Oto włoskie auto po hiszpańskim tuningu. Nie spodziewaliście się go w Ukrainie
Swoją karierę w mediach motoryzacyjnych zaczynałem od opisywania hiszpańskiego tuningu. Teraz o hiszpański tuning trudno nawet w Hiszpanii, ale znalazłem go w Ukrainie.
Uwielbiałem te hiszpańskie przeróbki. To wprawdzie było już jakieś 20 lat temu, ale w czym to przeszkadza? Dziś tuning to taka sama część historii motoryzacji jak hot-rodding czy rajdy z lat 60. Pierwszy samochód jaki opisywałem, głównie tłumacząc z hiszpańskiego, to był żółty Citroen Xsara o ksywce „Top Model”. Trafił on na okładkę pierwszego numeru polskiej edycji MAXI tuningu.
Potem cały styl „zrób ze swojego auta coś zupełnie innego” zmarł
Na dłuższą metę te auta były nieużytkowalne. Coś jak klocki Lego: fajnie jest z nich budować, a co robić później? W używaniu przeszkadzały absurdalnie obniżone zawieszenia, gigantyczne felgi, pękające zderzaki zrobione z tony laminatu i szpachli oraz złośliwi diagności, czepiający się o byle co w rodzaju przerobionego oświetlenia. Unia Europejska zdmuchnęła tuning tak mocno, że aż wylądował daleko na wschodzie.
Fiat Tipo po grubych przeróbkach jest oferowany na sprzedaż na ukraińskim OLX
Andriej z Kijowa chciałby za nie niebagatelną kwotę 7000 dolarów. Za te pieniądze można kupić oczywiście coś praktyczniejszego, ale jednak takie Tipo jest tylko jedno i pewnie więcej już ich nie będzie. Żywcem wyjęte z okładki czasopisma tuningowego z 2005 r.
Tu wszystko jest wspaniałe. Od lusterek, przez niezwykły kształt wlotu na masce aż do tego, że cała przednia część nadwozia stanowi jedność. Nie ma osobnych błotników, zderzaka i maski, jest jeden „monobloc”, jakby to napisali w hiszpańskim czasopiśmie tuningowym. No nieźle, odważnie – uznałem, a potem zobaczyłem to zdjęcie:
To już jest naprawdę ostateczny przejaw przywiązania do śródziemnomorskich detali tuningowych. Przeróbki drzwi były zawsze bardzo wysoko cenione, ponieważ wymagają znacznych zmian w konstrukcji nadwozia – przenoszenia zawiasów i rygli, dodawania mocowań itp. Nie pamiętam wiele pojazdów przerobionych w ten sposób. Ten wóz ma naprawdę wszystko, tyle że powstał za późno.
Szkoda, że Andriej nic o nim nie napisał
Projekt, w który poszło wiele czasu i pieniędzy, dzwońcie to opowiem więcej – dobra, super, nie liczyłem na kompletną historię, ale chociaż na jakieś parę słów o przeróbkach. Dzwonić nie będę, bo bariera językowa między nami jest zbyt duża. Z tego co widać, to żaden element Tipo nie pozostał seryjny, włącznie z wnętrzem – deska rozdzielcza wygląda w ogóle na całkowicie zrobioną od nowa, bo w żadnym stopniu jej kształt nie przypomina tej oryginalnej z Tipo.
Trochę niepokoi mnie ta umęczona kierownica, ale może tak jest po prostu łatwiej. Mam zresztą wrażenie, że i zegary nie pochodzą z Tipo. Owszem, są z włoskiego auta, jednak to prawie na sto procent nie jest Tipo. Nie ma to jednak aż takiego znaczenia, bo przy tej skali przeróbek to spodziewam się, że i silnik też jest nieoryginalny. Niesamowite, że komuś się chciało, miał tyle czasu, możliwości i pieniędzy, żeby ukończyć ten projekt. Nawet te tylne lampy w stylu pajęczych ślepi są niezłe i spójne z resztą pojazdu.
Tylko jak zwykle pojawia się pytanie: co teraz?
O to nigdy nie pytałem w opisach aut po tuningu. Projekt skończony, sezonu nie ma, a ukraińska scena zlotów motoryzacyjnych jest raczej w rozsypce. Nie wiadomo kto miałby to kupić, bo takich wozów się nie kupuje, tylko się je buduje. To dlatego prawie wszystkie wspaniałe projekty tuningowe kończą jako zgniłe, sparciałe gruzy – bo to się da oglądać, ewentualnie pokazywać na zlocie, jeździć - nie bardzo, a już kupić czyjeś dzieło, to na serio bez sensu. Dlatego właśnie powinno powstać muzeum aut tuningowanych. „Ktoś powinien coś zrobić” – już sam się na siebie denerwuję jak to piszę, ale prawda jest taka, że bez jakiejś instytucji powołanej do zachowania dziedzictwa tuningu, z czasem nie zostanie po nim nic oprócz paru czasopism – prawie tak, jak po modnych kiedyś samochodach typu SAM.
Czytaj również: