Czy istnieje na świecie jakiś samochód znany przede wszystkim z tego, że uciekał nim morderca przed policją? Oczywiście, że istnieje. Nazywa się Ford Bronco i miałem okazję pojeździć egzemplarzem trzeciej generacji.
Klasyczny Ford Bronco zapisał się w kulturze masowej za sprawą jednego z najbardziej medialnych morderstw ostatnich dekad, czyli sprawy O.J. Simpsona. Sportowiec został oskarżony o zabicie swojej byłej żony oraz kelnera, jej rzekomego kochanka, w 1994 r.
Dwa dni po znalezieniu ciał zabitej pary Simpson miał się zgłosić na komisariat, jednak feralnego dnia, w miarę upływu godzin, O.J. nie stawiał się na miejscu, a mundurowi zaczęli się niecierpliwić. Postanowili wybrać się do domu w Brentwood, gdzie miał przebywać celebryta. Niestety funkcjonariusze nie zastali oskarżonego, bo ten wymknął się z wieloletnim przyjacielem Alem Cowlingem. Panowie wsiedli do białego Forda Bronco i skierowali się drogą na południe w stronę hrabstwa Orange. LAPD namierzyła telefon Simpsona i wysłała swoje jednostki w pościg za zbiegiem. Całość transmitowała na żywo telewizja, a wyglądało to tak:
Pewnie czytając poprzedni akapit, coś wam nie pasowało, bo przecież to Bronco z pościgu miało inny „ryj” niż to ze zdjęć. Tak, to prawda - samochód, którym jeździłem, to egzemplarz z ostatniego rocznika trzeciej generacji, a ten z pościgu to auto piątej generacji. Sęk w tym, że to w zasadzie jeden i ten sam samochód poddany wielokrotnemu liftingowi. Tak samo jak w Europie Ford po Mondeo Mk1 pokazał to samo auto po liftingu i nazwał je Mondeo Mk2. W przypadku Bronco to pudrowanie noska objęło nie jedną, a aż dwie zmiany generacyjne.
Ford Bronco - kilka generacji dzikiego konia
Skoro mamy wyjaśnione sprawy generacyjne, to przejdźmy do konkretów i tego egzemplarza. Kremowe Bronco w bogatej wersji XLT jeździ po ulicach Gdyni od dwóch lat. Damianowi, który wcześniej jeździł Wranglerem, urodziła się córka i szukał czegoś bardziej rodzinnego, np. SUV-a. Klasyczny Ford Bronco z 5-litrowym silnikiem V8 wydawał mu się oczywistym wyborem - w końcu był to jeden z pierwszych SUV-ów. Tzn. Bronco miało być cywilizowanym pojazdem dla rolników i od początku było reklamowane jako Sports Utility, czyli coś do zabawy oraz pracy. Niestety z upływem czasu wóz zyskiwał sobie coraz szerszą rzeszę klientów z dużych miast i został miejskim SUV-em. Jak chcecie winić jakiś samochód za SUV-izację społeczeństwa, to śmiało moglibyście wytykać palcem tę maszynę.
Jednak w praktyce nikt Bronco nie wytyka, bo prawie każdy się nim interesuje i zachwyca, łącznie ze mną. Kiedy zobaczyłem bulgoczącą bestię w centrum Gdyni, nie mogłem się powstrzymać i poszedłem zagadać do właściciela. Chciałem być zabawny i zacząłem od słów „wiem, że ich nie zabiłeś”. Nie pytajcie, czy żart się udał. Nie pytajcie również, czy ten sam egzemplarz występował w jednym z odcinków na kanale red. Grabowskiego. Tak, to ten sam, ale historie zapoznania się z właścicielem są w obu przypadkach różne.
A skoro już o historii, to geneza Bronco (nazwa oznacza dzikiego konia) sięga lat 60. Pierwsza generacja powstawała na dedykowanej ramie i była niewielką terenówką o długości 3,84 m. Dopiero w drugiej połowie lat 70. powstała druga generacja, która była o wiele większa (ponad 4,5 m długości, ale to szerokość i wysokość robią wrażenie) i po raz pierwszy dzieliła podzespoły z pickupami serii F. W 1980 r. debiutowała prezentowana trzecia generacja, bazująca na Fordzie F-150 siódmej generacji. Ten model był w praktyce sukcesywnie rozwijany (mi.in. przez wprowadzanie innych wnętrz) przez kilkanaście lat aż do końca produkcji piątej generacji w 1996 r.
Pod maską trójki (ale również czwórki oraz piątki) były trzy silniki. Podstawowa, rzędowa szóstka oraz dwie V-ósemki. Jedna o pojemności 5 litrów (4,9 l) oraz większa, 5,8-litrowa. Wybór skrzyń biegów był bogaty w przekładnie manualne oraz automatyczne. Pod maską kremowego Bronco pracuje mniejsza z dwóch V-ósemek, czyli prawie 5-litrowy motor ze wtryskiem paliwa o mocy 190 KM. Nadwozie jest osadzone na ramie z pickupa i ma zawieszenie ze sprężynami śrubowymi z przodu (podwójne amortyzatory) oraz z resorami piórowymi z tyłu. Bronco ma dwie sztywne osie, a napęd realizowany jest na tylne koła lub na obie osie z możliwością załączenia reduktora.
Jak jeździ Ford Bronco z 1986 r.?
Bronco robi wiele wspaniałych rzeczy, zanim w ogóle ruszy z miejsca. Na jego widok w gdyńskiej marinie wielu spacerowiczów starało się błysnąć elokwencją i skomentować jakoś obecność amerykańskiego potwora. Wszyscy jednak milknęli, kiedy Damian włączał potężny silnik. Jego dźwięk wydobywający się przez akcesoryjny wydech Flowmaster to prawdziwa uczta dla miłośników benzynowej motoryzacji. A więc cukierki wizualne oraz dźwiękowe są gwarantowane nawet na postoju. A co z samą jazdą?
Bronco jeździ się zupełnie inaczej niż samochodami europejskimi. Brązowe wnętrze ma co prawda tylko jedną parę drzwi, ale w środku jest przepastne. Do auta wsiada się przez stopień przypominający metalowe strzemię. Zajęciu miejsca w kabinie towarzyszy poczucie przestronności oraz wygody - fotele są płaskie, miękkie i oddalone od siebie (te przednie) o jakiś kilometr. Przed kierowcą rozpościera się widok kwadratowej, plastikowej deski rozdzielczej (od góry obitej skórą) oraz płaskiej maski wielkości stołu to ping-ponga. Po włączeniu ryczącego silnika kierowcę ogarnia uczucie niepodzielnej władzy nad wszystkim, co na drodze.
Czas jechać. Położenie D załącza się wajchą przy kierownicy. Auto rusza z miejsca i okazuje się, że Bronco jedzie swoim (niezbyt szybkim) tempem, a wciskanie gazu niewiele zmienia poza głośnością pracy jednostki napędowej. Ten Ford jedzie swoje, a ty jesteś jego pasażerem, nawet jeśli jesteś kierowcą. Zrelaksuj się, opuść elektrycznie sterowane szyby boczne oraz tylną i napawaj się każdym kilometrem, bo słono za to zapłacisz. Ford pali ok. 30 l litrów na setkę w mieście, nawet gdy się jedynie snujesz, bo śpieszyć się i tak nie da (tak uważa Tymon i ma rację).
Teraz już serio piszę jak to jeździ
Ogromne opony A/T oraz bardzo masywne zawieszenie poradzą sobie ze wszystkimi nierównościami, ale o dziwo całkiem nieźle idzie im jazda po szosie. Kierownica przekazuje niewiele informacji - w zasadzie jedyny feedback, jaki daje, to ogromny luz. Jest za to cieniutka i przez to przewspaniale się ją trzyma - to wystarczy, żeby się dobrze bawić. Dotykanie jej przypomina prowadzenie ogromnego buldoga na cieniutkim sznurku - rewelacja.
Włączanie kierunkowskazów cieniutką metalową dźwigienką jest równie fajne. Jednak zdecydowanie najbardziej zdziwił mnie układ hamulcowy. Podczas swojej przejażdżki miałem jedną sytuację wymagającą zdecydowanego hamowania. Nacisnąłem lewy pedał, żeby się zatrzymać, ale szybko zorientowałem się, że hamulce w tym samochodzie nie należą do najskuteczniejszych. Lepiej planować wytracanie prędkości z wyprzedzeniem, o ile to możliwe.
Klasyczne Bronco z 1986 r. (mój rocznik - najlepszy) niesamowicie mnie urzekło. Nie chciałem z niego wysiadać. Te chromowane przyciski w drzwiach, chromowane klamki oraz kwadratowe zegary łączące rozkład z Porsche 911 (centralny obrotomierz) z estetyką Fiata 125p - to wszystko jest w nim naprawdę wspaniałe. Dopowiem jeszcze, że kraciasta tapicerka była uszyta w Polsce i pochodzi z Golfa GTI, a retro-odtwarzacz Blaupunkt ma Bluetooth i zestaw głośnomówiący.
Ciekawostek ciąg dalszy
A skoro jesteśmy przy ciekawostkach, to musicie również wiedzieć, że dostać się do drugiego rzędu siedzeń można tylko i wyłącznie unosząc prawy fotel (lewy się nie podnosi). To jednak nic w porównaniu z otwieraniem bagażnika. Najpierw trzeba z wnętrza lub z kluczyka otworzyć tylną szybę, aby schowała się w burcie. Następnie konieczne jest otworzenie stelażu z kołem zapasowym. Dopiero w trzecim kroku można uchylić burtę i korzystać z ogromnej przestrzeni bagażowej. Dla chętnych można również zdjąć dach na tylną częścią nadwozia razem z tylnymi bocznymi szybami. To auto jest pełne niespodzianek i niesamowitego klimatu dawnej amerykańskiej motoryzacji.
Slowly but surely
Zastanawialiście się, dlaczego pościg za O.J. Simpsonem był taki powolny? Ja wam powiem - Ford Bronco to nie jest szybkie auto, niezależnie od wersji silnikowej. Damian mówi, że przelotowo jeździ nim ok. 90 km/h razem z ciężarówkami. Wtedy auto zużywa „tylko” 20 litrów benzyny na 100 km/h, a więc jest naprawdę ekonomicznie, przecież prawie każdy elektryk „pali 20” na autostradzie.
Bardzo dziękuję mu za spotkanie i możliwość zapoznania się z samochodem mordercy. Zimą jeździłem aktualnym Fordem Bronco i powiem wam, że ten nowy to zupełnie inna bajka. Teraz wiem, że to trochę szkoda.