać i zatwierdzić wyprodukowanej partii części.

To nie tylko kłopot chiński, fabryki zamyka się również po sąsiedzku.

Nie tylko Chiny

Hyundai ogłosił dziś, że zawiesza produkcję w Korei Południowej. To pierwszy producent, który musiał podjąć takie kroki poza Chinami. Przyczyną jest przerwa w dostawie części spowodowana oczywiście koronawirusem. Zaczęło brakować głównie wiązek przewodów produkowanych w Chinach.

Siedem koreańskich fabryk Hyundaia odpowiada za 40 proc. ich produkcji. Zamknięte fabryki zaopatrywały lokalny rynek, ale też Stany Zjednoczone, Europę, Bliski Wschód i inne kraje. Uzależnienie Hyundaia od chińskich dostawców jest większe niż u innych globalnych producentów.

Południowokoreańscy producenci części poszli śladem Hyundaia, który kilkanaście lat temu postawił na Chiny i również są w kłopocie. Południowa Korea importowała w 2019 roku części samochodowe o wartości 1,5 miliarda dolarów.

Fabryki Hyundaia pozostaną zamknięte do 7 lutego, a niektóre linie mogą zostać uruchomione 11 lub 12 lutego. Producent poinformował, że będzie poszukiwał alternatywnych dostawców części w innych regionach.

Takie decyzje podejmuje się w klimatyzowanych biurowych pomieszczeniach. Ale pracownicy w białych kołnierzykach, nawet ci w Europie, również nie są bezpieczni.

Uwaga na powroty z Chin

Pracownicy oddziałów w Chinach wracają do Europy i potrafią zarazić swoich współpracowników w biurze. Doświadczyło tego Webasto SE z Bawarii, które posiada 11 zakładów w Chinach. Jeden pracownik po powrocie z Chin zaraził kolejnych czterech. Centralę zamknięto a pracownikom zakazano podróżowania przez dwa tygodnie.

Koronawirus obniżył popyt na samochody

Chiny to największy rynek samochodów na świecie, jego udział w światowej sprzedaży sięgał 30 proc. Dawno wyprzedził już USA, a roczna sprzedaż nowych samochodów osobowych sięga tam 25 milionów sztuk.

Niestety w zeszłym roku odnotowano spadek sprzedaży, podobnie jak w poprzednim. W 2019 roku spadła o 7,2 proc. W zestawieniu z epidemią koronawirusa trend może się pogłębić. Konsumenci mogą odłożyć swoje decyzje zakupowe w obliczu zagrożenia i przyczynić się do dalszego spowolnienia. To zmusi producentów do obniżenia planowanego poziomu produkcji.

Jakie będą straty?

Prognozowanie potencjalnych strat przez analityków jest trudne, choć Chiny już raz zmagały się z epidemią wirusa. SARS spowodował spowolnienie w światowej gospodarce, ale chiński sektor motoryzacyjny były wtedy na zupełnie innym poziomie rozwoju. Ale liczba ofiar ncov-2019 do tej pory, jest już większa niż liczba ofiar SARS, potencjalne straty mogą więc przekroczyć 30 miliardów dolarów na jakie według szacunków naraził światową gospodarkę SARS.

Rok 2020 miał być wyjątkowo trudny dla producentów sprzedających w Europie. To pierwszy rok, gdy będą płacić kary za przekroczenie norm emisji dwutlenku węgla, za każdy gram. Do tego mogli się przygotować, ale koronawirus ich zaskoczył.

Będzie więcej jeszcze ciekawiej niż się spodziewano. Spadek popytu na największym rynku, olbrzymie trudności w produkcji i ciągle nie wiadomo, jak długo potrwają utrudnienia. Produkcja samochodów to nie jest lekki kawałek chleba, podobnie jak walka z rozprzestrzeniającym się po całym świecie koronawirusem.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA