REKLAMA

Grabarze kopią dół na trumnę. Za chwilę trafi tam znana japońska marka

Jaka następna znana w Polsce marka idzie do odstrzału? Stawiam na Infiniti. Z Europy już się wycofało, w USA sprzedaż jest katastrofalna. Ostatnie posunięcia „matczynego” koncernu Nissan wskazują, że powoli możemy się zastanawiać, w co się ubrać na stypę po Infiniti.

Grabarze kopią dół na trumnę. Za chwilę trafi tam znana japońska marka
REKLAMA

Motoryzacyjne stypy są świetne, mógłbym chodzić na nie co tydzień. Ostatnio na swoją S-Type zaprosił Jaguar, podczas której wprawdzie widać było wyraźnie ciało zmarłego, ale zapewniano, że za jakieś 1,5-2 lata wstanie z grobu i będzie znowu piękny i zdrowy jak kiedyś. Wprawdzie nikt w te zapewnienia nie wierzył, ale i tak trzeba poczekać, bo może to wszystko prawda, a ja jestem złośliwym sceptykiem-tetrykiem. Teraz do przejechania za tęczowy mostek szykuje się Infiniti.

REKLAMA

Infiniti to luksusowa marka Nissana, którą próbowano również atakować Europę

Wycofano się z Europy, gdy do Nissana dotarło, że europejskie normy emisji spalin i limity CO2 to nie żart, a samochody tej marki raczej nie słyną z oszczędności. Prawdę mówiąc, gama tej marki też była umiarkowanie porywająca, chociaż ich 405-konny sedan z 3.0 V6 Turbo mógł wpadać w oko (mnie wpada). Trochę tego się sprzedało, a ostatnim podrygiem Infiniti w Polsce było oferowanie nietypowego modelu QX60, który na polski rynek trafiał z Bułgarii. Podobno klientów zniechęcały głównie małe bagażniki, wysokie ceny i nieco przestarzałe wnętrza.

W Stanach jakiś czas szło lepiej, ale ostatnio przestało

Jeszcze 10 lat temu marka Infiniti sprzedawała ponad 100 tys. aut rocznie. W zeszłym roku było to zaledwie 64 tys. pojazdów – to dane dla rynku amerykańskiego, inne kraje nie bardzo się tu liczą. Sprawiło to, że pozbawieni zysków dealerzy Infiniti, lub raczej „Infiniti Stores” zaczęli łączyć się z dealerami Nissana. Niewiele to zmieniło, poza tym, że Infiniti straciło urok marki premium, oddzielonej od swojej marki macierzystej. Raczej nie umieszcza się Audi i Skody w jednym salonie, nawet Toyota i Lexus, choć mają salony pod tym samym adresem, są od siebie rozdzielone. Jaki sens ma Infiniti, jeśli w tym samym miejscu sprzedaje się niezwykle podobne Nissany, tyle że taniej?

Amerykańska gama Infiniti to obecnie płacz i zgrzytanie zębów

Zobaczcie sami:

Infiniti Q50 - jedyny sedan w gamie. Ma 11 lat i w tym roku ma zostać wycofany z produkcji. Pod maską 3.0 V6 biturbo, napęd na tył.
QX50 - silnik 2.0 turbo, crossover w ofercie od 2019 r. Jest grzybowy.
To jest QX55. Wygląda jak QX50, tylko takie przycięte z tyłu. Poza tym większych różnic brak.
QX60 – link powyżej. To nadal ten sam duży SUV
QX80 to jedyna względna nowość w gamie Infiniti. Pod maską silnik V6 3.5 biturbo.

Innymi słowy, w ofercie jest jeden gigantyczny SUV za wagon pieniędzy (cena od 82 450 dolarów, czyli 337 tys. zł), trzy SUV-y, które są stare i nieciekawe i resztki wiekowego już sedana. Jakieś hybrydy, plug-iny albo auta elektryczne? Nie, a o co chodzi?

Niektóre firmy same sobie kopały dół od wielu lat

Rynek się zmieniał, oni dalej pruli to samo. Klienci mieli inne potrzeby, oni tego nie zauważali. Stylistyka samochodów ewoluowała, a oni dalej ekran na ekranie pod ekranem, zwaliste kształty z zewnątrz, w środku barok jak przed bazyliką św. Piotra. I żeby chociaż to jeszcze miało atrakcyjne ceny, ale gdzież tam – w końcu to premium, więc musi być drogie. Wiem, mocne słowa o Jaguarze, jednak zadziwiającym sposobem pasuje to również do Infiniti. Przy tak nieatrakcyjnej ofercie nie jestem zdziwiony, że ta firma umiera. A gdy klienci słyszą o złej kondycji jakiejś marki, to raczej się od niej odwracają niż próbują ją ratować własnymi portfelami, więc zasadniczo można już chyba uznać, że dół jest wykopany i iść po deski do oszalowania.

REKLAMA

Albo do oszacowania (masy upadłościowej).

Zdjęcie główne: Pixabay - Kalhh

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA