Kiedyś to była największa giełda samochodowa. Co słychać w Słomczynie AD 2020?
Jak wygląda obecnie giełda w Słomczynie, niegdyś największe takie miejsce w Polsce? Mój znajomy pojechał dziś to sprawdzić.
Postapokalipsa. Tak najkrócej można nazwać słomczyńską giełdę w 2020 r. I nie chodzi tu nawet o restrykcje związane z pandemią, którymi mało kto się tu przejmuje. Lata chwały odeszły w niepamięć, podobnie jak samochody. Tak, jeśli ktoś jeszcze jedzie „na Słomczyn” po samochód – a jestem pewien, że takie osoby wciąż się zdarzają wśród emerytów – srodze się rozczaruje. Ewentualnie może sobie pooglądać zdjęcia.
I ja zapraszam na oglądanie zdjęć
Oto mała galeria ze Słomczyna – jeszcze świeża, bo z dziś. W tym miejscu czas zatrzymał się w 1997 r., jedynie rzeczywistość mu uciekła. Na początek trzeba zapłacić oczywiście za parking u gospodarza, 5 zł to uczciwa cena. Gospodarz w pomarańczowej kamizelce pilnuje, żeby parkować równo. Tłumu nie widać.
Centralnym punktem giełdy od lat jest radiowęzeł, który w czasach świetności służył do reklamowania stoisk na terenie targowiska za dodatkową opłatą. Tym razem przez godzinę emitował informację o tym, że na rodziców czeka ich mały synek, ale rodzice przez godzinę się nie pojawili.
Zasadniczo sprzedaje się tu mydło i powidło. Jest sporo tanich rowerów, chińskiego badziewia, używanego AGD oraz rzeczy o nieznanym przeznaczeniu. Nie ma tylko samochodów, choć z nazwy jest to przecież giełda samochodowa.
Jeśli chodzi o pojazdy samobieżne, to uwagę zwrócił ten rower – chyba jest to Romet Alka – wyposażony w silnik od kosy spalinowej lub kosiarki napędzający przednie koło rolką. W razie awarii silnika rower nie pojedzie dalej, bo usunięto zeń mechanizm korbowy. Pojazd wyceniono na 350 zł. Musi to być wspaniały środek transportu. Zwracam też uwagę na VW LT pierwszej generacji w tle, to prawdziwy youngtimer.
Rowery często bywają nieco zdekompletowane, bo czasem bardziej opłaca się rozsprzedać je na części. Zasadniczo chodzi o to, żeby się pozbyć. Żółtawa ziemia nadaje Słomczynowi nieco afrykańskiego klimatu. Podkreślają go rozrzucone bezładnie busy, każdy po minimum 20 lat służby na karku. Rządzi eltek dwójka.
Kaski, lalki, kosiarki. Płyty winylowe, kulki drewniane, stare namioty, wszystko po 5 złoty, co tak drogo panie, niedałoby co taniej?
Krzesła, żelazka, czajnik, winyle, gramofon, rury - sam nie wiem ile. Na gracie grat pogania gratem, kosiarki, piły, walizka w kratę.
Handel poszedł dobrze, prawie wszystko się sprzedało. Została tylko ta samotna pralka, której nikt dziś nie zechciał. Dziwne, że sprzęt AGD z drugiej ręki cieszy się tak małym zainteresowaniem. Czasem trudno nawet oddać pralkę za darmo, a co dopiero sprzedać.
Jeśli masz tylko twardą walutę, bo na przykład właśnie wróciłeś z emigracji zarobkowej, to kantor EURODOLAR z przyjemnością zamieni ci ją na złotówki.
Aż chce się kupić sobie jakiś akordeon u starszego pana i nauczyć się na nim grać, żeby przygrywać na weselach. A wszystko te czarne oczy...
Zgłodnieliśmy. Co by tu zjeść? Z szeroką ofertą gastronomiczną pod gołym niebem przychodzi Bar Kęs. Zamów sobie kiełbę w Kęsie, zjesz ją aż się ucho trzęsie!
Gdybyśmy woleli bardziej ekskluzywną restaurację – czeka na nas Grill Bar „wiem że dobrze jem”, sponsorem są wędliny z Sokołowa. Na uwagę zasługuje wieża górująca nad budynkiem. Po lewej stronie na dole jest pokazany już wcześniej kantor wymiany walut.
Jednak najlepszy jest ponoć bar u Kuzyna. Nie wiemy czyj to kuzyn, ale warto zajrzeć. Mimo dnia targowego nie widać tłumów.
Gdybyśmy mieli problem z gaźnikiem w naszym Polonezie lub Daewoo Tico, to Eter-Mot pomoże. Ogromny wybór narzędzi produkcji dalekowschodniej pozwoli też samemu poradzić sobie z prostymi naprawami prostych samochodów.
No dobrze, ale najważniejsze, gdzie są samochody?
Nie ma, bo nie opłaca się ich przywozić. Zamiast tego można przecież postawić tablicę, a na niej wystawić swoje oferty w postaci wydrukowanych zdjęć. Czyli rok 1997 kontra nowoczesność. Ogólnie polecam te oferty – sprzedający chyba specjalizuje się w Toyotach, bo ma w ofercie Camry, Avalona, pierwszego Lexusa GS, a wszystko to lata 90. pełnym ryjem. Jak cały Słomczyn.
Nie można jednak wykluczyć, że te zdjęcia powieszono tu wiele lat temu i nikt od tego czasu ich nie wymienił. Jeśli najnowszym wozem w ofercie jest Avensis II (2003-2008), to być może wiszą tu już ze dwanaście lat. Może właśnie tyle lat temu ze Słomczyna zniknął ostatni samochód.
Ciekawe, jaka będzie przyszłość tej giełdy. Czy zaniknie w sposób naturalny, czy będzie trwała jako targ byle czego w swojej obecnej formie? Wiele zależy do sytuacji ekonomicznej w kraju. Im będzie gorsza, tym chętniej ludzie będą przychodzić na targ, żeby kupić coś używanego taniej. Ja targi tego typu bardzo lubię, uważam za wspaniałe miejsca prawdziwych ludzkich interakcji bez korporacyjnego tła i sztucznego oświetlenia galerii handlowych. Nie umieraj, Słomczynie!
Fot. Jakub Mielniczak