Kabel ładowania zamontowany na stałe to bzdura, a może jednak wspaniałość? Pokłóćmy się o to
Już niedługo na rynku zadebiutuje Fiat Grande Panda - samochód został już wstępnie zaprezentowany. Jedną ze szczególnie „ciekawych" cech nowej konstrukcji jest zamontowany na stałe przewód do ładowania wyciągany spod klapki w przedniej maskownicy. To intrygujące rozwiązanie, ale zupełnie bez sensu.
Prawdę mówiąc, to mój radar wydawcy nie doszukałby się tutaj tematu - ot kolejne udziwnienie, o którym można napisać w broszurach, że jest przełomowe - widzieliśmy już takich setki. Oczywiście Fiat napisał, że wymyślił ładowanie na nowo, ale nie tego chcę się czepiać.
Generalnie podczas porannego przeglądu prasy natrafiłem na materiały nt. tego przewodu. Szczególnie ten w InsideEVs wzbudził we mnie emocje. Redaktor wypisuje tam pieśni pochwalne i raduje się wspaniałością tego rozwiązania. Jego zadaniem to jest lepsze od osobnego przewodu, bo nie zajmuje miejsca w bagażniku. Oprócz tego przewód nie brudzi się, bo nie tarza się po ziemi, a w ogóle to kabel jest trudniejszy do ukradnięcia przez złodziei. To rozwiązanie jest rzekomo „genialne” w swojej prostocie i było podobno zainspirowane odkurzaczami.
Skoro coś jest bezprzewodowe, to po co przewód?
Zacznijmy od końca. Klasyczne odkurzacze mają przewód przymocowany na stałe, ponieważ są urządzeniami czerpiącymi prąd z sieci i wymagającymi podłączenia cały czas - zwyczajnie nie mają akumulatorów. W przypadku odkurzaczy bezprzewodowych kabel zwykle (nie napiszę zawsze, bo może jest jakiś wyjątek) jest osobno. Dlaczego? Ponieważ pozwala to na elastyczność w użytkowaniu, łatwiejsze przechowywanie, możliwość łatwej wymiany. Tak samo jest ze znakomitą większością urządzeń zasilanych akumulatorem. Smartfon? Zewnętrzny kabel ładowania. Słuchawki TWS? Zewnętrzny kabel ładowania. Wkrętarka, laptop i tak dalej... Pokażcie mi urządzenie zasilane akumulatorowo, które ma na stałe przymocowany do siebie przewód ładowania - ja nie znam.
Trudniej ukraść taki przewód
Hmm... przecież odłączany kabel jest czasie ładowania zatrzaśnięty w gnieździe i nie ma możliwości jego przypadkowej kradzieży, a więc o co chodzi? O złodziei zawodowych? Tacy ludzie przychodzą przygotowani i zgarną łup niezależnie od tego, w jaki sposób jest przymocowany do pojazdu.
Oto kabel i jego przestrzeń, bierze z niej co najlepsze
Następnie autor z InsideEVs twierdzi, że na stałe zamocowany przewód zajmuje mniej miejsca. Chciałbym zobaczyć, ile miejsca zajmuje znajdująca się pod maską komora na kabel w Pandzie. Fiat twierdzi, że spirala nie ma mechanizmu nawijania i jest luzem w schowku, a więc musi tam być sporo miejsca. Jeżeli nie będzie zapasu, to ludzie będą stać przy ładowarkach i walczyć próbując bezskutecznie upchnąć przewód z powrotem. Teraz zastanówmy się, ile miejsca zabiera ten schowek. Miejsca, którego nie można wykorzystać do czegoś innego. Ja wam powiem ile - dużo. A zwykły odpinany kabel? Można go położyć tam, gdzie jest akurat najkorzystniej. Można go nawet wyjąć i zostawić w garażu, a uzyskaną przestrzeń zagospodarować dowolnie.
Ma być czysty
Jedyny argument, którego nie umiem obalić to potencjalnie czystszy przewód. Faktycznie zapas akcesoryjnego kabla zwykle wala się po ziemi. Po ładowaniu można schować go w pokrowcu, ale to nie sprawi, że zebrany brud magicznie zniknie. W końcu jeden i drugi kabel się ubrudzi, a wtedy znowu odpinany wygrywa - można go łatwo zabrać i umyć. Poza tym pokrowiec kabla odpinanego można wyprać, a jak umyć schowek w środku? Tego jeszcze nie wiadomo.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze
W tym przypadku znowu najlepiej będzie użyć analogii do świata smartfonów. Ile przewodów na USB-C albo Lightning tej pory wykończyliście? 5? 10? A może jeszcze więcej? I dokładnie tak samo jest z przewodami do ładowania samochodów - one się zużywają. Niestety tutaj zastępstwo kosztuje nie kilkanaście, a kilkaset złotych. A teraz wyobraźcie sobie, ile Stellantis policzy sobie za naprawę lub wymianę żółtego kabla w autoryzowanym serwisie? Nie wiem, ale się domyślam.
Aha i jeszcze jedno na koniec
Samochód, który ma taki przewód na stałe musi mieć równocześnie drugie gniazdo do ładowarek wyposażonych domyślnie w przewody - dobrze, że samochody elektryczne są lekkie i kolejne kilogramy w postaci ciężkiej instalacji im nie szkodzą. Chyba nie muszę mówić, że w przypadku odpinanego przewodu wystarczy jedno gniazdo.
I to by było na tyle. Fiat wymyślił koło, tzn. ładowanie na nowo. Pozostaje jedynie pytanie: Czy ta nowa metoda faktycznie jest lepsza?