REKLAMA

Machanie rękami to za mało. Niemcy chcą zrobić choinkę z twojego roweru

Będzie mrugał pomarańczową lampką raz z prawej, raz z lewej strony, jak motocykl. Wszystko dla bezpieczeństwa. Czyżbyśmy właśnie byli świadkami tego momentu, kiedy nawet Niemcy zorientowali się, że nieuregulowany ruch rowerowy powoduje wypadki?

Machanie rękami to za mało. Niemcy chcą zrobić choinkę z twojego roweru
REKLAMA
REKLAMA

W miastach Europy Zachodniej ludzie przesiadają się z wstrętnych brzydkich samochodów na wspaniałe, nowoczesne i ekologiczne rowery wspomagane elektrycznie. To wspaniale, dzięki temu miasto coś tam oraz coś tam innego, wszyscy krzyczą ze szczęścia i klaszczą. Jednak nawet władze tak wspaniałych miast jak Berlin czy Amsterdam zauważają, że zmiana środka transportu niewiele zmienia w nawykach transportowych użytkowników. Powstaje problem, polegający na ogromnym wzroście liczby wypadków z udziałem elektrowerów. Z łatwością nabierają one prędkości, są dużo cięższe niż normalne i często ich ruch krzyżuje się z ruchem pieszych w sposób zupełnie niekontrolowany. Wypadki te rzadko są śmiertelne, jednak wiążą się z potłuczeniami, złamaniami itp., a przede wszystkim stają się powszechne. W Amsterdamie już od dawna o wiele łatwiej wpaść pod elektryczny rower niż pod samochód.

Niemcy na razie dopuszczają kierunkowskazy w rowerach wielośladowych

Głównie chodzi o riksze, bo tam bardzo często nie widać sygnałów dawanych rękami, ponieważ riksza jest za szeroka. To oczywiście ma sens. Jednak istnieją naciski, aby kierunkowskazy pojawiły się też w rowerach jednośladowych. Na początek miałyby być one opcjonalne, a ich głównym zadaniem byłoby pomaganie w ciemności. Co ciekawe, w swojej narracji nasi niemieccy sojusznicy skupiają się głównie na bezpieczeństwie rowerzystów w starciu z kierowcami samochodów, ale nie mówią ani słowa o bezpieczeństwie pieszych w kolizjach z rowerzystami. Na tej, coraz powszechniejszej linii konfliktu, kierunkowskazy by nie pomogły.

fot. Mariya_m, Pixabay.com

Chodzi jednak o to, by można było sygnalizować zmianę kierunku bez zdjęcia ręki z kierownicy

Wydaje mi się dość dziwne, że zdjęcie ręki z kierownicy powoduje tak poważne zagrożenie w ruchu rowerowym. To znaczy jeśli nie jesteś w stanie jechać 1-2 sekundy rowerem bez obu rąk na kierownicy, to może rower nie jest dla ciebie. Tak tylko mówię. W dodatku nawet w Niemczech nie brakuje sceptyków wobec pomysłu kierunkowskazów, którzy twierdzą, że rower jest za wąski, żeby z daleka było widać, w którą stronę miga – tak na przykład mówi w wywiadzie dla Deutsche Welle Stefan Gelbhaar z parlamentarnej grupy ds. transportu, członek partii Zielonych. Oczywiście i on trzyma się ściśle narracji z tym, że trzeba poprawiać infrastrukturę rowerową i pilnować, żeby we wszystkich miastach maksymalna prędkość pojazdów wynosiła 30 km/h.

No to Wam powiem, co ja uważam

Uważam, że te władze są jakieś oczadzone, nie widząc że główny problem obecnie leży na linii rowerzysta-pieszy. Można dodać i kierunkowskazy, i światła hamulcowe. Nie jest to duży problem techniczny w rowerze zelektryfikowanym. Pomijam już kwestię że same kierunkowskazy bez światła stopu nie mają sensu, bo ludzie zaczną patrzeć w tylne lampy rowerów, oczekując jakiejś informacji świetlnej i będą przezdziwieni, że hamowanie nie było nijak sygnalizowane. Ale odbiegam: to, czego potrzebują stolice europejskie, a z czasem też i miasta polskie, to edukacja kierujących rowerami. Nie pedałuj po chodniku, nie jedź między pieszymi. Przepuszczaj ich na pasach. Nie jedź w ciemności bez lampki itp. itd. Pieszymi jesteśmy wszyscy, a jeśli wybierasz rower, to dobrze byłoby umieć go opanować i znać podstawowe zasady bezpieczeństwa, takie jak sygnalizowanie zmiany kierunku ręką. Jeśli masz to w niepoważaniu już teraz, to po dodaniu kierunkowskazów też nie będziesz ich używać.

I to czyni rowerzystów jedną grupą z kierowcami BMW.

Czytaj również:

REKLAMA

Zdjęcie główne: Iggi Signal Pod

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA