Ładne i oszczędne auto z automatem za 80 tys. zł. Fiat Grande Panda Hybrid - jeździłem nim
Fiat Grande Panda jest ładny, a nawet bardzo ładny. A teraz stał się o jakieś 10 razy bardziej atrakcyjny. Dlaczego? Ponieważ obok odmiany elektrycznej w cenniku w końcu jest coś „normalnego”. Za 80 tys. zł można kupić hybrydową odmianę z automatyczną skrzynią biegów. Spala 5,5 litra benzyny na 100 km, sama zmienia biegi, ma przyzwoitą cenę i jest bardzo przyjemna dla oka. Czyżby Fiat znowu to zrobił?

10 lat temu za 79 500 zł można było kupić podstawową wersję Skody Superb. Dziś czasy się zmieniły. 80 tys. zł to obecnie w zasadzie minimum. Trudno znaleźć coś przyzwoitego w niższej cenie. Owszem, da się, ale będzie to zawsze kompromis. Ale żeby auto było nowe, ładne, przyjemne, atrakcyjne, oszczędne, niechińskie, wystarczająco pojemne, by zmieścić ludzi w normalnych warunkach, i do tego z automatyczną skrzynią biegów?

Na co dzień zajmuję się opisywaniem premier i cenników, więc z pełnym przekonaniem stwierdziłbym, że takiego auta nie da się kupić poniżej 100 tys. zł. Okazuje się jednak, że to nieprawda. Miałem okazję jeździć Fiatem Grande Panda Hybrid i muszę przyznać, że Włosi stworzyli potencjalny hit. A jeśli ktoś w 2025 roku nadal uważa automat za herezję i chce mieć „kontrolę nad samochodem”, mam jeszcze lepsze wieści. Turyńska firma zapowiedziała tańszą, benzynową wersję z manualną skrzynią biegów. Ceny nie zostały podane, ale prawdopodobnie tabela będzie rozpoczynać się od pułapu poniżej 70 tys. zł.

Fiat Grande Panda – hybryda, która działa
Skoro tak dużo mówię o automacie, zacznijmy od napędu. Panda wyposażona jest w 3-cylindrowy turbodoładowany silnik o pojemności 1,2 litra i mocy 100 KM, a także 48-woltowy akumulator litowo-jonowy oraz 6-stopniową dwusprzęgłową elektryczną skrzynię biegów (eDCT), która obejmuje 21-kW silnik elektryczny, falownik i elektroniczny moduł sterowania. Fiat przyspiesza od 0 do 100 km/h w 10 sekund i osiąga prędkość maksymalną 160 km/h.

Jeździłem, sprawdziłem.
Pod maską słychać dźwięk charakterystyczny dla większości aut Stellantis (właściciele Peugeotów i Citroënów wiedzą, o co chodzi). Skrzynia biegów działa dobrze, a dynamikę opisałbym słowami użytymi w moim subiektywnym rankingu przyśpieszeń, czyli, że: auto jest… normalne. Za to spalanie jest bardzo przyjemne – 5–5,5 litra na 100 km. To poziom wydatków porównywalny z autami na LPG o podobnej pojemności. Właściwości jezdne to w 200 proc. styl Stellantis, ale to nie wada. Układ kierowniczy jest bezpośredni i sprężysty, a zawieszenie całkiem nieźle radzi sobie z wybojami i zakrętami. Nie będzie jednak kompletu pochwał – zawieszenie bywa hałaśliwe. Hyundai w elektrycznym Insterze poradził sobie z tym lepiej.

