Kierowcy zwolnili, a wypadków jest więcej. Czyżby problem leżał gdzieś indziej?
Od 2015 roku wystarczy przekroczyć prędkość w terenie zabudowanym o 50 km/h, by pożegnać się z prawem jazdy na 3 miesiące. Kierowcy jeżdżą wolniej, ale wypadków wcale nie jest mniej.
Jak donosi "Rzeczpospolita", liczba kierowców przekraczających prędkość o 50 km/h w terenie zabudowanym spadła o jedną trzecią.
Kierowcy się pilnują.
Chociaż kontroli drogowych jest coraz więcej, a każdej doby do służby wyjeżdża 4 tys. funkcjonariuszy drogówki, to liczba zatrzymanych praw jazdy spada.
Eksperci jednak sugerują, że kierowcy po prostu zrobili rachunek zysków i strat, przez co zaczęli się bardziej pilnować. Sugerują też, że na statystyki mógł wpłynąć strajk policjantów, którzy przez długi czas w ogóle nie wystawiali mandatów.
Dodatkowo, w miejscu lokalizacji fotoradaru udział kierowców przekraczających dopuszczalną prędkość o więcej niż 10 km/h co prawda spadł do 1–2 proc, jednak ponad 90 proc. przyspieszało tuż po minięciu fotoradaru.
Czy jednak jest przez to bezpieczniej?
Okazuje się, że wcale nie. Jak ustaliły "Wydarzenia", w pierwszym półroczu tego roku po raz pierwszy od lat wzrosła liczba wypadków drogowych i ofiar.
Od początku roku w Polsce doszło do 14 462 wypadków, w których zginęło 1168 osób. To o 288 więcej wypadków i 28 ofiar więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Policjanci zatrzymali jednak mniej pijanych kierowców - 50 435, w porównaniu do 54 426 w pierwszym półroczu 2017 r. Pytanie tylko, czy to po raz kolejny nie jest efekt strajku włoskiego funkcjonariuszy.
Czy surowsze karanie za przekroczenie prędkości zwiększa bezpieczeństwo na drogach? Być może w terenie zabudowanym tak, ale, jak pokazują statystyki liczby wypadków, o poprawie bezpieczeństwa na drogach w skali całego kraju mówić raczej nie można. Śmiertelne wypadki najczęściej zdarzają się poza obszarem zabudowanym, na międzymiastowych szosach.