Design – najmocniejsza strona
Auto wzbudza we mnie wszystkie możliwe retroskojarzenia. Fiat znów to zrobił, tak jak wcześniej z modelem 500. Tym razem mamy nowoczesną interpretację oryginału z lat 80., z kwadratową stylistyką i charakterystycznymi detalami. Są wielkie napisy Panda wytłoczone w drzwiach, fajne logo na słupku C oraz napis na tylnej klapie – to wszystko wygląda świetnie. Do tego oświetlenie LED i tylne lampy w stylu „akwariów”. A co najważniejsze, auto świetnie prezentuje się nawet na stalowych felgach. To największy komplement dla stylistów – jeśli samochód dobrze wygląda na „stalówkach”, to znaczy, że jest dobrze zaprojektowany. Dla porównania – nowy Defender też świetnie komponuje się ze stalowymi obręczami.




Fiat Grande Panda - praktyczne i stylowe wnętrze
Zacznijmy od wymiarów. Ostatnio jeździłem dwoma azjatyckimi modelami o tej samej długości co Panda (4 metry). Oba były… za wąskie. Fiat tego błędu nie popełnił – jest o ponad 15 cm szerszy od Instera, co robi kolosalną różnicę. Siedzi się wygodniej, jest też duuuży bagażnik o pojemności 412 litrów.

Stylistyka wnętrza to prawdziwa radość dla oka. Fiat wykorzystał typowe przełączniki Stellantis, ale dodał mnóstwo ciekawych detali. Jest „chlebak” z bambusa (a właściwie schowek pokryty materiałem Bamboo Fiber Tex), ogromne napisy Fiat w drzwiach oraz różnorodne kolory plastików: niebieskie, szare, limonkowe (w tym półprzezroczyste), matowe czarne i… czarne piano. Niestety, konsola środkowa z piano black to masakra (jak ja tego nie lubię), ale reszta jest świetna. Przed pasażerem są dwa schowki i półeczka, a tapicerowany podłokietnik jest przesuwany. Z jednej strony wnętrze jest dopracowane, z drugiej – brakuje uchwytów w podsufitce.





W konsoli środkowej znajdują się dwa złącza USB-C. Są też dwa ekrany, połączone w jedną „deskę do prasowania”, ale nie jest to złe rozwiązanie – oba LCD są na różnych głębokościach i mają limonkową, półprzezroczystą ramkę z miniaturową wytłoczką pierwszej Pandy jadącej pod górę.

Jedynym poważnym minusem jest system Isofix. Wersja podstawowa (Pop) nie ma go w ogóle, wersja Icon tylko jedno mocowanie z tyłu, a dopiero topowa La Prima ma dwa. O mocowaniu na fotelu pasażera można w ogóle zapomnieć. Rozumiem, że dla osób bezdzietnych to nie problem, ale jako ojciec dwójki maluchów uważam, że bezpieczeństwo najmłodszych nie powinno być stopniowane w zależności od wersji wyposażenia.

Plusem jest przycisk wyłączający dźwiękowe ostrzeżenia systemów ADAS – wystarczy przytrzymać go kilka sekund, by pozbyć się irytującego pikania. Świetne rozwiązanie!

Podsumowanie
Gdy moi rodzice w zeszłym roku szukali nowego auta, od razu skierowałem do Dacii po Dustera. Przed testem hybrydowej Pandy byłem przekonany, że nie ma lepszej opcji. I faktycznie, wtedy nie było – ale teraz... Fiat Grande Panda to naprawdę dobry samochód. Włosi wzięli to, co najlepsze od Stellantis, dodali retro magię i stworzyli coś, co działa.







Co do ceny – realnie trzeba liczyć się z wydatkiem 85 900 zł za wersję Icon, by dostać w miarę kompletne auto. Gdybym miał coś poprawić, usunąłbym piano black z konsoli, dodał trzy mocowania Isofix, uchwyty w podsufitce i… napęd na cztery koła. Bo widzicie, Fiat początkowo nie planował takiej wersji, ale po licznych pytaniach podczas prezentacji koncern przygotował koncept. Teraz czekamy na wersję produkcyjną. Nim to nastąpi to dostaniemy wersję benzynową z manualem. Jeśli cena rzeczywiście będzie poniżej 70 tys. zł, to może być prawdziwy hit.
